piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział X


Rozdział X

Tego popołudnia w Konoha słońce górowało na bezchmurnym nieboskłonie. Ciepły wiatr delikatnie poruszał koronami drzew. Idealny dzień na rodzinny spacer. Matki wychodziły z dziećmi, aby się przejść lub na place zabaw, gdzie spotkają się z innymi. Po chwili dołączali także ojcowie wracający z pracy. Całowali dzieci w pucowate główki i czule obejmowali żony. I tak tworzy się obraz rodziny idealnej. Kami i Kushina obserwowały te sceny z mieszanymi odczuciami. Namikaze strasznie zazdrościła innym dzieciakom i nie raz marzyła, aby być na ich miejscu. Oddałaby nawet całą swoją siłę jaką dysponuje, aby tylko mieć pełną rodzinę. Poczuć domowe ciepło, przytulić się do mamy, wyczekiwać zmęczonego misją ojca.
Wiedziała, że w przyszłości nigdy nie opowie mamie o swoich rozterkach miłosnych, nie wypłacze się w jej spódnice, nie pomoże przy objedzie, nigdy nie poskarży się na zły dzień, nieudane zadanie czy na Minato, który od czasu do czasu będzie ją drażnił. Zdawała też sobie sprawę, że nigdy nie zaparzy tacie herbaty i nie poda mu gazety, nigdy nie będzie trenować z ojcem, on nigdy jej nie powie, że jest z niej dumny, nigdy nie zbuduje dla niej domku na drzewie, nigdy nie zrobią nic razem... Minato naprawdę się starał jak mógł, ale to jest niemożliwe, aby zastąpił jej i matkę i ojca. W końcu sam jeszcze niedawno był dzieckiem. Mieszkańcy wioski również starali się im pomagać. Oczywiście nie wszyscy, bo starsi obywatele i cywile widzą w niej tylko Kyuubiego, ale weźmy na przykład... białowłosego Sakumo Hakate. Jest dla niej jak ojciec... uśmiechnięty i pomocny, mimo iż stracił żonę.

Kushina przyglądała się pewnemu mężczyźnie, który opatrzył właśnie zdarte kolano swojej córeczki. Uśmiechnęła się lekko. Przypomniał się jej trening z ojcem. Gdy tylko się wywaliła, lekko zadrapała tata zaraz przerywał trening i skakał w okół niej jak poparzony. Bardzo się o nią troszczył, a Uzumaki dopiero teraz to doceniała. Niestety, to normalne, że wszystko co dla nas cenne, zauważamy dopiero kiedy to stracimy. Czerwonowłosa uniosła głowę lekko do góry. Przyglądała się twarzą zatroskanych matek. To właśnie w nich widziała swoją nianię, Katsumi. Jej niebieskie włosy związane w wysoki kuc i złote, zawsze śmiejące się oczy. Do tego uśmiech... Pełen optymizmu i nadziei na lepsze jutro. W głowie nadal słyszała jej ostatnie słowa " Przekaż im, że ich kocham... Ciebie też kocham... Wierzę w ciebie".
- Hej! Kushina, mówię do ciebie! - Uzumaki zauważyła jakieś drobniutkie rączki przed swoimi oczami - Kushina - chan, ty mnie w ogóle nie słuchasz! - dopiero teraz czerwonowłosa spojrzała na całą postać stojącą przed nią.
- Hę... Przepraszam Kami, zamyśliłam się. Co mówiłaś? - spytała zielonooka gdy tylko wróciła do rzeczywistości.
- Muszę się pożegnać ze wszystkimi. Jesteśmy niedaleko domu Kakashiego. Pójdę najpierw do niego. Spotkamy się w domu.
- Jasne, okey. - odparła już do powietrza.

