wtorek, 14 maja 2013

Kroniki Woli Ognia


Letnie słońce chowało się za horyzontem Konohy nadając niebu kolory różu i pomarańczy, a drzewom odcienie fioletu. Ciepły wiatr delikatnie poruszał liśćmi, jakby zapraszał je do tańca. Kwiaty powoli zamykały swoje kielichy szykując się do snu. Dzisiejszy wieczór zdawał się roztaczać jakąś magiczną moc, ale dziewczynka, ćwicząca na jednym z setek pól treningowych Wioski Liścia, nie zauważała tego. Była zbyt pochłonięta wyżywaniem się na drewnianym palu. Jej długie czarne włosy związane w warkoczy wyróżniały się na tle kolorowego nieba, jasna cera wyglądała jakby nigdy nie miała do czynienia z promieniami słonecznymi. Błękitne oczy podkreślało kimono przewiązane w pasie różową, szeroką chustą. Wyciągnęła shurikeny z kabury przywiązanej do lewej nogi i wyrzuciła broń w kierunku tarcz porozwieszanych na konarach drzew. Chwilę później coś cicho kliknęło, a w jej stronę poleciały noże kunai. Z gracją i niespotykaną u dzieci w jej wieku szybkością ominęła wszystkie pociski. Uśmiech zadowolenia zagościł na twarzy dziewczynki i jeszcze bardziej się powiększył, kiedy otaczającą ją ciszę przerwały pojedyncze oklaski.
- Całkiem, całkiem. - W tych prostych słowach ciemnowłosy przybysz ocenił wyczyny dziecka.
- Tato! Co ty tutaj robisz?! Myślałam, że jesteś na misji! - niebieskooka podbiegła do mężczyzny i mocno go przytuliła. Podniosła głowę, aby móc mu się dokładnie przyjrzeć. Czarne, przenikliwe spojrzenie było utkwione w oddali, oprócz dwóch charakterystycznych rys na bladej karnacji nie było widać żadnych blizn, co utwierdziło dziewczynkę w przekonaniu, że zadanie zostało zakończone pomyślnie, włosy sięgające do łopatek były w małym nieładzie, w ogóle niepasującym do jej ojca - Itachiego Uchihy.
- Uwinąłem się szybciej. W końcu jutro zaczynasz swój egzamin na chunnina. - odezwał się ciemnooki. - Zresztą, powinnaś już być dawno w łóżku, musisz się wyspać. - mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał na córkę.
- Nie chcę iść spać... Chciałabym jeszcze pójść na grób mamy. - wyjaśniła smętnym głosem.
- Też z chęcią ją odwiedzę, Itami. - Itachi poczuł jak dziewczynka łapie go za dłoń. Przyjrzał się jej przenikliwie. Rosła i co raz rzadziej chciała chodzić trzymając go za rękę, robiła tak tylko wtedy kiedy czegoś chciała. Cierpliwie czekał aż Itami się odezwie.
- Tato... Jak mama poradziła sobie z egzaminami... Jak poszło jej w Lesie Śmierci? - dziewczynka aż przystanęła w oczekiwaniu na opowieść. Uchiha wesoło się roześmiał nim odpowiedział.
- Ach... Twoja mama? Cóż... Była prawdziwym asem! A więc...

