niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział XIX cz. I

Cześć! Dawno mnie nie było! Rozdział od miesiąca leżał nieskończony, ale w końcu się udało. Jest naprawdę długi! I tworzy w pewnym sensie osobną historie...Ale ma bardzo ważny wpływ na ciąg dalszy... Zapraszam do czytania!

Rozdział XVIII cz.II

Z dedykacją dla tych pełnych wiary w cuda...

Nie, to stanowczo nie jest śmieszne! Rytmiczne pikanie jakieś maszynki stale brzęczy mi w głowie! Wolę nie otwierać oczu! Nawet domyślam się co zobaczę! Okey, trzeba spróbować i się upewnić... Raz.. Dwa... Trzy... Głupi biały sufit i głupie białe ściany! Szpital! Wiedziałam! A niech to, znowu w coś się wpakowałam! Ale zaraz! Skoro tu jestem, to Minato też tu musi być! Zawsze jest! Obejrzałam się na lewo. Durne krzesło, durne okno i durny stolik. Przeniosłam wzrok na prawo. Durne szafka z lekami i jeszcze bardziej durna aparatura, a po moim kochanym braciszku ani śladu. Czyżby aż tak bardzo się gniewał za moją pomoc przy randce z Kushiną? Przecież za każdym razem kiedy budziłam się w szpitalu on było obok... A robiłam gorsze rzeczy... Skoro tak się sprawy mają, to coś się musiało stać... Może te okno nie jest takie durne, za jakie je miałam? Odłączyłam od siebie wszystkie kabelki i wstałam z łóżka. Z niepokojem zdałam sobie sprawę, że moje nogi sięgają posadzki. Stanęłam. Sufit, mimo że nadal odległy, znajdował się bliżej mojej głowy. Okno zaczeka. Ruszyłam w stronę szklanej szafki z lekami. Wpatrywałam się w dziewczynę, właściwiej kobietę, odbijającą się w niej. Długie blond włosy, niebieskie oczy, delikatne rysy twarzy, smukła sylwetka... Mogłabym być to ja, gdyby nie fakt, że kobieta miała odpowiednie kształty, ponad dwadzieścia lat i co najważniejsze sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu! Ręka kobiety powędrowała do twarzy, na której pojawił się grymas zaskoczenia. To chyba jednak ja... Tylko czemu starsza o jakieś piętnaście lat?! Hałas na dworze przypomniał mi o planie odnośnie okna. Nie ma co panikować! Stało się coś, co sprawiło, że jestem dorosła! A może przespałam tyle lat w śpiączce spowodowanej rozcięciem głowy po wpadnięciu na Tsunade?! Nie ważne. Trzeba się dostosować. Podeszłam do parapetu. Zawahałam się nim przekręciłam klamkę moich "wrót do świata żywych". Raz się żyje! Zamknęłam oczy i wykonałam ruch nadgarstkiem. Lekki powiew powietrza i wyraźniejsze krzyki uświadomiły mi, że czas zderzyć się z rzeczywistością!
Byłam na jakimś czwartym piętrze. Jak dla mnie pikuś. Chociaż lepiej tutaj zostać i się czegoś dowiedzieć. Trudno. Na razie przyjrzę się źródle kłótni.
- Naruto! Przez ciebie jestem już spóźniona do Mistrzyni. Ugh! - Piskliwy głosik na oko 15 - letniej dziewczynki rozbawił mnie. Tylko do kogo ona mówi?! Daszek budynku zasłania mi widok. Nie ważne, raczej ten cały Naruto nie przebije tak różowych włosów.
- Och, Sakura - chan! Znasz mnie! Zresztą wytłumaczę wszystko Babuni! -  Boi się starszej pani? Ciekawe o kogo chodzi? Hmm... Nie mam czasu do stracenia. Muszę znaleźć jakieś ubranie. Rozejrzałam się po sali. Na szafce leżały ubrania. Sięgnęłam je z nie małym trudem. Chyba kiedyś należały lub miały należeć do mnie, bo pasowały jak ulał. Czarna sukienka sięgająca kolan, przewiązana w pasie moim ochraniaczem ninja, i czerwona chustka na szyi prezentowały się o niebo lepiej niż szpitalny fartuch. Wsunęłam nogi w sandałki stojące przy łóżku, a kaburę, łącznie z bronią, znalezioną w szufladzie stolika, przypięłam do lewego uda. Ostatecznie cofam słowa o inteligencji tych sprzętów. Jeszcze raz spojrzałam w tafle szkła. Moje włosy były naprawdę długie... Za długie. Wyciągnęłam nóż kunai i z jego pomocą ścięłam dość spory blond pukiel. Po chwili moja fryzura była do przyjęcia. Odłożyłam kunai na miejsce przy okazji przyglądając się reszcie uzbrojenia. Ciekawe... W moim wyposażeniu były noże czasoprzestrzenne Minato! Zaskoczona szybko dobyłam go do ręki. I w tym momencie wyczułam chakrę mojego aniki. Rozejrzałam się po sali. Pusto. Tylko ciche pukanie oznajmiło, że ktoś jest na korytarzu. Minato na ogół nie puka do mojej sali! Gość wcale nie czekał na zaproszenie.

