sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział XVI

Rozdział XVI

Z dedykacją dla wiernych czytelników...

Minęły cztery dni od wydarzeń w Wiosce Wiru. Wrócili do wioski. Kami nie wiedząc czemu, nie mogła sobie poradzić z tym, co tam zaszło. Wojna wkrótce się zacznie. Nic nie będzie jak do tej pory, wszystko się zmieni. Zginą ludzie. To nieuniknione. A ona może się okazać się kartą przetargową. Zresztą co ona sobie myśli. Już teraz świat stoi na głowie. Kushina zamknęła się w sobie, stała się sierotą. "Jak ty" podpowiadał je w głowie cichy głosik. Rozmawiała tylko z Minato, chociaż zdaniem młodej Namikaze, tak było lepiej. Liczyła, że w końcu zrozumieją, że powinni być razem. Jednak dzisiaj  niepewna przyszłość była jak za mgłą. Kami miała większy problem. Ubrana w czarne szaty zmierzała w stronę cmentarza, aby uczcić pamięć mieszkańców Wiru, aby ich pochować. Wczoraj, nim zasnęła obiecała sobie, że wejdzie tam i będzie wspierać Uzumaki. Stanęła przed bramą. Jak ma tam postawić swoją stopę?! Przecież wtedy wszystko się urzeczywistni?! Nie stanęła nigdy przed grobem matki, ani ojca, bo nie chciała pogodzić się z prawdą, więc dlaczego ma tam wejść dla ludzi, których prawie nie znała. "Kushina" głos w jej umyśle znowu wtrącił się w życie. Nie uczestniczyła w pogrzebach rodziców, nie zaniosła im kwiatów. Była złą córką... I złą siostrą, bo przecież zostawiła Minato w takich dniach samotnie. "Ale teraz możesz to naprawić". Przeklęty głos. Odwróciła głowę od mogił. Ktoś stał pięć metrów za nią. Powiedziałaby, że to Kakashi Hatake, ale szare włosy nie wygrywały z grawitacją. Przyglądała mu się dłużej, aż w końcu chłopiec jakby czując na sobie spojrzenie uniósł oczy. To jednak Kakashi.
- Czemu tak stoisz? - zapytali równocześnie. Dziewczynka zacisnęła zęby. Zapewne znowu jej będzie dogryzać z powodu jej lęku. Ale w Wiosce Wiru okazał się dla niej wielki wsparciem...
- Nie chcę tam wchodzić. - znów powiedzieli te same słowa, w tym samym momencie. Miedzy nimi zapadło nieme pytanie "Dlaczego?". Cisza zaczynała być przytłaczająca.
- Bo wszystko stanie się prawdą... - Ponownie wypowiedzieli to równo. Tym razem nie mogli się na siebie nie spojrzeć. Hatake mimowolnie się uśmiechnął. Kto by pomyślał, że to "młoda" będzie mieć taki problem jak on? Może w końcu trzeba zakopać topór wojenny?
-Więc... - zaczął nieudolnie Kakashi.
- Więc... Może... - Kami również próbowała coś powiedzieć.
- Zróbmy to razem? - po kolejnym równocześnie zadanym pytaniu roześmiali się. Szaro włosy zrównał się z Namikaze i ramię w ramię przekroczyli bramy cmentarza. "Zakopmy spory... Na chwilę" - pomyśleli oboje.

Ceremonia była najpiękniejszą jaką Kami w życiu widziała. Może dla tego, że była zarówno pierwszą? Przez cały czas nie wymieniła z Kakashim ani słowa, jednak to nie było potrzebne. Bez tego potrafili postanowić, że razem odwiedzą swoich rodziców zaraz po pogrzebie mieszkańców Wiru. Każde z nich płakało, ale i w tej sprawie wiedzieli, że to zostanie między nimi. Od tego momentu kolejne dni mijały lepiej, sprawniej, Kushina "wróciła" do "świata żywych", mimo zbliżającej się wojny zaczęli żyć normalnie, o ile to było możliwe. Bynajmniej znowu zaczęli się kłócić.