~*~
 Minato Namikaze siedział w kuchni swojej rodzinnej rezydencji popijając kawę. Z zachwytem widocznym w błękitnych oczach wyglądał za okno. Świt w Konoha jest naprawdę piękny. Zawsze wydawało mu się, że cały świat budzi się do życia. Ptaki śpiewają tylko sobie znaną melodie, wiewiórki skaczą z drzewa na drzewo w poszukiwaniu orzechów, sowy znikają w swoich dziuplach, a dla mrówek zaczął się kolejny pracowity dzień. Jednak coś mu nie pasowało do codziennego krajobrazu. Mianowicie czemu zające plątały się w okolicy warzywnego ogródka jego siostry? Już kiedyś mięli taki problem. Zające wyjadały wszystkie uprawiane marchewki  aby tego uniknąć Kami regularnie dokramiała te zwierzęta. Coś musiało ją zatrzymać. Na ogół, o tej porze, jest już dawno na nogach, a w oddali widać tylko długie uszy najedzonych wieloskoczków. Blondyn odłożył kubek ciepłej cieczy po czym wstał z głębokim westchnieniem i ruszył w stronę schodów. Powoli, nie śpiesząc się wszedł na drugie z trzech pięter. Zapukał do drzwi znajdujących się na końcu beżowego korytarza. Nikt nie odpowiedział. Zastukał w drewno jeszcze raz, głośniej i pewnie. Dalej cisza.
- Kami! Wstawaj! Bo spóźnisz się na egzamin! - krzyknął zrezygnowany.
- Ale ja nie chcę! - odparł mu piskliwy głosik świadczący, że jego posiadacz dużo płakał. Minato westchnął i poprawił swoją kamizelkę jounina. Zapowiadał się ciekawy dzień.
- Ale czemu? - żadne inne pytanie nie przychodziło mu na myśl. Po chwili zastanowienia brzmiało ona naprawdę głupio. - Wpuść mnie do środka! Pogadamy na spokojnie! - milczenie zdawało się opanować cały dom - Kami! Mam cię wyciągnąć stamtąd siłą?! - dalej to samo. - Sama tego chciałaś! - właśnie w tym momencie drzwi się uchyliły i nim chłopak zdążył się zorientować tuliła się do niego burza blond włosów, tak bardzo podobnych do jego. Wziął dziewczynkę na ręce po czym skierował się do salonu siadając na kanapie i usadawiając siostrę na kolanach.
- Czego się boisz, Kami? Na części pisemnej poradziłaś sobie świetnie! - zaczął rozmowę.
- To Las Śmierci, aniki. Na dodatek nie będziemy mogli używać chakry! - strumień łez wylał się z niebieskich oczów młodej Namikaze.
- Tylko tym się przejmujesz? - zdziwił się jounin. Zadaniem tegorocznych geninów, chcących zostać chunninami jest prześć przez Las Śmierci bez pomocy chakry. Nie wydawało mu się to zbyt trudne, zwłaszcza dla Kami. Była szybka, zwinna i sprytna. Czego więcej potrzeba?
- Tylko?! Ty nic nie rozumiesz. - mała zeskoczyła mu z kolan i zaczęła chodzić w kółko. - Bez chakry! Opierać się na sile swojego ciała! Moim atutem jest szybkość wzmocniona właśnie chakrą! Ale w Lesie bardziej przyda się siła, której mi brakuje! Nawet przy rzutach shurikenami używam chakry! - więc tu tkwił problem. Jakby spojrzeć na to z tej strony Kami rzeczywiście stała na przegranej pozycji, ale Minato w nią wierzył, nie mógł pozwolić się jej poddać, na pewno nadrobi siłę techniką.
- I to jest powód! Ty potrafisz ruszyć głową, uwierz w siebie! - puknął ją lekko w czoło, jednak dziewczynka dalej nie wyglądała na zadowoloną. Postanowił zagrać inaczej.
- Kakashi na pewno by nie zrezygnował. Nawet kpiłby z twojej postawy. Najwyżej powiem mu, że stchórzyłaś. - Minato wstał i ruszył do wyjścia. Tylko czekał na...
- Hej, stój! Kto powiedział, że odpuszczam! Za dziesięć minut będę gotowa! - blondynki już nie było w salonie. Chłopak czekał właśnie na to. Uśmiechnął się triumfalnie i poszedł zrobić śniadanie dla siostry.