Dziwne uczucie. Chciałam się rzucić mojemu bratu na szyję, ale coś mnie powstrzymywało. Minato zdawał się być inny... I wyglądał inaczej... Za młodo... I kto mu kazał włożyć taki śmieszny pomarańczowy kombinezon!?
- Minato? - odezwałam się cicho. Oczy mojego brata rozszerzyły się ze dziwienia. Wpatrywałam się w tego głupka zastanawiając się czemu tak stoi.
- Emm... Ja nie jestem... - Zaczął blondyn dziwnym tonem.
- Lepiej nie kończ tego zdania. Nie drażnij mnie lepiej! Co się stało, że jestem dorosła?! - Minato wyglądał na zbitego z tropu. Patrzył się na mnie jakoś dziwnie. Tak wiem, znowu użyłam tego słowa, ale to wszystko jest naprawdę DZIWNE! - Niech ja tylko dorwę Tsunade w swoje ręce! Niech ja tyl...
- Ale mam na imię Naruto! Nie wiem o kim pani mówi! Nie znam żadnego Minato! Jestem Naruto! I zostanę Szóstym Hokage! - Wrzask tego piętnastolatka wdarł się do mojej głowy. Nie jest moim bratem! A jest taki podobny! To kim jest?! Naruto Uzumaki! Uzumaki? Kushina... I ja jestem starsza... Szóstym Hokage?! To kto jest Piątym? A co ważniejsze co się stało z Czwartym?!
- Do diaska... Wiesz Naruto... To chyba za dużo jak na jeden dzień... - Oparłam się o łóżko nim nogi się pode mną ugięły. Ponownie zemdlałam.

Tym razem bez zastanowienia otworzyłam oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Znowu byłam sama w pokoju. Całe szczęście nikt nie przebrał mnie w szpitalną piżamę. Proszę, niech ktoś tu przyjdzie i mi wszystko wyjaśni!
- Naruto! Jak mogłeś ją zostawić samą i skoczyć na Ramen?! Może się obudzić w każdym momencie! - Och, chyba ktoś wysłuchał moich modlitw!
- Sakura! Daj spokój! Sama mówiłaś, że nie wiadomo kiedy się obudzi! - Nie ma to jak kłócące się dzieci! Nie zapominaj Kami, że sama jesteś dorosła od jakiś czterech godzin!Wstałam i z rozmachem otworzyłam drzwi.
- Cześć! Możecie już skończyć? Lepiej zaprowadźcie mnie do Hokage! Lub kogoś kto wie jak się tu znalazłam! - Naruto i jego koleżanka o różowych włosach, jak już wiem Sakura, zamilkli i chyba próbowali coś powiedzieć, ale nie potrafili stworzyć poprawnego zdania. Lubię zaskakiwać. Ludzie są naprawdę zabawni, kiedy są w szoku.

Pół godziny później siedziałam w gabinecie Hokage. O zgrozo! Była nim Tsunade. Razem z nami był Naruto. Nie mogłam przestać się na niego patrzeć. To za mało powiedziane. Otwarcie się na niego gapiłam.
- Przepraszam. Nim zaczniemy o czymkolwiek mówić to mogę zadać dwa pytania? - Zdziwiłam się słysząc swój własny głos. Zazwyczaj nie odnosiła się do nikogo tak spokojnie... Wręcz ulegle...
- Umm... Tak, oczywiście. - Spojrzałam na Tsunade. Potem znacząco na Naruto. Liczę, że Hokage zrozumie o co mi chodzi. Niezręcznie mi pytać o pewne sprawy przy chłopcu, który tak strasznie mnie dekoncentruje!
- Naruto... Poszukaj Kakshiego i wezwij go od mnie. - Blondyn szybko przytakną, przy okazji wypowiadając wiele - moim zdaniem - nie potrzebnych słów, i opuścił pokój. Wypuściłam powietrze, które nieświadomie zgromadziłam w płucach.
- Dziękuję. - Czułam się zagubiona. Kobieta siedząca przede mną jest hazardzistką i pijaczką. Kto powierzył jej tak ważne stanowisko?! Spokojnie, to zostawmy na później. Tsunade rozwaliła mi głowę, może nie do końca całe zdarzenie było jej winą, jednak w dużej mierze stało się to z udziałem mało subtelnego biustu Piątej, którym mnie staranowała.
- Więc pytaj!
- Ach, tak. - Wyrwałam się z zamyślenia. - Naruto... On... On jest synem Minato i Kuschiny? - Oczy Sanninki zmierzyły mnie nieufnie po czym spoczęły na panoramie za oknem. Z determinacją wpatrywałam się w plecy Kage. Chyba nie miała zamiaru mi odpowiedzieć. Z niecierpliwością wyjrzałam za okno i wtedy miałam ochotę zaserwować sobie mentalnego kopa w mój zgrabny tyłeczek... Od kiedy ja jestem taka zarozumiała?! Skup się na ciągu dalszym historii Kami!
Góra Hokage! Pięć twarzy wyrytych w skale widniejącej nad Wioską Liścia. Pełne dumy i odwagi. Przypominające o ciężkich i chwalebnych chwilach. Moją uwagę przykuła twarz Czwartego...

