poniedziałek, 18 marca 2013

Smutne wieści

Ohayo wszystkim!

Dawno mnie nie było i raczej tak szybko się nie pojawię. Mianowicie w ostatnim czasie zostałam wciągnięta w czarny wir edukacji... Chyba każdy to rozumie. Po mimo to moje oceny diametralnie spadają. Dodatkowo mój laptop ma już naprawdę zepsutą kartę graficzną, a to oznacza, że mam do niego dostęp jakoś raz na tydzień i to tylko na chwilę. Oczywiście, mogę korzystać z laptopów braci, ale to na moim jest wszystko zapisane. Następna tragedia to absurdalny brak weny. Dosłownie idąc ulicą, jadąc autobusem do szkoły, czy nawet się ucząc, widzę Kami, patrzącą na mnie z wyrzutem, że na jej przygody nie poświęcam nawet wieczornych rozmyślań. A więc do czego zmierzam... Nie mam zamiaru zmykać bloga, ani go jakoś specjalnie zawieszać. Po prostu notki będą się pojawiać raz w miesiącu, raz na dwa tygodnie. Mam nadzieje, że mi wybaczycie i zrozumiecie.

Wasza
Dżela

Przy okazji... Nie myślcie, że zapomniałam o waszej twórczości. To, że ostatnio nie widać mnie w sieci jest spowodowane brakiem dostępu do konta.

sobota, 23 lutego 2013

One - shot "Dlaczego Kakashi jak singlem?"


Noc... Ciemna i straszna... Pełna mroku i tajemnic... Nigdy nie wiadomo co przyniesie... Taka podobna do śmierci i tak często z nią mylona... Obie przychodzą niespodziewanie mimo, że wiemy, że się zjawią... Niestety taka kolej rzeczy... Ale i do naturalnego toku wydarzeń należy nadejście dnia. Tak... po każdej nocy jest dzień dający nowe nadzieje, nowe światło, nowe chęci do życia. Wtedy wszystko co złe odchodzi w niepamięć. Nasz żywot również dzieli się na czarną otchłań i jasne przebłyski. Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale nie Hinata Hyuuga. Ów dziewczyna cieszy się swoim słońcem... Ach tak, zapomniałam! Ty dalej nie wiesz o czym mówię, a może raczej o kim. Hinata to piękna granatowłosa kobieta o niezwykle jasnej karnacji podkreślającej oczy koloru pereł, a jej słońcem jest...

Drzwi w domu Hyuugi trzasnęły. Następnie odgłosy kroków na korytarzu, potem w kuchni i salonie, aż wreszcie ciche stęknięcie kanapy oraz głębokie westchnienie.
- Hinatko! Zamęczą mnie z tym papierami! Chodź do mnie i pociesz swego biednego męża! - rozległo się męczeńskie, męskie wołanie. Granatowłosa z uśmiechem na ustach zbiegła po schodach i stanęła w progu salonu.
- Jestem panie na twoje wezwanie. - powiedziała rozbawiona. Spojrzeniem pełnym miłości spoglądała na wysokiego, przystojnego blondyna. Miał na sobie ciemne spodnia i tego samego odcienia golf, zieloną kamizelkę jounina i biały płaszcz z napisem " Szósty Hokage". Na czole, tuż nad błękitnymi oczami. połyskiwał ochraniacz ninja. Nim Hinata się zorientowała była już niesiona przez męża prosto do sypialni.
- Naruto! - krzyknęła kobieta - Naruto Namikaze postaw mnie na ziemię! Midori może w każdej chwili wrócić.
- Hmm... Przemyśle to później. - mruknął w odpowiedzi i pocałował "buntowniczkę". Właśnie w tym momencie do domu weszła dwunastoletnia blond włosa dziewczynka. Bystrym spojrzeniem niebieskich oczu omiotła cały dom, aż wreszcie zatrzymała się na rodzicach.
- O rany... Wam się chyba nudzi - westchnęła i minęła ich na schodach po czym zniknęła w drzwiach jednego z pokoi. Naruto odstawił Hinatę na ziemię i razem poszli do kuchni. Musieli odłożyć swoje plany na później.
- A nie mówiłam! - powiedziała grantowłosa. - Coś się dzisiaj działo?
- Papiery, one są wszędzie. - burknął złotowłosy wyrzucając do kosza wczorajszą listę zakupów.
- Kakashi - sensei zgubił swoją książeczkę i wywrócił całe moje biuro do góry nogami. A do tego jest strasznie nie swój.
- W końcu zbliżają się walentynki. On zawsze markotnieje w tym dniu. - wtrąciła Hinata.
- Dziwne, że sobie nigdy nikogo nie znalazł... Muszę go o to kiedyś spytać.

Walentynki zbliżały się nie ubłagalnie. Od święta zakochanych dzielił nas jeszcze trzy dni. Naruto tak jak co dzień szedł do pracy rozmyślając o swoim sensei.
" Jak można być smutnym z powodu jakiejś głupiej książki. Przecież może kupić sobie nową. Kakashi - sensei wygląda jakby stracił kawałek duszy". Namikaze wszedł do swojego gabinetu. Mały, skromnie urządzony pokoik. Nic nie zwykłego. Biurko, kilka krzeseł, półki oraz dwie szafy. Pierwsze co go uderzyło to zaduch, dlatego zaraz otworzył okno. I wtedy to zauważył. Nie dużych rozmiarów książeczka zatytułowana "Icha Icha Paradaisu".
- Sensei się ucieszy. - mruknął i otworzył książkę. Już nie raz miał z nią styczność, gdyż Ero - sennin kazał mu czytać jego wszystkie rękopisy. Po chwili jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. To nie była jakaś tam zboczona lektura, owszem okładka na to wskazywała, ale w środku... Na pierwszej stronie widniał napis
"Listy Minato Namikaze". Naruto rozsiadł się w fotelu. Najprawdopodobniej był to dziennik jego ojca. W końcu mógł się czegoś o nim dowiedzieć. Tylko dlaczego Hatake nigdy mu tego nie pokazał? Zaczął zachłannie czytać.