Dochodziła godzina ósma trzydzieści, kiedy najmłodsza z rodu Namikaze szła w stronę Lasu Śmierci. Miała jeszcze dobre pół godziny, gdy nagle wśród tłumów dostrzegła szarą czuprynę. Z gracją godną kota wskoczyła na dach po czym równie zwinnie wylądowała obok młodego chłopca, o jakieś dwa lata starszego od niej.
- Co ty tu robisz? - burknął na przywitanie.
- Dziwię się, że cię przepuścili, Hatake. - odparła z głową wysoko uniesioną do góry. O, nie! To nie w jej stylu! Nie da sobie w kasze dmuchać!
- To samo mogę powiedzieć o tobie, młoda. - zripostował szaro włosy  Dziewczynka przyjrzała mu się dokładnie. Włosy jak zawsze wygrywały z prawem grawitacji, ciemne oczy nawet nie raczyły na nią spojrzeć, czarny uniform świadczył o gotowości do zadania.
- Raczej nie sądzę, dobrze wiesz, że sprawdziany to dla mnie drobnostka. - odpowiedziała dumnie.
- Może i tu masz rację, ale jakim cudem w ogóle wpuścili na sale takie chucherko. - chłopiec lekko się uśmiechnął widząc, że blondynka wygląda jakby miała się na niego rzucić. Trafił w jej czuły punkt.
- Wiesz Kakashi, teraz to ty masz słuszność. - tymi słowami bardzo zaskoczyła Hatake. - No, ale wiesz, egzaminatorzy to najlepsi ninja, umieją gołym okiem rozpoznać taki talent jak mój. - zaśmiała się cicho. Rzadko kiedy używała przechwałek przy kłótniach, ale dla Kakashiego często brakowało jej odpowiedzi.
- Jejku, zaraz się pozabijacie. - dobiegł ich głos Itachiego Uchihy. I Kami i Kakashi uśmiechnęli się na jego widok, był on przyjacielem obojga.
- To nie ja zaczęłam! - burzyła się Namikaze.
- A właśnie, że ty! - sprostował Kakashi.
- No tak, Pan Idealny nie mógłby złamać zasad dobrego wychowania, dopóki ja nie zrobię tego pierwsza! - szykowała się kolejna kłótnia. Ludzie zaczęli schodzić im z drogi. Każdy mieszkaniec Konohy wie, że jeśli zaczyna się bitwa Namikaze vs Hatake, należy usunąć się z pola rażenia, bo poleje się krew.
- Oj dajcie spokój! I tak każdy wie, że ja jestem najlepszy! - wypowiedział się Itachi, przy czym dla efektu poprawił swoje czarne włosy.
- Pff! Narcyz Uchiha! Tak powinieneś się nazywać. Przekonajmy się! Kto pierwszy ten lepszy! Widzimy się przed Lasem Śmierci! - Kami już nie było. Przecież to był ich kolejny wyścig na "śmierć i życie".

- Wleczecie się jak ślimaki. - mruknęła blondynka losując numer bramy, z której wystartuje. Jej koledzy nie wyglądali na zadowolonych. Jak zwykle przegrali. Jedno trzeba było przyznać, Kami Namikaze nie miała sobie równych w szybkości, ale czego można było się spodziewać po siostrze Żółtego Błysku.
- Jakie macie numery? - spytał Itachi, który zdążył pogodzić się z porażką.
- Siedem. Może być. - odparła niebieskooka.
- Czterdzieści trzy, a ty? - powiedział Kakashi przygaszonym tonem. " Teraz widać kto nie umie przegrywać" pomyślała Kami.
- Dwadzieścia osiem. - westchnął Uchiha - To do zobaczenia za trzy dni. - każdy ruszył w swoją stronę.

~*~

- I co było dalej?! Dopiero historia się rozkręcała! - wrzeszczała Itami obskakując ojca dookoła.
- Zaraz opowiem dalej. Tylko... - zaczął się tłumaczyć Itachi. Mimo bólu jaki przynosiły wspomnienia zmarłej żony lubił o tym rozprawiać. Miał wtedy pewność, że o niej nikt nie zapomni, a ona zdawała się być wtedy naprawdę blisko.
- Tylko, co? - dopytywała się młoda Uchiha.
- Zobaczyłem zająca... - roześmiał się Itachi. Córka spojrzała na niego niezrozumiale.
- Chyba musisz być zmęczony, tato. Co śmiesznego jest w jakiś tam uszatych zwierzakach?! - zirytowała się Itami.
- Zrozumiesz, gdy usłyszysz historię do końca...