Minato siedział na fotelu przed domem z kubkiem kawy w ręce. Wzrok miał utkwiony w oddali, a ciepłej cieczy nawet nie tknął. Jako zaufany człowiek Hokage wiedział, że negocjacje trwają. Może uda im się odwlec wojnę? Miałby więcej czasu na porządne wyszkolenie team'u siódmego oraz przygotowanie Kami. No i... więcej czasu, aby podjąć decyzję odnośnie Kushiny. Nic nie mógł poradzić na to, że się zakochał, ale w ostatnim czasie Uzumaki tyle przeszła, iż nie chciał jej dorzucać kolejnego "ciężaru". Nagły huk wyrwał go z zamyśleń.
- Eh... Minato, mógłbyś w końcu naprawić te belki w daszku. Nawet człowiek nie może się spokojnie popalać. - potężna postać Jiraiyi  próbowała podnieść się z posadzki.
- Ach tak... Jakoś nie mogę się za to zabrać. - Jednak uśmiech na twarzy blondyna świadczył, że nie śpieszyło mu się z naprawą. - Co cię sprowadza Ero - sennin?
- Chyba dobrze wiesz. - odparł już poważny Pustelnik. Zajął miejsce naprzeciw niebieskookiego.
- Wieści ze szczytu? - Minato wreszcie przypomniał sobie o kawie i wziął mały łyk z kubka.
- Tak. Wojna przeciągnięta aż o rok. W Skale wybuchła niespodziewana wojna domowa. - Jiraiya przyjrzał się swojemu uczniowi. Zmienił się odkąd go poznał. Dorósł. - Wiesz co chcę zrobić?
- Hai, Ero - sennin? Daj mi miesiąc. Później możesz zabrać Kami na ten trening.
- Wystarczająco. Wiesz, że ma dziewczyna świetną kontrolę chakry? Rozwinę to w tym czasie. Byłaby świetną medic - nin. - Sannin rozciągnął się.
- Zadaję sobie z tego sprawę. Bycie medykiem to jej marzenie, ale najpierw niech nauczy bronić siebie. - Na twarzy Namikaze pojawił się smutny uśmiech.
- Zobaczysz, będzie lepsza od Tsunade. - wstał i odszedł w stronę miasta.- "Tak jak ty już przewyższyłeś mnie".

Z głębi domu, a dokładniej z kuchni, obu panom przyglądała się czerwonowłosa kobieta. Uśmiechała się za każdym razem, gdy robił to blondyn i za każdym razem, kiedy się smucił jej oczy traciły blask. O tak, stanowczo się od niego uzależniła. Zakochała się. Szybko poderwała się w stronę zlewu, kiedy Minato wstał z fotela i wszedł do domu. Stanął we framudze drzwi. Uśmiechnął się niepewnie.
- Kushina? - zaczął chłopak. Uzumaki zakręciła bieżącą wodę i spojrzała w niebieskie tęczówki Namikaze.
- Nie miałabyś ochotę gdzieś wyskoczyć dziś wieczorem? - zagadnął Minato wracając do swojej codziennej pewności siebie.
- Masz na myśli randkę? - odparł niby żartem.
- Tak. Tak, randkę. - Napięcie zaczęło wzrastać. Serca obojga przyśpieszyły.
- Okey. Dobrze. - Kushina starała się zachować obojętność, ale słabo je to wychodziło.
- To dobrze, że... dobrze. - Były to ostatnie słowa jakie blondyn wypowiedział nim wybiegł z pomieszczenia.
_________________________________________________________
I stop... W końcu musicie mieć jakiś nie dosyt. Myślę, że nie jest aż taki zły ten rozdział i wam się spodoba. Ciągle zapraszam do komentowanie, bo brak komentarzy to brak motywacji. Piszę, aby pisać, jednak wtedy wiem co robię źle jeśli mi o tym napiszecie.

Dobranoc :*