Dzień 1

Moja kochana!

Wracałem sam, bez Ciebie przy boku, bez Twojego śmiechu, wesołej paplaniny, bez Twoich złośliwych uwag, zwierzeń. Owszem, inni chcieli mi towarzyszyć, ale dziś potrzebowałem Ciebie, nie innych. Wszyscy składali mi kondolencje z powodu Twojej śmierci, ale to Ci życia nie przywróci. Nie łatwo będzie mi wrócić do normalnego stanu. Dlaczego to spotkało Ciebie! Przecież jesteś taka młodziutka! Zaledwie siedemnaście lat. Razem z Kushiną przełożyliśmy ślub. Nie wiem co będzie dalej... Zawsze mówiłem, że nie ożenię się bez Ciebie. Nie mogę uwierzyć, że Cię tu nie ma. Kiedy wszedłem do pustego domu to mnie przygniotło. Wiem, że nie chciałaś, abym był nieszczęśliwy. Postaram się żyć pełnią życia, za nas oboje, abyś się nie martwiła o mnie.

Twój Minato

Naruto zastanawiało o kogo może chodzić. Zaczął czytać kolejne notatki. Wszystkie były pełne żalu, bólu  tęsknoty, ale zawierały wiele szczegółów z życia jego ojca i to takich, o których nigdy nie słyszał.

Dzień 241

Najmilsza istoto!

Dziś się żenię. Jestem taki szczęśliwy, ale to puste miejsce, kiedyś zawsze zajmowane przez Ciebie nadal... no cóż... jest wolne. I tu jest problem. Chciałbym, żebyś była przy mnie. Wiem, że nade mną czuwasz. Czuje Twoją obecność, a może to moje wyobrażenie z powodu tęsknoty do Ciebie? Nie wiem. Nie widziałem Kushiny od rana i strasznie się denerwuje. W tej chwili dostosowuje się do Twojej rady. " Jeśli coś cię stresuje to policz do 10 i głęboko oddychaj, a jeśli to nie działa, to idź komuś przywal"

Minato

Blondyn dalej przeglądał kartki. Przy żadnym wpisie nie było daty, tylko numer dnia. Namikaze domyślił się, że czas według jego ojca był tu liczony od dnia śmierci tajemniczej osoby. W żadnym liście nie padło imię odbiorcy. Może dla Czwartego wymówienie tego imienia było zbyt trudne?

Dzień 479

Walentynki. Lubiłaś to święto... Zawsze miałaś wielu adoratorów, ale wybrałaś Itachiego Uchihę, którego jak sobie później zdałaś sprawę, nie kochałaś. Zresztą i on cię naprawdę nie kochał. Oboje udawaliście, aby się nie zranić nawzajem. Pewnie nigdy nie bylibyście razem, gdyby nie śmierć Obito. Ty znalazłaś w Itachim cząstkę Obito, w którym swego czasu byłaś zakochana, a Itachi tą cząstkę zauważył w Tobie. A później pokochałaś Kakashiego, ale było za późno, chodź on również Cię kochał, ale usunął się w cień widząc Ciebie z Uchihą. Wybacz, że wyrzucam Ci te głupoty, ale jakoś mnie tak naszło. 

Kochający Cię 
Minato

Naruto czytając ten liścik miał bardzo dziwną minę. Trochę zdziwienia, trochę szoku, trochę radości, ale i trochę współczucia dla swojego sensei. Wysunął sobie tezę, odpowiadającą na pytanie dlaczego Hatake jest sam.

Dzień 523

Moja śmieszko!

Dzisiejszy dzień nie był rutyną. Zdawało mi się, że będzie najgorszy w moim życiu, a jest zupełnie na odwrót. Nie uwierzysz, ale zostanę ojcem! Chciałbym, abyś to Ty była matką chrzestną. Wiem, wiem daleko jeszcze do tego, ale jestem dziś naprawdę szczęśliwy... po raz pierwszy od Twojej śmierci.

Uśmiechnięty 
Minato

Między tą, a następną stroną Naruto znalazł kilka zdjęć. Jedno przedstawiało jego ojca, Kakashiego i jeszcze jakiegoś chłopca i dziewczynkę. Następne Hatake z Itachim Uchihą jako nastolatków. Robili coś razem i wyglądali na zaprzyjaźnionych. Na trzecim i ostatnim była piękna dziewczyna. Długie blond włosy, niebieskie oczy oraz szeroki uśmiech. Naruto nasunęła się na myśl jego córka, Midori. Odwrócił fotografię i zauważył krótki napisy.

" W podziękowaniu za obecność. Proszę, nigdy o mnie nie zapomnij.
P. S. Kocham cię!"

Szósty Hokage wziął się ponownie na lekturę. Został mu już ostatni list.

Dzień 608

Kochane stworzenie!

Stało się. Kushina nie żyje, a ja właśnie idę poświęcić własne życie dla dobra wioski. Muszę także skazać własnego syna na wielki ciężar. Naruto jest naprawdę uroczy. Chciałbym się móc nim dłużej nacieszyć. To wszystko przez tego przeklętego demona. Już niedługo do was dołączę.