~*~

Kami pewnym krokiem weszła do Lasu Śmierci. Od teraz miała trzy dni, aby dotrzeć do wierzy, która znajdowała się w sercu Lasu. Iść przed siebie, nic prostszego  Musiała przyznać, wysokie ciemna drzewa wydawały się trochę straszne i mroczne, a gigantyczne robale były naprawdę obrzydliwe, ale nie bała się. Z zadowoloną miną człapała po prostej ścieżce, aż do momentu, kiedy zdała sobie sprawę, że chodzi w kółko. Wcale jej się to nie uśmiechało, zwłaszcza, że straciła już dwa dni drogi.
- Itachi i Kakashi na pewno są już na miejscu. - rozmyślała. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie było widać innych uczestników, ani zwierząt. Z jednaj strony dobrze, bo była bezpieczna, ale z drugiej ile można żyć w samotności. Z czasem każdy oszaleje. Na dodatek pomyliła plecaki i zamiast bagażu przygotowanego z myślą o egzaminie, wzięła torbę z marchewkami, którymi miała nakarmić zające. Westchnęła głęboko. Ile można jeść to pomarańczowe ohydztwo ! Coś w krzakach nagle się poruszyło. Rzuciła w tamtą stronę kunai i natychmiast czmychnął stamtąd uszaty skoczek. I wtedy w jej głowie pojawił się pomysł.

Do końca egzaminu zostały niecałe dwie godziny. Minato naprawdę zaczynał się denerwować. Umówił się z innymi jouninami, że to właśnie on przywita Kami, ale ona jeszcze się nie pojawiła. Itachi i Kakashi zjawili się zaledwie pięć godzin po rozpoczęciu testu. Podejrzewał, że jego siostrze nie zajmie to więcej czasu, ale kiedy odkrył, że zostawiła swój pakunek w domu zaczął się martwić. Spojrzał na zegar. Jeszcze pół godziny. Z przejęcia zaczął krążyć po wierzy. Co chwila zerkał za okno. W duchu już wymyślał słowa jakimi pocieszy dziewczynkę, kiedy minutę przed czasem dobiegł go znajomy krzyk radości. Szybko zbiegł przed wejście do budynku z numerem siódmym. Itachi i Kakashi stali już na miejscu z lekkimi uśmiechami.
- Zaliczone! Zdałaś! Czas kończy się właśnie teraz. - powiedział Minato przerywając okrzyki siostry. Przyjrzał się jej środkowi transportu. Osiem zająców zaprzężonych było do małego powoziku zrobionego z gałęzi. Teraz zwierzęta zajadały marchewki, które były przyczepione do kija przypominającego wędkę. Z błyskiem w oku spojrzał na Kami. Miał rację. Wystarczy ruszyć głową. Żaden siłacz nie wpadłby na pomysł, aby dojechać do wierzy w zajęczym zaprzęgu. Aby dokonać czegoś takiego trzeba było się nazywać Kami Namikaze!

~*~

Śmiech młodej Uchiha rozbrzmiewał w całej Konoha. Słońce już dawno zaszło ustępując miejsce swojemu znajomemu, Księżycowi. Noc była czasem, kiedy umarli wracali do życia. Itachi właśnie zobaczył ducha... ducha swojej żony... w swojej córce. Uśmiechnął się lekko. Itami była taka ja jej matka. Urocza, zabawna, zgryźliwa, mądra, pomysłowa i zaskakująca. Uważajcie egzaminatorzy! Tego roczny test na chuunina zapowiada się naprawdę ciekawie!

________________________________________________________
Wiem, wiem, wiem... Wy tu czekacie na rozdział, a ja znowu one - shoty dodaje. Wybaczcie, ale zbliża się scena walki, a ja najzwyczajniej w świecie boję się, że sobie nie poradzę z tym tematem i dlatego tak się ociągam z napisaniem nowego rozdziału. Ale mam nadzieje, że chwilowo jesteście zadowoleni. Miłego tygodnia!

Tak sobie wyobrażam Itami: