piątek, 28 listopada 2014

Rozdział XIX cz.II

ROZDZIAŁ XIX cz.II

Z dedykacją, dla wszystkich, którzy chcą kierować swoim losem...

Nigdy nie myślałam, że ucieszę się na jego widok. Pierwszy raz miałam ochotę go uściskać i nosić na rękach. Stałam naprzeciw Kakashiego Hatake, patrząc na niego z uwielbieniem i niemym błaganiem w oczach. Proszę Hatake, zabierz mnie stąd, uratuj przed złą wiedźmą - Tsunade. Sam szarowłosy przyjrzał się najpierw mi, a następnie przeniósł wzrok na Hokage.
- Chciałaś się ze mną widzieć, Piąta? - Serio, Stary, serio?! Tylko na tyle cię stać?!
- Ym, tak. - Ślimacza Księżniczka nie za bardzo wiedziała co powiedzieć Hatake. W sumie, wezwanie jounina było tylko pretekstem dla pozbycia się Naruto. Mimo wszystko, Tsunade nie przyznałaby się do tego przed samym zainteresowanym, dlatego postanowiłam się wtrącić.
- Tak, masz mnie oprowadzić po wiosce, powiedzieć jak mnie znalazłeś i tak dalej. - Wstałam i wyszłam ciągnąc za sobą Kakashiego i rzucając jakieś pożegnanie w stronę Hokage. Po wyjściu z budynku skierowałam się w stronę swojego domu. Mam nadzieję, że w ogóle istnieje, skoro nikt nie wie kim jestem. Hatake szedł zaraz za mną. Dalej trzymałam go za nadgarstek, brak oporu z jego strony wydawał się dziwny i odnosiłam wrażenie, że jeśli chociaż rozluźnię uścisk Kakashi zniknie. Nagle szarowłosy zatrzymał się. Pomińmy fakt, iż był jak kotwica dla statku i z tego powodu prawie się wywaliłam. Zaryzykowałam, puściłam jego rękę i stanęłam naprzeciwko niego.
- Ponoć nie znasz wioski. Dokąd idziesz, Mała? - To powinien być moment, kiedy wymyślam jakąś błyskotliwą odpowiedz, ale przecież nazywam się Kami Namikaze...
- Ej! Wcale nie jestem mała! Nie wysoka, nie duża, przeciętnego wzrostu... Ewentualnie Młoda. - Kłótnia na pewno odwróci jego uwagę od pytania. Brawo! Jestem geniuszem!
- Młoda... Też może być, ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie, Mała. - Okey, może nie do końca zadziałał mój plan. Westchnęłam. Czas zagrać w otwarte karty. W najgorszym wypadku zamkną mnie w zakładzie psychiatrycznym. A co mi tam!
- Pomyślisz, że jestem dziwna...
- Wątpię... - Spojrzałam na niego z politowaniem. Usłyszy moją historię i na bank zaprowadzi mnie do lekarza. - Już tak myślę. - I dzięki tym słowom, zdałam sobie sprawę, że ten świat wiele się nie różni od mojego. Może nawet mogłabym tu zostać.
- Dzięki za wsparcie. - Burknęłam i zaczęłam streszczać zdarzenia z ostatnich dni? Godziny, albo lat?!

Kakashi spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Lekkim uśmiech błąkał się po jego twarzy. Zauważyłam to, po zmarszczeniach na jego masce.
- Najwidoczniej tak miało być. Nic się nie dzieje bez przyczyny. - Zaczął Hatake. Nie rozumiem do czego dąży. Ale jest postęp, idziemy teraz w stronę mojego domu, oczywiście, jeżeli w ogóle  stoi.
- Nie spodziewałam się tego po tobie. Byłej raczej zadufanym w sobie bachorem, którego nie sposób zmusić do uwierzenia w coś, czego nie obejmuje instrukcja obsługi. - Mężczyzna zaśmiał się. Spodobał mi się ten dźwięk. Trochę przypomina mi śmiech Minato. Taki szczery, z lekkim pobłażaniem na moje wyobrażenia. Zapadła między nami cisza. Chciałam zadać wiele pytań, ale nie wiedziałam od czego zacząć. Zbliżaliśmy się do dzielnicy Uchiha, kiedy przyszła mi na myśl jedna osoba...
- Moglibyśmy odwiedzić Itachiego? - W sumie nie wiem, dlaczego pytam o pozwolenie. Zawsze robiłam co chciałam.
-To nie jest dobry pomysł... Nie powinnaś wiedzieć wszystkiego, Mała. On... Nie jest taki jakim go pamiętasz... - Zatrzymałam się. Co chce przez to powiedzieć?! Posłałam szarowłosemu pytające spojrzenie.
- Posłuchaj Kami. Twój świat czeka ciężka próba. Musisz chronić swoich bliskich, swoją wioskę. Zapewnij Naruto rodziców. - Oficjalny ton, sprawił, że cały czas stałam wyprostowana i wpatrywałam się w twarz Kakashiego. - Jesteś w niebezpieczeństwie. Uważaj na siebie. - W tym momencie usłyszałam świst i poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Upadłam na ziemię. Dookoła widziałam własną krew.
- Uratuj świat przed ciemnością serca. 