Minato

Naruto zamknął książkę. Teraz rozumiał dlaczego Kakashi się z nią nie rozstawał. Była to dla niego pamiątką po jego mistrzu. Musiał szybko mu ją oddać. Przy okazji wypyta go o kobietę, do której pisał jej ojciec, po mimo, że ona nie żyła. Szybko opuścił swoje biuro. Poszedł prosto do domu swojego sensei. Nie zastał go. Cały ten czas chodził jak w transie i zupełnie zapomniał, że na dziś jest umówiony z przyjaciółmi oraz ich sensei. Zrezygnowany blondyn wracał do domu, kiedy przed nim stanęła czerwona ze złości Hinata.
- Naruto Namikaze! Gdzieś ty był! Nie ważne, idziemy. - wrzasnęła kobieta szarpiąc męża za rękaw zaciągnęła go na grilla ze znajomymi. Hyuuga od czasu kiedy niebieskooki zaczął zwracać na nią uwagę nie jest już taka nieśmiała.
- Zupełnie zapomniałem. - westchnął Naruto i wszedł do środka zaraz za żoną. Usiadł przy stole między Sasuke, a Shikamaru i zaczął z nimi rozmawiać. Zupełnie zapomniał o sprawie Hatake, dopóki i ten się nie zjawił. Usiadł sam w kącie. Nie miał ochoty na konwersacje. Wtedy podszedł do niego Naruto i podarował mu książkę, którą dziś znalazł. Kakashi spojrzał na niego zdziwiony.
- Gdzie była?
- To nie ważne. Powiedz mi Kakashi - sensei, czemu ty sobie nikogo nie znalazłeś? Ponoć miałeś dużo adoratorek. - zagadnął go Namikaze przysiadając się.
- Zgubiłem się na drodze życia. Stare dzieje. - odparł sztywno szaro włosy.
- Czytałem to. - oznajmił nagle poważnym głosem Naruto. - Opowiedz mi o niej. O kim pisze mój ojciec. - Widać było, że Hatake się zmieszał. W jego oku najpierw zauważył zdziwienie, potem ból, następnie tęsknotę, a na koniec... spojrzenie zakochanego młodzieńca.
- Skoro dłużej nie mogę ukrywać jej istnienia... Powiem ci. - westchnął i zaczął swoją opowieść. - Ta dziewczyna to Kami Namikaze, siostra twojego ojca. Była najładniejszą dziewczyną w całym Kraju Ognia, a nawet dalej. Tak jak wielu podkochiwałem się w niej. Kami z natury była bardzo wesoła, zawsze patrzyła przez różowe okulary, a siłą nie odbiegała od Minato - sensei. Nigdy nie ominęła również okazji, aby nie dodać jakiejś złośliwej uwagi. Naprawdę była oryginalna. Tak samo jak ty miała talent do zjednywania sobie ludzi. Gdzie się nie pojawiła zaraz zjawiało się szczęście, ale życie samej Kami nigdy nie było bajką. Straciła rodziców, potem umarł nasz przyjaciel Obito, następnie Rin, jej fikcyjny związek z bratem Sasuke, a na koniec zakochała się we mnie, ale wtedy umarła. - zrobił sobie przerwę. Widać było po jego minie, że w głowie właśnie odtwarza obraz jej śmierci. - Była na misji razem ze mną. Wpadliśmy w zasadzkę... Wrogów było za dużo, ale daliśmy radę. Kiedy oboje wyczerpani i bez chakry spojrzeliśmy na siebie. Ona zrobiła coś nieoczekiwanego. Resztkami sił przeskoczyła nade mną. Nie wiedziałem o co jej chodziło. Z wolna się obróciłem i wtedy to zobaczyłem. Kami zasłoniła mnie własnym ciałem, poświęciła swoje życie dla mnie. Jakiś ledwo żywy ninja chciał mnie zabić wbijając mi miecz od tyłu... Do dziś pamiętam jej ostatnie słowa. " Kakakashi... Kocham cię." Pocałowałem ją po raz pierwszy i ostatni. Zmarła na moich rękach. Od tego czasu nie mogłem pokochać nikogo innego. Moją miłością zawsze będzie Kami. - zakończył Hatake i wyszedł z lokalu. Skierował się pod pomnik upamiętniający wszystkich poległych w walce. Oparł się o niego i spojrzał w niebo. Przypomnieli mu się jego martwi towarzysze. Idealna pora dla duchów.

Dookoła panowała ciemność. Znowu go dosięgła noc. Otoczyła go z każdej strony.  Teraz siwo włosy czekał na swoje światło.
- Kakashi... - usłyszał głosy ze strony lasu. - Kakashi chodź za mną... No chodź, nie daj się długo prosić. - Hatake poszedł za ów głosem. Czuł, że może mu ufać. Po chwili gdzieś głęboko w lesie mignęły mu blond kosmyki.
- Szybciej Kakashi... Mam mało czasu. - znowu ten głos. - Nie bądź taki wystraszony. - głos wesoło zachichotał. Był taki ciepły, miękki i miły dla ucha, ale przede wszystkim kobiecy. - Bo posiwiejesz ze stresu. Chociaż nie, tobie to nie grozi. - kolejny wesoły śmiech. Jounin zaczął się rozglądać. Raz po raz zauważał to kawałek białej sukienki to blond włos.
- Wiesz gdzie jesteśmy? - nagle przed Hatake pojawiła się dziewczyna.
- Kami?! - krzyknął zaskoczony, ale i szczęśliwy.
- A kto inny, głuptasie. To jak, poznajesz. - wskazała na wielki dom za swoimi plecami.
- To... Twoja rezydencja. - powiedział dalej zszokowany. Najpierw słyszy głosy, potem widzi swoją zmarłą ukochaną, a teraz jeszcze z nią rozmawia.
- No właśnie. Brakuje w niej miłości. Jest pusta od śmierci Minato. Poproś Naruto, aby coś z tym zrobił. Przykro mi wtedy, gdy was obserwuję tam z góry, że dom, w którym zaznałam tyle szczęścia jest taką ruiną. - powiedziała wesoło.
- Po... Powiem mu... Jak to możliwe? - zapytał nagle.
- Nie zrozumiesz teraz. Tajemnica pozagrobowa. - odparła rozbawiona Namikaze. Na chwilę zapadł cisza.
- Kakashi... Mój czas się kończy, a muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. - blondynka podeszła do niego, zdjęła maskę i pocałowała prosto w usta. - Kocham cię. - dodała i zaczęła rozpływać się w powietrzu.