- Minato! Chcę zostać Hokage! - Trzyletnia dziewczynka wbiegła do kuchni, w której siedział jej starszy brat. Miał właśnie wyjść z domu. Maskę ANBU trzymał w prawej dłoni. Dziecko z uporem czekało na reakcje Minato. Objęło się rączkami i tupnęło nogą.
- Może kiedyś Kami... Kiedy mnie już nie będzie. - Nikły uśmiech zagościł na ustach ninja. Tego samego nie można powiedzieć o minie młodej Namikaze. Była pełna niezrozumienia i zagubienia.
- Ale... Co masz na myśli? Też chcesz być Hokage?
- Tak... Chociaż nie wiem, czy będę kiedykolwiek na to gotowy... - Minato wyjrzał za okno. Westchnął i ruszył do wyjścia z domu. Chwytał klamkę, gdy poczuł szarpnięcie za nogawkę.
- Ty jesteś najlepszy... Więc jak możesz nie być gotowy?! - Trzylatka bardzo się oburzyła. Miała wielki autorytet w starszym bracie.
- Bycie Hokage, Kami, to duża odpowiedzialność. Musisz chronić wszystkich. Tych których lubisz i tych, których nie lubisz. Musisz podnosić sobie poprzeczki. Sprawić by wszyscy czuli się bezpiecznie i żeby rzeczywiście tak było. To nie są same przywileje. Nikt nie będzie cię szanować za to, że jesteś Hokage, tylko za to co zrobisz jako Hokage. To podejmowanie trudnych decyzji... Poświęcenie siebie.  Możesz wpłynąć na cały świat... Wywołać wojnę, zachęcić do pokoju. To bardzo duża odpowiedzialność. Ważny jest też umysł, nie tylko siła. W byciu Hokage nie chodzi też o ciągłe wyzywanie innych na pojedynki, aby udowodnić jak mocny jesteś... Jeśli chcesz być dobrym shinobi, musisz pokochać swoją wioskę. Jeśli chcesz być dobrym Kage... Musisz pokochać cały świat! Zastanów się, kim dla ciebie jest Hokage, Kami... - Trzask drzwi wyrwał dziewczynkę z letargu. W sumie nie wiele zrozumiała. Ale ostatnie zdanie i serce z jakim mówił Minato nadał tej rozmowie bardzo podniosły charakter. 

- Więc ci się udało... Dorosłeś. - Mruknęłam pod nosem przyciągając uwagę Tsunade. - Rozumiem, że twoje milczenie to potwierdzenie. - Piąta kiwnęła głową. Nie mogła tak od razu. Pora na trudniejszą sprawę.
- Gdzie jest Minato? Kushina? - Bałam się najgorszego. Już nie obchodzi mnie skąd się wzięłam. Liczy się tylko moja rodzina.
- Czwarty Hokage i jego żona zginęli 15 lat temu. W starciu z Kyuubim. Pieczęć Kuschiny osłabła w czasie porodu Naruto i ktoś to wykorzystał. Demon się uwolnił. Poświęcili życie w walce Dziewięcioogoniastym, a samego Kyuubiego zapieczętowali w Naruto. - Głos Tsunade wydawał się bardzo dyplomatyczny. Wyprany z emocji, a raczej bardzo dobrze je maskował. Milczałam. Wszystko tu jest inne. Nie mogłam dorosnąć. Jakby w innym wymiarze.
- A teraz powiedz mi kim jesteś. Strasznie dużo wiesz. - Rzeczowy ton Hokage poruszył poje szare komórki do myślenia. Tsunade mnie nie zna! Lepiej... Udam, że wiele rzeczy nie pamiętam...
- Mam na imię Kami... Moja mam była shinobi Liścia... To jej opaska... Emm... Wdałam się w jakąś walkę i więcej nie pamiętam.- Z zażenowaniem spojrzałam na swoje palce. Brawo Kami, jąkaj się dalej. Trzeba było robić dłuższe przerwy między zdaniami.
- Rozumiem. - W tym momencie rozległo się pukanie. Ktoś naprawdę musi nade mną czuwać! - Wejść!