- DLACZEGO?! - Z krzykiem poderwałam się do pozycji siedzącej. Spojrzałam się na swoje ręce... Były małe jak u dziecka. Nogi, również były krótkie jak przed wypadkiem z Tsunade. Ja sama byłam ubrana w białą piżamę szpitalną i siedziałam w śnieżnej pościeli szpitalnej, a po mojej prawej stronie siedział mój brat z Kuschiną. Minato patrzył na mnie z uśmiechem. Poczułam ukłucie żalu. Sprawiam mojemu aniki tyle problemów, a on był cały czas przy mnie.
- Minato... Przepraszam. - Starszy Namiaze usiadł na skraju łóżka i przytulił mnie. Co chwilę powtarzał, że to on powinien przeprosić i że nigdy więcej, nie ma go tak straszyć. Nie zauważyłam kiedy Kuschina zostawiła nas samych.

POWRÓT DO NARRACJI TRZECIOOSOBOWEJ

Minął tydzień odkąd Kami wróciła ze szpitala do domu. Całe to zdarzenie z byciem dorosłą uznała za sen, mimo tego, nie zamierzała ignorować przestrogi Kakashiego. Po za tym, dla jego młodszej wersji starała się być milsza. Codziennie trenowała swoją sprawność fizyczną i kontrolę chakry. Ma zamiar opanować moc Lis, żeby już nikt nie musiał ginąć z jego powodu... z jej powodu. Teraz, późnym wieczorem, Kami siedziała w kuchni i popijała herbatę. Naprzeciwko niej zajmował miejsce Minato. Studiował jakieś zwoje. Jego kamizelka jounina wisiała swobodnie na oparciu od krzesła. Młoda Namiaze po raz kolejny utonęła we wspomnieniach.

Wysoki mężczyzna szykował w kuchni śniadanie, kiedy do pomieszczenia wpadła mała dziewczynka.
- Nie, Kami. - Powiedział blondyn nim dziewczynka zdążyła się odezwać.
- Ale dlaczego tato?! Proszę, pozwól mi przymierzyć twoją kamizelkę jounina. - Młoda Namikaze aż tupnęła nogą ze złości. - Dlaczego tato?!
- Bo to wielka odpowiedzialność, która może cię nawet zmiażdżyć. Sukces idzie na twoją chwałę, ale porażka...Zapada w pamięć na dłużej... - Mężczyzna patrzyła przez chwilę córce w oczy, a potem przeniósł wzrok na wejście do kuchni, a poprawnie, syna stojącego w wejściu.
- Prawda, Minato?
- Najszczersza, tato...

Kami z zapałem w oczach zerknęła na postać brata.
- Minato? - Blondyn nie zareagował.
- Minato! - Chłopak leniwie podniósł głowę, tylko po to by wyjrzeć za okno, a potem wrócić do lektury.
- Minato, nie ignoruj mnie! - Dziewczynka tupnęła nogą, a jej brat się roześmiał.
- Dawno tego nie robiłaś. - Mruknął łaskawie obdarzając ją uwagą. Blondyneczka uśmiechnęła się lekko, ale szybko spoważniała.
- Bo dorosłam. I chcę rozwijać się dalej... - Starszy Namikaze przestał przekładać zwoje. Wstał i oparł się o zlew.
- Co masz na myśli, siostrzyczko? - Kami wahała się jeszcze przez moment, aż w końcu pewnym głosem oznajmiła...
- Chcę wyruszyć na trening ze Zboczonym Pustelnikiem... - Mała jak zwykle nie pytała o zdanie. Wszystko musiało być tak, jak ona chce. To się raczej nigdy nie zmieni.
- A co on na to? - Na to pytanie wspomniany Sannin odpowiedział osobiście wyłaniając się niespodziewanie z głębi mieszkania.
- Jestem gotowy do drogi!

Koniec serii I