- Kami - chan, nie odchodź! - Kakashi obudził się z krzykiem. Ciężko oddychał. Rozejrzał się dookoła. Już prawie świt, a on dalej siedzi przy pomniku. Czy to była prawda? Jak to możliwe? Czyżby naprawdę Kami nad nim czuwała? W jego głowie nadal odbijały się dwa słowa. Kocham cię.
A ty? Wierzysz, że ktoś nad tobą czuwa? Skup się, zamknij oczy i oddychaj głęboko. Czujesz? Czyjeś serce bije właśnie dla ciebie! Nie zmarnuj tego!

________________________________________________________________
Przepraszam, za długą przerwę, ale naprawdę krucho u mnie z czasem, a na dodatek mam duże problemy z laptopem. Wiem, że czekaliście na ciąg dalszy, ale musicie się zadowolić one - shotem. Chwilowy brak weny pozwala napisać tylko coś takiego. Następna notka powinna pojawić się za tydzień o ile tak jak ostatnio pojawi się 8 komentarzy. Witam przy okazji nowych obserwatorów. Nawet nie wiecie jaką radość sprawia mi to, że wasza grupa rośnie. A teraz bonusik.















sobota, 16 lutego 2013

Informacje!

W najbliższym czasie musiałam i muszę wrócić do spraw bardziej przyziemnych i nie mam czasu na pisanie, a do tego niesamowity brak weny, a może raczej zdolności, bo pomysł na następne rozdziały mam. No i komentarze, a raczej ich brak. Uparłam się  i dlatego następne notka pojawi się gdy będzie 8 komentarzy. Na razie są 4. Ale przejdźmy do sedna. Dopóki się jakoś nie ogarnę, a komentarzy dalej nie będzie blog będzie chwilowo...hm.... zawieszony.

Miłego dnia

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział XI


Rozdział XI

Ptaki spokojnie spały w swoich gniazdach, tak samo jak inne zwierzęta, słońce dopiero wychylało się zza drzew otaczających Konohę, a rezydencja klanu Namikaze już tętniła życiem. Dochodziła godzina czwarta rano, kiedy Kami i Kushina pałaszowały śniadanie przygotowane przez Minato. Czerwonowłosa skończyła jako pierwsza i poszła do kuchni, aby umyć swój talerz. Zaraz za nią ruszył niebieskooki, który jak dotąd przyglądał się dziewczynom.
- Kushina... - odezwał się blondyn zamykając za sobą drzwi.

Kami spojrzał się podejrzliwie w stronę kuchennych drzwi. Miała wielką ochotę zaczaić się i podsłuchać rozmowę dwójki domowników. Ciekawość ją zżerała, ale coś w środku kazało jej siedzieć na miejscu. Wiedziała, że nie ma się czym martwić. W końcu widziała jak jej aniki patrzy na Kushinę, a ona na niego. Kami zdaniem muszą być razem. Jednak coś ją niepokoiło. Odkąd tylko wstała miała złe przeczucia, a teraz jeszcze konwersacja, z której została wykluczona. Stanowczo zapowiadał się zły dzień.

- Hmm... - mruknęła pytająco Uzumaki. Głos Namikaze był wyjątkowo poważny, ale dziewczyna postanowiła udawać, że nie zauważyła tego.
- Muszę ci coś powiedzieć. - blondyn usiadł i wskazał zielonookiej miejsce naprzeciw siebie. Teraz dzielił ich niewielki śnieżnobiały stolik.
- Bo wiesz... - zaczął Minato. Słowa z wielką trudnością przechodziły mu przez gardło. - Bo.. No tego... - chłopak gorączkowo rozglądał się po czarno - białej kuchni. Dokładnie przyjrzał się lśniącym czystością, metalowym blatom, mikrofalówce, lodówce, ekspresowi do kawy. Jednym słowem wszystkiemu, co nie mało czerwonych włosów i zielonych oczu.
- No wysłów się wreszcie, bo ci pomogę - na potwierdzenie swojego postanowienia Kushina strzyknęła palcami. Namikaze wziął głęboki oddech i w końcu spojrzał w tęczówki Uzumaki.
- Proszę, uważaj na Kami. Chodźcie najbezpieczniejszymi ścieżkami, bo... Kami... Ona jest jinchuuriki. - Dziewczyna spoglądała z uwagą na swojego rozmówcę, po czym uśmiechnęła się delikatnie. Niebieskooki był nadal poddenerwowany czym jeszcze bardziej rozśmieszył Kushine.
- Nie było aż tak strasznie. Spokojne, będziemy ostrożne. Swoją drogą mogłam ci powiedzieć, że już wiem o tym drooobnym szczególe z życia twojej siostry. - odezwała się rozbawiona zielonooka. Minato posłał jej pytające spojrzenie.
- Jestem Uzumaki. Chakra naszego klanu jest bardzo potężna i pozwala wykryć oraz stłumić Bijuu. - odparła i najzwyczajniej w świecie opuściła kuchnię.

Dochodziła szósta rano kiedy Kushina i Kami w towarzystwie Minato stały przy bramie głównej. Nadeszła pora ostatecznego pożegnania. Siedmiolatka podeszła do starszego Namikaze z nikłym uśmiechem. Skinęła na niego palcem, aby schylił się na jej wysokość.
- Dbaj o siebie aniki... i nie daj się usidlić żadnej dziewczynie. Ja już mam dla ciebie kandydatkę. - mała wyszczerzyła się zadziorne i przytuliła się do brata.
- Nie oddalaj się od Kushiny i nie rób żadnych głupstw i... - odsunął ją od siebie na wysokość ramion - Weź go ze sobą i zawsze miej blisko - Minato podarował siostrze dziwny kunai z trzema ostrzami i pieczęciami na rękojeści. Był również o wiele cięższy.
- Możesz na mnie liczyć. - odparła po raz ostatni Kami i zrobiła miejsce dla Uzumaki. Zielonooka powolnym krokiem podeszła do chłopaka. Przez chwile stali w milczeniu.
- Mam jeszcze jedną prośbę... Wróć do Konohy - powiedział zakłopotany złotowłosy
- Hm... zobaczy co da się zrobić - mruknęła z łobuzerskim uśmiechem czerwonowłosa. Następnie pocałowała Minato w policzek i pospieszając Kami wyruszyła do swojej rodzinnej wioski.

Dni mijały im spokojnie. Już tylko 48 godzin dzieliło je od celu. Tak jak obiecały Minato poruszały się zatłoczonymi ulicami, ale teraz było to niemożliwe. Wioska Wiru była bardzo dobrze ukryta, dostępna tylko dla ninja. Przeskakiwały z drzewa na drzewo. Taka forma podróży pozwalała zaoszczędzić czas, ale i bardziej podobała się kunoichi.
- Ee... Kami? - Kushina już od dnia wyjazdu miała ochotę zadać małej Namikaze to pytanie. Uznała ten moment za najbardziej dogodny. Dookoła las, ludzi brak, tylko zwierzęta. Nikt ich nie będzie podsłuchiwał. Blondynka spojrzała się pytająco na swoją towarzyszkę rozpalając przy okazji ognisko.
- Co to był za kunai? Ten, który dał ci Minato. Różni się od innych. - Uzumaki miała głos spokojny i opanowany. Mówiła jakby ją to nie interesowało, ale w końcu była shinobi. Musiała umieć grać.
- Naprawdę jeszcze nie wiesz? - zdziwiła się Kami. - Na ogół używasz noży kunai, aby po prostu trafić wroga, coś przeciąć, przygwoździć, przy pułapkach, do obrony. Natomiast Minato  wykorzystał je do swojej unikatowej techniki, Hiraishin no jutsu. - wyjaśniła niebieskooka.
- Po co różnią się wyglądem? - Kushina kontynuowała rozmowę zauważając w krzakach białego węża. Bardzo dobrze znała te tereny, w końcu to tu się wychowywała, dlatego wiedziała, że tego rodzaju gady tu nie występują. Spojrzała na Namikaze. Tak jak myślała i ona wychwyciła wzrokiem obślizgłe zwierze.
- Nie wiem. - odparła i rzuciła shurikenem w kierunku północnym. Trafiła w drzewo, zza którego wyszedł wysoki czarnowłosy mężczyzna o skórze białej jak kreda. Ubrany był w czarne dresowe spodnie i tego samego koloru golf.
- Orochimaru. - mruknęła bojowo Kami gotowa do walki.

_________________________________________________________________
No i to tyle na dziś. Tak, wiem. Krótko i mało akcji, ale miałam ciężki tydzień, a i przyszłe dni będą trudne. Może ktoś zauważył, ale pojawiła się nowa strona "Bohaterowie - seria druga". Małymi kroczkami zbliżamy się do końca serii pierwszej. Przy okazji chciałam zachęcić do wchodzenia na bloga mojej przyjaciółki. Dopiero zaczyna i ciężko jej się zmobilizować, dlatego może udzielilibyście jej wskazówek. Tu macie link:
http://my-little-talent.blogspot.com/
A teraz obrazki. Znalazłam jeszcze parę obrazków i postanowiłam, że to wy zdecydujecie, który będzie przedstawiał Kami w trzeciej serii.

Pierwsza wersja

Druga wersja - tą już widzieliście

Trzecia wersja


piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział X


Rozdział X

Tego popołudnia w Konoha słońce górowało na bezchmurnym nieboskłonie. Ciepły wiatr delikatnie poruszał koronami drzew. Idealny dzień na rodzinny spacer. Matki wychodziły z dziećmi, aby się przejść lub na place zabaw, gdzie spotkają się z innymi. Po chwili dołączali także ojcowie wracający z pracy. Całowali dzieci w pucowate główki i czule obejmowali żony. I tak tworzy się obraz rodziny idealnej. Kami i Kushina obserwowały te sceny z mieszanymi odczuciami. Namikaze strasznie zazdrościła innym dzieciakom i nie raz marzyła, aby być na ich miejscu. Oddałaby nawet całą swoją siłę jaką dysponuje, aby tylko mieć pełną rodzinę. Poczuć domowe ciepło, przytulić się do mamy, wyczekiwać zmęczonego misją ojca.
Wiedziała, że w przyszłości nigdy nie opowie mamie o swoich rozterkach miłosnych, nie wypłacze się w jej spódnice, nie pomoże przy objedzie, nigdy nie poskarży się na zły dzień, nieudane zadanie czy na Minato, który od czasu do czasu będzie ją drażnił. Zdawała też sobie sprawę, że nigdy nie zaparzy tacie herbaty i nie poda mu gazety, nigdy nie będzie trenować z ojcem, on nigdy jej nie powie, że jest z niej dumny, nigdy nie zbuduje dla niej domku na drzewie, nigdy nie zrobią nic razem... Minato naprawdę się starał jak mógł, ale to jest niemożliwe, aby zastąpił jej i matkę i ojca. W końcu sam jeszcze niedawno był dzieckiem. Mieszkańcy wioski również starali się im pomagać. Oczywiście nie wszyscy, bo starsi obywatele i cywile widzą w niej tylko Kyuubiego, ale weźmy na przykład... białowłosego Sakumo Hakate. Jest dla niej jak ojciec... uśmiechnięty i pomocny, mimo iż stracił żonę.

Kushina przyglądała się pewnemu mężczyźnie, który opatrzył właśnie zdarte kolano swojej córeczki. Uśmiechnęła się lekko. Przypomniał się jej trening z ojcem. Gdy tylko się wywaliła, lekko zadrapała tata zaraz przerywał trening i skakał w okół niej jak poparzony. Bardzo się o nią troszczył, a Uzumaki dopiero teraz to doceniała. Niestety, to normalne, że wszystko co dla nas cenne, zauważamy dopiero kiedy to stracimy. Czerwonowłosa uniosła głowę lekko do góry. Przyglądała się twarzą zatroskanych matek. To właśnie w nich widziała swoją nianię, Katsumi. Jej niebieskie włosy związane w wysoki kuc i złote, zawsze śmiejące się oczy. Do tego uśmiech... Pełen optymizmu i nadziei na lepsze jutro. W głowie nadal słyszała jej ostatnie słowa " Przekaż im, że ich kocham... Ciebie też kocham... Wierzę w ciebie".
- Hej! Kushina, mówię do ciebie! - Uzumaki zauważyła jakieś drobniutkie rączki przed swoimi oczami - Kushina - chan, ty mnie w ogóle nie słuchasz! - dopiero teraz czerwonowłosa spojrzała na całą postać stojącą przed nią.
- Hę... Przepraszam Kami, zamyśliłam się. Co mówiłaś? - spytała zielonooka gdy tylko wróciła do rzeczywistości.
- Muszę się pożegnać ze wszystkimi. Jesteśmy niedaleko domu Kakashiego. Pójdę najpierw do niego. Spotkamy się w domu.
- Jasne, okey. - odparła już do powietrza.

~*~

Kakashi właśnie wchodził do domu z siatką zakupów kiedy usłyszał wołanie.
- Ohayo Kakashi. - w jego stronę biegła uśmiechnięta blondynka.
- Cześć Młoda. Jakieś wiadomości od Minato - sensei? - mruknął bez optymizmu szaro włosy.
- A może dla odmiany zapytałbyś co u mnie, jak się czuję? W końcu tego wymagają ZASADY dobrego wychowania, a ty ponoć przestrzegasz zasad. - zaczęła Kami.
- Okey. Co u ciebie? Jakieś wieści od Minato - sensei?
- Już trochę lepiej - uśmiechnęła się - I nie, nie mam żadnych wieści.
- Acha, to cześć. - odparł beznamiętnie i chciał wejść do mieszkania, jednak Namikaze zastąpiła mu drogę. Wcale nie przejęła się jego zachowaniem. Zawsze podchodzili do siebie z bardzo, bardzo, BARDZO dużym dystansem, a dzień bez ich kłótni to... nie, oni codziennie się kłócili, ale naprawdę się lubili. Tylko nie umieli się dogadać na inny sposób.
- Mnie się tak nie zbywa... Przyszłam się pożegnać. - powiedziała poważnie niebieskooka. Ani mimika, ani nawet oczy nie wskazywały na to, aby kłamała. Hakate spojrzał na nią zdziwiony.
- Pożegnać? - powtórzył zaskoczony.
- Wyruszam z Kushiną na tydzień do Wioski Wiru. - dodała Namikaze.
- Uf... - wymcknęło się Kakashiemu.
- A ty co myślałeś? - spytała Kami widząc jego minę.
- No... że tak na zawsze. - mruknął zakłopotany.
- To ja już będę lecieć. - blondynka ruszyła do wyjścia. Była już na dworze, gdy zawołał ją Hakate.
- Młoda... - spojrzała na niego wyczekująco - Uważaj na siebie!
- Jasne. Do zobaczenia. - dziewczynka ruszyła w stronę posiadłości Uchiha

~*~

Kiedy młoda Namikaze biegała po domach przyjaciół Kushina ruszyła w stronę cmentarza. Nie wiedziała czemu akurat tam. Poczuła impuls, kierowała się instynktem, który podpowiadał jej, że to najwyższa pora, aby znaleźć się w tym miejscu. Przeszła przez małą, metalową furtkę. Następnie szła główną drogą. Minęła grobowce wielkich klanów, rozległy plac, na którym pochowano Pierwszego i Drugiego Hokage. Przystanęła na chwilę przy pomniku upamiętniającym wszystkich zabitych w I i II Wielkiej Wojnie Ninja, kiedy zauważyła wysokiego, złotowłosego jounina. Chciała się cofnąć i mu nie przeszkadzać, ale ciekawość kogo może odwiedzać Minato wzięła górę. Zbliżyła się do niego po cichu. Stała tuż za jego plecami. Dokładnie widziała jego twarz i spływające po niej samotne łzy. Gdyby komuś o tym powiedziała, pewnie by jej nie uwierzył. Ten wiecznie opanowany, silny, bezwzględny dla wrogów Żółty Błysk Konohy płakał. Położyła na jego umięśnionym ramieniu swoją drobniutką dłoń. Odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko, jednak jego oczy wyrażały tyle bólu, że Uzumaki nie mogła znieść tego spojrzenia. Po raz kolejny wiedziona impulsem przytuliła się do chłopaka. Na początku blondyn stał jak wryty, raczej zaskoczony jej czynem, ale zaraz przytulił się do zielonookiej. Zdecydowanie potrzebował czyjegoś wsparcia, a czerwonowłosa jako jedyna to zauważyła. Minato nie zastanawiał się teraz czy to przypadek, że Kushina się tu znalazła, czy może jakieś zaaranżowane przez kogoś spotkanie. W tym momencie dziękował po prostu za jej obecność. Uzumaki kątem oka zerknęła na napis na nagrobku.

"Katsumi Namikaze.
Zginęła na polu walki w wieku 27 lat.
Córka, żona i matka.
Niech spoczywa w pokoju.

Nie liczy się jak żyjesz, tylko jak umrzesz."

Stali tak przez dobre dziesięć minut. Ciepły wiatr delikatnie mierzwił im włosy.
- Kushina... Ja znam prawdę. - Namikaze wypuścił dziewczynę ze swoich objęć i spojrzał w jej zielone tęczówki. Widział w nich strach, smutek, zakłopotanie, ale i nadzieje.
- Nie gniewam się. Kami też nie będzie mieć żalu. - Uzumaki ponownie usłyszała życzliwy głos blondyna - Zapewniam cię o tym. - między nimi zapadła cisza. Czerwonowłosa podniosła głowę, aby móc zobaczyć jego niebieskie tęczówki. Nie kłamał, rozpoznała to patrząc w jego oczy.
- Dziękuję. - wymamrotała i uśmiechnęła się. Była naprawdę szczęśliwa. Zastanawiała się tylko skąd ten przystojny jounin może znać tą historię, ale postanowiła spytać go oto później.
- Czy teraz też chcesz wracać do rodzinnej wioski? - zapytał nagle Minato
- Oczywiście... Muszę załatwić parę rzeczy... Zresztą tęsknię za mamą... - odparła Kushina. Miała wrażenie, że twarz blondyna wyrażała zawiedzenie i smutek, jednak była to tak krótka chwila, iż myślała, że jej się wydawało.
- Rozumiem. Wracajmy do domu. - mruknął Namikaze i ruszył w stronę wyjścia ze cmentarza

~*~

Siedmioletnia blondynka stała teraz przed drzwiami wielkiej rezydencji klanu Uchiha. Już na zewnątrz było słychać gwar rozmów i muzykę. Zapukała w wielkie hebanowe drzwi.
- Kami - chan jak dobrze cię widzieć! - ku jej zdziwieniu otworzył jej Obito, mimo iż była pod domem Itachiego.
- O Kami. Cieszę się, że jesteś. Wyrwiesz nas z tego piekła. - nad ramieniem bruneta pojawił się wcześniej wspomniany mieszkaniec domu.
- Ale o co chodzi? - nim młoda Namikaze zdążyła zadać to pytanie Uchihowie stali już przy furtce prowadzącej do wyjścia na główną ulicę. Szybko podbiegła do przyjaciół.
- Wytłumaczycie mi w końcu co tu się dzieje?! - krzyknęła w końcu zniecierpliwiona blondynka
- Wybacz Kami - chan. - powiedział Obito głupkowato się szczerząc.
- Zlot rodzinny - dorzucił Itachi.
- Teraz rozumiem. Niestety, wpadłam tylko na moment. - Kami rozwiała ich wszelkie nadzieje na uwolnienie się od namolnych ciotek ciągających ich za poliki, wujków porównujących jak marne są umiejętności Obito w porównaniu do Itachiego. Taka była smutna prawda. Dla klanu liczył się tylko Itachi, a Obito był czarną owcą, plamą na honorze rodziny, niepotrzebnym ciężarem. Pomimo tej różnicy chłopcy bardzo się lubili.
- Jaka szkoda. - westchnął z wielką goryczą brunet - W takim razie w czym ci możemy pomóc?
- Przyszłam się pożegnać. Razem z Kushiną wyruszam na tydzień do Wioski Wiru. - uśmiechnęła się do nich.
- Czyli szykuje się tydzień nudy - westchnął Itachi. W tym czasie Obito trzymam już nogi Namikaze i nie miał zamiaru puścić.
- Proszę Kami - chan! Nie zostawiaj mnie samego z Kakashim! Ja tak długo nie wytrzymam! Proszę Kami - chan! - krzyczał brunet.
- Hej, nie będzie aż tak źle. Zawsze masz jeszcze Rin. - zaczęła blondyneczka.
- Ona zawsze bierze jego stronę. Nie wytrzymam z nim tyle. - lamentował dalej Uchiha.
- Dasz sobie radę. Muszę już iść. - Obito niechętnie puścił jej nogi, a Itachi kończył się śmiać z odegranej przed nim sceny.
- Obito wytrwasz z Kakashim. Macie czas, aby się zaprzyjaźnić. Itachi, nie leń się gdy mnie nie będzie, bo inaczej już wkrótce cię pokonam. - Kami pocałowała oboje w policzek i pobiegła w stronę własnego domu.
_______________________________________________________________________
Na wstępie:
Założyłam konto GG z myślą o blogu. Tu macie numer: 46091281. Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach, niech napisze do mnie na ten numer.
Dziś trochę dłuższa notka (bynajmniej jak na moje możliwości). Sama widzę sporo błędów, ale nie za bardzo wiem jak je skorygować, dlatego je zostawiłam. Mam już w głowie pomysł na dalszy ciąg zdarzeń, ale nie mogę się zdecydować na kolejność wątków, w niektórych kluczowych momentach. Z góry zapowiadam wam, że mam w planach podzielić opowiadanie na trzy serie. Pierwsza już dobiega końca. Zdradzę jeszcze więcej mówiąc, że zakończy się po podróży Kushiny i Kami (czyli jeszcze około 3 rozdziałów, albo więcej). No to się dziś rozpisałam. Na tym zakończę, bo za dużo powiem i nie będzie zaskoczenia.
A teraz bonusik. Te obrazki po prostu mnie urzekły.













P.S Zapomniałam o bardzo ważnej rzeczy! DZIĘKUJĘ ZA 2000 WEJŚĆ! Jesteście wspaniali.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział IX


Rozdział IX

Życie w Konoha dopiero się budziło, jednak to nie przeszkadzało pewnej czerwonowłosej kunoichi w treningu. Jej szczupła postać była cała oblana potem. Na twarzy widać było determinacje, ale oczy dziewczyny były smutne. Zapewne jakiś przechodzień uznałby taki widok za niezwykły, a może raczej nienormalny, biorąc pod uwagę wczesną godzinę. Shinobi z kolei, przeszedłby obok osiemnastolatki nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. W końcu jeżeli chce się być silnym, to trzeba ćwiczyć. Jednak ktoś kto ją zna, zauważyłby, że ma ogromy problem, a trening pomaga jej myśleć, szukać rozwiązania. Tak, Kushina, bo takie imię nosiła ów nastolatka, była w rozterce. Minato wyzdrowiał, a to oznacza przebywanie z nim sam na sam. Gdy był chory Kami nie odstępowała go nawet na krok, co było jej na rękę. Później udało jej się unikać go przez dwa tygodnie. Teraz, kiedy oboje mają wolny dzień, będzie chciał wiedzieć skąd ona zna jego matkę. Na pozór proste pytanie, ale w sytuacji, kiedy mama nowego przyjaciela ginie w twojej obronie, sprawa nie jest już taka łatwa. Uzumaki bała się, że rodzeństwo Namikaze ją znienawidzi, odrzuci. Postanowiła wracać do swojej wioski. W końcu uzyskała swój cel. Poznała rodzinę jej ukochanej niani, Katsumi. Może wyszło inaczej niż sobie to wyobrażała, ale misję zakończyła.
- Tu jesteś! - do uszu zielonookiej doleciał wesoły głosik Kami. - Wszędzie cię szukaliśmy.
- Po co? - mruknęła na pozór spokojnie Kushina.
- Choza - sama urządza grilla i zaprasza wszystkie drużyny z mojego rocznika oraz ich sensei.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Wszyscy chcą cię poznać - wypaliła blondynka.
- Z chęcią bym przyszła, ale muszę wracać do mojej wioski. - odparła ognistowłosa. W jej oczach pojawiły się łzy, jednak szybko je powstrzymała. Między dziewczynami zapadła cisza.
- To przeze mnie? - spytała w końcu Kami. Kushina spojrzała na nią zdziwiona.
- Ależ skąd taki pomysł?! Siadaj, wszystko ci wytłumaczę. - Uzumaki nie wiedziała czemu tak się zachowała. Mimo młodego wieku to właśnie Kami wzbudzała w niej największe zaufanie. Odnalazła w niej przyjaciela, kogoś kto ją rozumie, wesprze. Chciała się jej wygadać.
- No usiądź. - powtórzyła zielonooka i sama klapnęła na ziemi. Namikaze, jakby po chwili wahania, zajęła miejsce na przeciwko niej. Uśmiechnęła się lekko.
- Mam nadzieje, że masz dobre wyjaśnienie. - mruknęła jeszcze niebieskooka i utkwiła spojrzenie w Uzumaki.
- Wspomniałam ci przy naszym pierwszym spotkaniu, że mój tata umarł trzy lata temu. To prawda... Zginął w obronie mojej wioski... Wioski Wiru... W końcu to był jego obowiązek jako Uzukage - Kushina zauważyła w oczach Kami wielkie zaskoczenie, ale i trochę bólu. Zapewne blondyneczka przypomniała sobie swoją matkę. - Tego samego dnia zginęła również moja opiekunka i mentorka. To był dla mnie wstrząs. Straciła radość z życia. Moja mama nie umiała mi pomóc... Mieszkańcy Wiru martwili się o mój stan zdrowia, dlatego pewnego dnia, następca mojego ojca wezwał mnie do siebie. Rozkazał mi wyruszyć do Konohy i odnaleźć rodzinę mojej niani. Wtedy wstąpiła we mnie nadzieja... Nadzieja, że ktoś zastąpi mi moją opiekunkę...
- Znalazłaś i dlatego wracasz? - przerwała jej Kami
- Znalazłam, ale boję się powiedzieć rodzinie mojej niani prawdę, dlatego wracam. - odpowiedziała Kushina. Wstała i się otrzepała.
- Chodźmy do domu. Muszę się spakować. - odezwała się Uzumaki
- Nigdzie nie jedziesz! Tak nie można. Rozumiem, że ci trudno, ale nie pozwolę ci na takie zakończenie sprawy. Trzeba zrobić inaczej. Pójdziemy do twojej wioski, odpoczniesz tam, zastanowisz się, spotkasz z mamą i przyjaciółmi, a po tygodniu jestem pewna, że znajdziesz rozwiązanie i z nim wrócisz do Konoha. - powiedziała Kami. Jej głosy wydawał się silny i pełen determinacji. Naprawdę wierzyła w to, co mówiła. Na dodatek jej słowa dodawały nadziei czerwonowłosej, że wszystko będzie dobrze.
- Ale jak to my? - zdziwiła się Kushina
- Idę z tobą. - zawołała wesoło Namikaze i ruszyła biegiem w stronę domu. Zielonooka stała jeszcze chwilę na środku polany, po czym uśmiechnęła się lekko i pobiegła za dziewczynką.

Ani Uzumaki, ani Kami nie zdawały sobie sprawy, że całej ich rozmowie przysłuchiwał się Minato, który teraz domyślił się prawdy, dlatego nie miał zamiaru zadawać ognistowłosej trudnych pytań. Nie miał też w planach przerywać ich podróży. Od teraz zaczął się dla wszystkich nowy rozdział życia.

_______________________________________________________________________
Wiem, że rozdział ma wiele do życzenia, ale naprawdę dawno nic nie pisałam. Czuję się jakbym pisała wszystko od nowa. Do tego znalazłam kilka wątków, których wcześniej nie przemyślałam i teraz muszę je  dopracować. Między innymi ten rozdział jest wstępem do wątku, który pozwoli nam na rozpoczęcia kolejnego, dzięki któremu wyjaśni się kilka moich niejasności. No i pomińmy fakt, że źle wykreowałam jedną z postaci drugoplanowych, a bynajmniej zbyt szybko jest taka jaka miała być... Tak wiem, skomplikowane i sama nie wiem po co to piszę ;D Dziękuję, za wszystkie komentarze i mam nadzieje, że i inni się przełamią. Każdy komentarz daje mi prawdziwą radość. A teraz mały bonusik.

Zastanawiam się czy, aby tak nie powinna wyglądać Kami kiedyś?


Albo może tak?


Lub tak jak ta dziewczyna w środku?


A teraz ktoś inny niż Kami... Ostatni grałam w RPG i zastanawiałam się jak wyglądałby siostra Kakashiego... Oto co znalazłam!










niedziela, 20 stycznia 2013

Wielki powrót!

Na początek gomen za długą nieobecność, ale od rozpoczęcia się moich ferii byłam na kadrze...nie ukrywam, zaprezentowałam się bardzo dobrze i trenerka dała mi do zrozumienia, że mam czekać na następne powołanie. Teraz wróćmy do mojego bloga... Bardzo dziękuję za tak długi anonimowy komentarz. Co do tego z kim będzie Kami, mam trzy typy i nie mogę się zdecydować... Nowa notka pojawi się najpóźniej do końca tygodnia. No i to by było na tyle, bay!