~*~

Kakashi właśnie wchodził do domu z siatką zakupów kiedy usłyszał wołanie.
- Ohayo Kakashi. - w jego stronę biegła uśmiechnięta blondynka.
- Cześć Młoda. Jakieś wiadomości od Minato - sensei? - mruknął bez optymizmu szaro włosy.
- A może dla odmiany zapytałbyś co u mnie, jak się czuję? W końcu tego wymagają ZASADY dobrego wychowania, a ty ponoć przestrzegasz zasad. - zaczęła Kami.
- Okey. Co u ciebie? Jakieś wieści od Minato - sensei?
- Już trochę lepiej - uśmiechnęła się - I nie, nie mam żadnych wieści.
- Acha, to cześć. - odparł beznamiętnie i chciał wejść do mieszkania, jednak Namikaze zastąpiła mu drogę. Wcale nie przejęła się jego zachowaniem. Zawsze podchodzili do siebie z bardzo, bardzo, BARDZO dużym dystansem, a dzień bez ich kłótni to... nie, oni codziennie się kłócili, ale naprawdę się lubili. Tylko nie umieli się dogadać na inny sposób.
- Mnie się tak nie zbywa... Przyszłam się pożegnać. - powiedziała poważnie niebieskooka. Ani mimika, ani nawet oczy nie wskazywały na to, aby kłamała. Hakate spojrzał na nią zdziwiony.
- Pożegnać? - powtórzył zaskoczony.
- Wyruszam z Kushiną na tydzień do Wioski Wiru. - dodała Namikaze.
- Uf... - wymcknęło się Kakashiemu.
- A ty co myślałeś? - spytała Kami widząc jego minę.
- No... że tak na zawsze. - mruknął zakłopotany.
- To ja już będę lecieć. - blondynka ruszyła do wyjścia. Była już na dworze, gdy zawołał ją Hakate.
- Młoda... - spojrzała na niego wyczekująco - Uważaj na siebie!
- Jasne. Do zobaczenia. - dziewczynka ruszyła w stronę posiadłości Uchiha

~*~

Kiedy młoda Namikaze biegała po domach przyjaciół Kushina ruszyła w stronę cmentarza. Nie wiedziała czemu akurat tam. Poczuła impuls, kierowała się instynktem, który podpowiadał jej, że to najwyższa pora, aby znaleźć się w tym miejscu. Przeszła przez małą, metalową furtkę. Następnie szła główną drogą. Minęła grobowce wielkich klanów, rozległy plac, na którym pochowano Pierwszego i Drugiego Hokage. Przystanęła na chwilę przy pomniku upamiętniającym wszystkich zabitych w I i II Wielkiej Wojnie Ninja, kiedy zauważyła wysokiego, złotowłosego jounina. Chciała się cofnąć i mu nie przeszkadzać, ale ciekawość kogo może odwiedzać Minato wzięła górę. Zbliżyła się do niego po cichu. Stała tuż za jego plecami. Dokładnie widziała jego twarz i spływające po niej samotne łzy. Gdyby komuś o tym powiedziała, pewnie by jej nie uwierzył. Ten wiecznie opanowany, silny, bezwzględny dla wrogów Żółty Błysk Konohy płakał. Położyła na jego umięśnionym ramieniu swoją drobniutką dłoń. Odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko, jednak jego oczy wyrażały tyle bólu, że Uzumaki nie mogła znieść tego spojrzenia. Po raz kolejny wiedziona impulsem przytuliła się do chłopaka. Na początku blondyn stał jak wryty, raczej zaskoczony jej czynem, ale zaraz przytulił się do zielonookiej. Zdecydowanie potrzebował czyjegoś wsparcia, a czerwonowłosa jako jedyna to zauważyła. Minato nie zastanawiał się teraz czy to przypadek, że Kushina się tu znalazła, czy może jakieś zaaranżowane przez kogoś spotkanie. W tym momencie dziękował po prostu za jej obecność. Uzumaki kątem oka zerknęła na napis na nagrobku.

"Katsumi Namikaze.
Zginęła na polu walki w wieku 27 lat.
Córka, żona i matka.
Niech spoczywa w pokoju.

Nie liczy się jak żyjesz, tylko jak umrzesz."

Stali tak przez dobre dziesięć minut. Ciepły wiatr delikatnie mierzwił im włosy.
- Kushina... Ja znam prawdę. - Namikaze wypuścił dziewczynę ze swoich objęć i spojrzał w jej zielone tęczówki. Widział w nich strach, smutek, zakłopotanie, ale i nadzieje.
- Nie gniewam się. Kami też nie będzie mieć żalu. - Uzumaki ponownie usłyszała życzliwy głos blondyna - Zapewniam cię o tym. - między nimi zapadła cisza. Czerwonowłosa podniosła głowę, aby móc zobaczyć jego niebieskie tęczówki. Nie kłamał, rozpoznała to patrząc w jego oczy.
- Dziękuję. - wymamrotała i uśmiechnęła się. Była naprawdę szczęśliwa. Zastanawiała się tylko skąd ten przystojny jounin może znać tą historię, ale postanowiła spytać go oto później.
- Czy teraz też chcesz wracać do rodzinnej wioski? - zapytał nagle Minato
- Oczywiście... Muszę załatwić parę rzeczy... Zresztą tęsknię za mamą... - odparła Kushina. Miała wrażenie, że twarz blondyna wyrażała zawiedzenie i smutek, jednak była to tak krótka chwila, iż myślała, że jej się wydawało.
- Rozumiem. Wracajmy do domu. - mruknął Namikaze i ruszył w stronę wyjścia ze cmentarza

~*~

Siedmioletnia blondynka stała teraz przed drzwiami wielkiej rezydencji klanu Uchiha. Już na zewnątrz było słychać gwar rozmów i muzykę. Zapukała w wielkie hebanowe drzwi.
- Kami - chan jak dobrze cię widzieć! - ku jej zdziwieniu otworzył jej Obito, mimo iż była pod domem Itachiego.
- O Kami. Cieszę się, że jesteś. Wyrwiesz nas z tego piekła. - nad ramieniem bruneta pojawił się wcześniej wspomniany mieszkaniec domu.
- Ale o co chodzi? - nim młoda Namikaze zdążyła zadać to pytanie Uchihowie stali już przy furtce prowadzącej do wyjścia na główną ulicę. Szybko podbiegła do przyjaciół.
- Wytłumaczycie mi w końcu co tu się dzieje?! - krzyknęła w końcu zniecierpliwiona blondynka
- Wybacz Kami - chan. - powiedział Obito głupkowato się szczerząc.
- Zlot rodzinny - dorzucił Itachi.
- Teraz rozumiem. Niestety, wpadłam tylko na moment. - Kami rozwiała ich wszelkie nadzieje na uwolnienie się od namolnych ciotek ciągających ich za poliki, wujków porównujących jak marne są umiejętności Obito w porównaniu do Itachiego. Taka była smutna prawda. Dla klanu liczył się tylko Itachi, a Obito był czarną owcą, plamą na honorze rodziny, niepotrzebnym ciężarem. Pomimo tej różnicy chłopcy bardzo się lubili.
- Jaka szkoda. - westchnął z wielką goryczą brunet - W takim razie w czym ci możemy pomóc?
- Przyszłam się pożegnać. Razem z Kushiną wyruszam na tydzień do Wioski Wiru. - uśmiechnęła się do nich.
- Czyli szykuje się tydzień nudy - westchnął Itachi. W tym czasie Obito trzymam już nogi Namikaze i nie miał zamiaru puścić.
- Proszę Kami - chan! Nie zostawiaj mnie samego z Kakashim! Ja tak długo nie wytrzymam! Proszę Kami - chan! - krzyczał brunet.
- Hej, nie będzie aż tak źle. Zawsze masz jeszcze Rin. - zaczęła blondyneczka.
- Ona zawsze bierze jego stronę. Nie wytrzymam z nim tyle. - lamentował dalej Uchiha.
- Dasz sobie radę. Muszę już iść. - Obito niechętnie puścił jej nogi, a Itachi kończył się śmiać z odegranej przed nim sceny.
- Obito wytrwasz z Kakashim. Macie czas, aby się zaprzyjaźnić. Itachi, nie leń się gdy mnie nie będzie, bo inaczej już wkrótce cię pokonam. - Kami pocałowała oboje w policzek i pobiegła w stronę własnego domu.
_______________________________________________________________________
Na wstępie:
Założyłam konto GG z myślą o blogu. Tu macie numer: 46091281. Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach, niech napisze do mnie na ten numer.
Dziś trochę dłuższa notka (bynajmniej jak na moje możliwości). Sama widzę sporo błędów, ale nie za bardzo wiem jak je skorygować, dlatego je zostawiłam. Mam już w głowie pomysł na dalszy ciąg zdarzeń, ale nie mogę się zdecydować na kolejność wątków, w niektórych kluczowych momentach. Z góry zapowiadam wam, że mam w planach podzielić opowiadanie na trzy serie. Pierwsza już dobiega końca. Zdradzę jeszcze więcej mówiąc, że zakończy się po podróży Kushiny i Kami (czyli jeszcze około 3 rozdziałów, albo więcej). No to się dziś rozpisałam. Na tym zakończę, bo za dużo powiem i nie będzie zaskoczenia.
A teraz bonusik. Te obrazki po prostu mnie urzekły.













P.S Zapomniałam o bardzo ważnej rzeczy! DZIĘKUJĘ ZA 2000 WEJŚĆ! Jesteście wspaniali.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział IX


Rozdział IX

Życie w Konoha dopiero się budziło, jednak to nie przeszkadzało pewnej czerwonowłosej kunoichi w treningu. Jej szczupła postać była cała oblana potem. Na twarzy widać było determinacje, ale oczy dziewczyny były smutne. Zapewne jakiś przechodzień uznałby taki widok za niezwykły, a może raczej nienormalny, biorąc pod uwagę wczesną godzinę. Shinobi z kolei, przeszedłby obok osiemnastolatki nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. W końcu jeżeli chce się być silnym, to trzeba ćwiczyć. Jednak ktoś kto ją zna, zauważyłby, że ma ogromy problem, a trening pomaga jej myśleć, szukać rozwiązania. Tak, Kushina, bo takie imię nosiła ów nastolatka, była w rozterce. Minato wyzdrowiał, a to oznacza przebywanie z nim sam na sam. Gdy był chory Kami nie odstępowała go nawet na krok, co było jej na rękę. Później udało jej się unikać go przez dwa tygodnie. Teraz, kiedy oboje mają wolny dzień, będzie chciał wiedzieć skąd ona zna jego matkę. Na pozór proste pytanie, ale w sytuacji, kiedy mama nowego przyjaciela ginie w twojej obronie, sprawa nie jest już taka łatwa. Uzumaki bała się, że rodzeństwo Namikaze ją znienawidzi, odrzuci. Postanowiła wracać do swojej wioski. W końcu uzyskała swój cel. Poznała rodzinę jej ukochanej niani, Katsumi. Może wyszło inaczej niż sobie to wyobrażała, ale misję zakończyła.
- Tu jesteś! - do uszu zielonookiej doleciał wesoły głosik Kami. - Wszędzie cię szukaliśmy.
- Po co? - mruknęła na pozór spokojnie Kushina.
- Choza - sama urządza grilla i zaprasza wszystkie drużyny z mojego rocznika oraz ich sensei.
- A co to ma wspólnego ze mną?
- Wszyscy chcą cię poznać - wypaliła blondynka.
- Z chęcią bym przyszła, ale muszę wracać do mojej wioski. - odparła ognistowłosa. W jej oczach pojawiły się łzy, jednak szybko je powstrzymała. Między dziewczynami zapadła cisza.
- To przeze mnie? - spytała w końcu Kami. Kushina spojrzała na nią zdziwiona.
- Ależ skąd taki pomysł?! Siadaj, wszystko ci wytłumaczę. - Uzumaki nie wiedziała czemu tak się zachowała. Mimo młodego wieku to właśnie Kami wzbudzała w niej największe zaufanie. Odnalazła w niej przyjaciela, kogoś kto ją rozumie, wesprze. Chciała się jej wygadać.
- No usiądź. - powtórzyła zielonooka i sama klapnęła na ziemi. Namikaze, jakby po chwili wahania, zajęła miejsce na przeciwko niej. Uśmiechnęła się lekko.
- Mam nadzieje, że masz dobre wyjaśnienie. - mruknęła jeszcze niebieskooka i utkwiła spojrzenie w Uzumaki.
- Wspomniałam ci przy naszym pierwszym spotkaniu, że mój tata umarł trzy lata temu. To prawda... Zginął w obronie mojej wioski... Wioski Wiru... W końcu to był jego obowiązek jako Uzukage - Kushina zauważyła w oczach Kami wielkie zaskoczenie, ale i trochę bólu. Zapewne blondyneczka przypomniała sobie swoją matkę. - Tego samego dnia zginęła również moja opiekunka i mentorka. To był dla mnie wstrząs. Straciła radość z życia. Moja mama nie umiała mi pomóc... Mieszkańcy Wiru martwili się o mój stan zdrowia, dlatego pewnego dnia, następca mojego ojca wezwał mnie do siebie. Rozkazał mi wyruszyć do Konohy i odnaleźć rodzinę mojej niani. Wtedy wstąpiła we mnie nadzieja... Nadzieja, że ktoś zastąpi mi moją opiekunkę...
- Znalazłaś i dlatego wracasz? - przerwała jej Kami
- Znalazłam, ale boję się powiedzieć rodzinie mojej niani prawdę, dlatego wracam. - odpowiedziała Kushina. Wstała i się otrzepała.
- Chodźmy do domu. Muszę się spakować. - odezwała się Uzumaki
- Nigdzie nie jedziesz! Tak nie można. Rozumiem, że ci trudno, ale nie pozwolę ci na takie zakończenie sprawy. Trzeba zrobić inaczej. Pójdziemy do twojej wioski, odpoczniesz tam, zastanowisz się, spotkasz z mamą i przyjaciółmi, a po tygodniu jestem pewna, że znajdziesz rozwiązanie i z nim wrócisz do Konoha. - powiedziała Kami. Jej głosy wydawał się silny i pełen determinacji. Naprawdę wierzyła w to, co mówiła. Na dodatek jej słowa dodawały nadziei czerwonowłosej, że wszystko będzie dobrze.
- Ale jak to my? - zdziwiła się Kushina
- Idę z tobą. - zawołała wesoło Namikaze i ruszyła biegiem w stronę domu. Zielonooka stała jeszcze chwilę na środku polany, po czym uśmiechnęła się lekko i pobiegła za dziewczynką.

Ani Uzumaki, ani Kami nie zdawały sobie sprawy, że całej ich rozmowie przysłuchiwał się Minato, który teraz domyślił się prawdy, dlatego nie miał zamiaru zadawać ognistowłosej trudnych pytań. Nie miał też w planach przerywać ich podróży. Od teraz zaczął się dla wszystkich nowy rozdział życia.

_______________________________________________________________________
Wiem, że rozdział ma wiele do życzenia, ale naprawdę dawno nic nie pisałam. Czuję się jakbym pisała wszystko od nowa. Do tego znalazłam kilka wątków, których wcześniej nie przemyślałam i teraz muszę je  dopracować. Między innymi ten rozdział jest wstępem do wątku, który pozwoli nam na rozpoczęcia kolejnego, dzięki któremu wyjaśni się kilka moich niejasności. No i pomińmy fakt, że źle wykreowałam jedną z postaci drugoplanowych, a bynajmniej zbyt szybko jest taka jaka miała być... Tak wiem, skomplikowane i sama nie wiem po co to piszę ;D Dziękuję, za wszystkie komentarze i mam nadzieje, że i inni się przełamią. Każdy komentarz daje mi prawdziwą radość. A teraz mały bonusik.

Zastanawiam się czy, aby tak nie powinna wyglądać Kami kiedyś?


Albo może tak?


Lub tak jak ta dziewczyna w środku?


A teraz ktoś inny niż Kami... Ostatni grałam w RPG i zastanawiałam się jak wyglądałby siostra Kakashiego... Oto co znalazłam!










niedziela, 20 stycznia 2013

Wielki powrót!

Na początek gomen za długą nieobecność, ale od rozpoczęcia się moich ferii byłam na kadrze...nie ukrywam, zaprezentowałam się bardzo dobrze i trenerka dała mi do zrozumienia, że mam czekać na następne powołanie. Teraz wróćmy do mojego bloga... Bardzo dziękuję za tak długi anonimowy komentarz. Co do tego z kim będzie Kami, mam trzy typy i nie mogę się zdecydować... Nowa notka pojawi się najpóźniej do końca tygodnia. No i to by było na tyle, bay!

sobota, 5 stycznia 2013

One-shot "Bo prawdziwa miłość przetrwa wszystko"


Tak wiem nastraszyłam was z tym laptopem, ale powiem wam zaskakującą rzecz. Mój laptop się  "odbuntował", ale dopiero po 6 godzinach. Włączyłam go z rana i zostawiłam właśnie w nadziei, że się załączy, a tu na wieczór wracam do domu, a tata mi obwieszcza, że mój królewicz łaskawie się włączył. Jak tylko to zobaczyłam to dokończyłam one-shota. Moim zdaniem nie jest genialny, ominęłam opisy walki, bo nie dość, że jestem w tym słaba, to chciałam się skupić na czymś innym, a walki przebiegają jak w anime. Ale sądzę, że jest naprawdę długi, zwłaszcza jak na moje możliwości. Także rozsiądźcie się wygodnie i zapraszam do czytania!
_____________________________________________________________________

- Nienawidzę cię Kakashi! Słyszysz! Nienawidzę cię! - ciągle w uszach słyszę krzyk Obito. Mimo, że minęło już pięć lat odkąd jej już nie ma. Zresztą tego szalonego bruneta też już nie ma. I Rin też gdzieś zniknęła, ale to lepiej, gdyż chyba sam nie chciałbym jej widzieć. W końcu to wszystko przez nią...Nie, nie mogę obwiniać tylko Inuzuki. Ja też zawaliłem.
- Kakashi - sensei! Kakashi - sensei! - z moich zamyśleń wyrwało mnie wołanie Naruto. Tak bardzo był podobny do swojego ojca. Te same sterczące blond włosy, niebieskie, wieczne śmiejące się oczy i szeroki uśmiech, którym obdarowuje wszystkich napotkanych ludzi. Jednak jego charakter jest dla mnie tajemnicą. Zazwyczaj głośny i wesoły jak matka, ale gdy trzeba zamienia się w ojca, poważny, odpowiedzialny, zawsze trzeźwo myślący. Leniwie podniosłem swoje powieki ukazując moim uczniom swoje czarne oczy i spojrzałem na nich bez zainteresowania.
- Co chcesz Naruto? - mruknąłem nie zwracając uwagi na różowo włosom Sakurę, mierzącą mnie swoimi zielonymi oczami i stojącego nade mną ciemnowłosego Sasuke.
- Nie dość, że się spóźniłeś i to o trzy godziny, to na dodatek sobie przysypiasz w czasie naszego treningu! - wyrzucił mi blondyn. Już miałem dodać coś na swoje usprawiedliwienie, ale zaraz po Naruto odezwał się Uchiha.
- Później sobie pogadacie. Mamy gościa. - rzeczywiście, w naszą stronę szedł Itachi, starszy brat Sasuke, a mój najlepszy przyjaciel. Czarne włosy miał związane w kitkę, a na jego bladej twarzy gościł uśmiech, który obejmował także czarne jak smoła spojrzenie.
- Ohayo dzieciaki! Ohayo Kakashi! Co robicie? - usłyszałem wesoły głos. Tak, Itachi był inny niż wszyscy myśleli. Nie był oschły i zimny, wręcz przeciwnie otwarty i przyjazny.
- Staramy się trenować, ale Kakashiemu - sensei się przysnęło - odparła Sakura, a mi w końcu udało się wtrącić wyjaśnienie
- Nie przysnęło mi się, tylko się zamyśliłem. A tak poza tym...Sasuke za wolno, Naruto za pochopnie działasz, zwolnij trochę, Sakura za mało siły i ty z kolei trochę przyspiesz. - tak, dobrze, że wcześniej przywołałem klona, który ich obserwował, a teraz mi przekazał swoje informacje. Bynajmniej nie mogą się mnie czepiać. Miałem okazję obserwować ich zdziwione miny. Naprawdę zabawnie wyglądali. - A teraz zamknijcie buzie, bo wam muchy powlatują. - dodałem, aby podkreślić swoją wygraną nad moją drużyną. Oni szybko się opamiętali i spojrzeli po sobie zawstydzeni. Itachi tylko się roześmiał i przemówił.
- Grałem sobie w shogi, kiedy zjawił się u mnie Ebisu, mówiąc, że Hokage wzywa. Jak to on, zaczął narzekać, że jeszcze musi znaleźć twoją drużynę Kakashi, aby i wam powiedzieć, że
Minato - sama potrzebuje teamu siódmego. Z tego co wiem, to misja rangi C.
- Misja rangi C! Nasza pierwsza! - zaczęła się ekscytacja w wykonaniu dzieciaków. Ja mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Macie zamiar tak stać, czy może się ruszycie, aby w końcu dowiedzieć się na czym polega upragniona misja? - mruknąłem wstając i otrzepując się z niewidzialnego kurzu. Naruto, Sakura i Sasuke ruszyli pędem w stronę budynku administracyjnego, a ja razem z Itachi powolnym krokiem poszliśmy za nimi.

Maszerowaliśmy przez ciemno-drewniany korytarz, na którego ścianach wisiały zdjęcia, panoramy Konohy, wszystkich Hokage, bohaterów Wioski Liścia. Na jedną z fotografii spoglądałem dłużej. Sakumo Hakate...Biały Kieł...A co ważniejsze mój ojciec. Teraz bohater, kiedyś potraktowany jak śmieć...zabawne. Następne zdjęcia, aż w końcu kolejny śmieszny przypadek. Blondynka, niebieskie oczy, uroczy uśmiech, bardzo ładna, ale i bardzo młoda. Na oko jakieś siedemnaście lat. Brakowało ważnej rzeczy...opisu kim jest, czym zasłużyła się dla wioski itp. Nikt nie wiedział jak się nazywa...No może nie do końca tak jest. Pamiętał ją każdy, poza najmłodszymi pokoleniami, ale nikt nie chciał o niej mówić. Nawet się nie zorientowałem kiedy stanęliśmy przed gabinetem Hokage. Naruto jak zawsze wpadł bez pukania, a my po cichu zaraz za nim. Pokój ten nie był duży, ani jakoś specjalnie urządzony. Pomarańczowe ściany zasłonięte wysokimi półkami i szafami, po brzegi wypełnionymi dokumentami. Mała kanapa, kilka krzeseł oraz biurko, za którym siedział blond włosy mężczyzna. Wiedziałem, że on bez patrzenia na gości, swoimi niebieskimi tęczówkami, dobrze wie kto przed nim stoi. Ale raczej to nic dziwnego, gdyż ów mężczyzna jest Hokage, moim sensei i ojcem Naruto. Zawsze opanowany i według wielu niezwyciężony Minato Namikaze.
- Wzywałeś Hokage - sama? - odezwał się Itachi
- Tak, zaraz powiem jakie zadanie mam dla ciebie, ale najpierw drużyna siódma. - wyjaśnił i uśmiechnął się w naszą stronę - Misja rangi C. - zatrzymał się na chwilę, aby dać moim podopiecznym czas na kolejny wybuch euforii - Musicie przetransportować budowniczego mostu do Kraju Fal. - podał mi papiery. W tym momencie do gabinetu wszedł dobrze zbudowany, starszy mężczyzna o jasno brązowych włosach i tego samego koloru oczach.
- I to ma być moja eskorta?! Niech będzie...- westchnął niechętnie - Jestem Tazuna. Chciałbym wyruszyć za dwie godziny.
- Hai. - przytaknąłem i razem z moją drużyną skierowałem się do wyjścia. Nim zdążyłem dotknąć klamki usłyszałem głos Hokage.
- Kakashi poczekaj chwilę.
- Hai, sensei - odparłem i wróciłem na miejsce, na którym stałem poprzednio.
- Ostatnio doszły do nas wieści, że w okolicy Kraju Fal widziano żółty błysk, a ja cały czas byłem w wiosce. - głos Minato był poważny. Dobrze wiedziałem co mój sensei chce mi powiedzieć. Poczułem przypływ radości, ale i strachu. Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.
-Chcesz powiedzieć sensei, że... możemy ją spotkać? - musiałem się upewnić. On tylko skinął potakująco głową i dał mi znak do wyjścia. Z pośpiechem opuściłem pomieszczenie. Potrzebowałem chwili samotności.

Pierwszy raz byłem na miejscu przed czasem. Dziś nie mogłem się spóźnić, w końcu im szybciej wyruszymy, tym szybciej ją znajdę...o ile w ogóle uda mi się ją odnaleźć. Nikogo jeszcze nie było. Po jakiś dziesięciu minutach zjawił się Tazuna. Zamieniłem z nim kilka słów, aby wiedzieć czego od nas oczekuje. W tym czasie zjawiła się reszta mojej drużyny. Już po raz drugi jednego dnia udało mi się ich zaskoczyć. Coś się ze mną dzieje. Ruszyliśmy powolnym krokiem w stronę Kraju Fal. Za jakieś pięć dni powinniśmy być na miejscu. Znając życie nie wydarzy się nic szczególnego. Pierwsze dwa dni minęły spokojnie, jednak trzeciego dnia zauważyłem kałużę. Już wiedziałem, że coś jest nie tak. Po pierwsze: dawno nie padał deszcz. Po drugie: nigdzie nie było żadnego zbiornika wodnego, a jeśli nawet był i jakimś cudem wylał, ta kałuża nie wytrwałaby w tym upale. Niepostrzeżenie przywołałem klona i zamieniłem się z nim miejscem. Chwilę później "ja" zostałem związany metalowymi łańcuchami. Moi genini mają okazję się wykazać. Sakura przysunęła się do Tazuny z nożem kunai do obrony w ręce, a Naruto z Sasuke zaatakowali napastników. Jak się spodziewałem po chwili mój klon zniknął, a wrogowie leżeli związani na ziemi. Z lekkim uśmiechem na twarzy zeskoczyłem z drzewo, aby stanąć przed moimi uczniami i im pogratulować.
- Mogli przegrać! Co by było gdyby nie dali rady?! - zaczął krzyczeć nasz klient.
- Wtedy wkroczyłbym ja. Może lepiej powiedz mi czemu atakują cię chunini? - po tym pytaniu Tazuna bardzo się speszył, jednak po dłuższej chwili udzielił mi odpowiedzi
- Nasz kraj ma duże problemy finansowe. Nie stać nas było na lepszą ochronę, a na moje życie czyha wiele osób. Jeśli uda im się mnie zabić, most nie powstanie, Kraj Fal dalej będzie oddzielony od świata i nie spłaci długów.
- Powinniśmy wracać do wioski. To nie poziom dla geninów - spojrzałem na moich podopiecznych. Nie wiedziałem czemu to mówiłem, w końcu teraz jest szansa ją odnaleźć, a jeśli zawrócimy możemy już nie mieć takiej okazji, ale z drugiej strony miałem pod sobą trójkę geninów, jak coś im się stanie to po mnie. Fugaku - sama się wścieknie, a Minato - sensei...no może go jakoś przebłagam, ale Kushina - sama?! Nie mogę tak ryzykować.
- Sensei damy sobie radę! Nie chcemy wracać! - zaczął Naruto. Sasuke wyglądał na pewnego siebie i lekko się uśmiechnął, co w jego wykonaniu oznaczało, że się zgadza. Tylko Sakura stała jakby zalękniona i przestraszona.
- Zróbmy głosowanie. - zarządziłem - Kto chce wracać? - Haruno podniosła rękę, a potem ją cofnęła, potem znowu podniosła i już chciała ją cofnąć, kiedy się rozmyśliła i jej dłoń zatrzymała się w górze. Teraz to tylko formalność. Wiadomo już, że idziemy dalej.
- Kto chce iść dalej? - ręce chłopców wystrzeliły w stronę nieba. Tazuna tylko skinął potakująco głową, a ja powoli podniosłem i swoją dłoń. - To postanowione - jak gdyby nigdy nic ruszyłem dalej, a cała reszta zaraz za mną.

Tak też mijały nam kolejne dni. Wędrówka, postój, wędrówka, obiad, wędrówka, kolacja i sen. Dziś jest ostatni dzień marszu, jednak od samego rana czuję, że coś się wydarzy. Nagle na środku drogi pojawił się Zabuza. Spojrzał na mnie wrogo swoimi ciemnymi oczami. Zawsze się zastanawiałem jak można być tak bladym jak on. Do tego czarne włosy strasznie rzucały się w oczy, ale jednak to nie one przykuwały największą uwagę, tylko wielki miecz, który Zabuza nosił na plecach.
- Kakashi Hakate, słynny Kopiujący Ninja, który powtórzył tysiące technik. Przykro mi będzie zabić taką legendę. - mówił drwiąco Zabuza - No chyba, że po dobroci oddasz mi budowniczego.
- Nigdy. - odparłem pewny siebie - Ja się nim zajmę. - mruknąłem w stronę moich podopiecznych i odsłoniłem swojego Sharingana.
- Cóż za zaszczyt...Sharingan - mój przeciwnik drwiło sobie ze mnie w najlepsze. Walka rozpętała się. Większość terenu była mokra, a cały widok przysłaniała para i mgła wywołana przez Zabuzę. W końcu uśpił moją czujność i uwięził mnie w wodnej klatce. Z odsieczą przyszedł mi Naruto i Sasuke. Nadszedł moment ostatecznego starcia. Jeden z Siedmiu Mistrzów Mieczy wpadł w pewnego rodzaju paranoję przez mój Sharingan i jego technika zwróciła się przeciwko niemu. Umarł. Po chwili zjawił się ANBU z Wioski Mgły i zabrał jego ciało. Ja sam po tych wydarzeniach zemdlałem z wycięczenia. Poczułem tylko, że ktoś mnie jeszcze złapał.

NA MOJĄ POTRZEBĘ PRZECHODZIMY DO NARRACJI TRZECIOOSOBOWEJ

Kakashi spadał na ziemię gdy pojawił się żółty błysk. Bynajmniej tyle zobaczyli jego uczniowie w pierwszym momencie. Dopiero później zdali sobie sprawę, że to naprawdę ładna blond włosa kobieta, o niebieskich jak niebo oczach właśnie kładzie ich sensei na ziemię i zaczyna przeprowadzać standardowe badania.
- Hej! Kim jesteś! Odsuń się od niego! - zaczął krzyczeć Naruto. Kobieta tylko zachichotała i obdarzyła ich swoim spojrzeniem. Zakończyła kontrolę medyczną i dopiero przemówiła.
- Spokojnie. Nic mu nie zrobię. Kakashi jest bardzo przemęczony.
- Skąd jesteś? - zapytał spokojnie Sasuke. Wydawało mu się, że już gdzieś widział tę blondynkę.
- Z Konohy. Nie widać. - wskazała na opaskę na biodrach - Chyba nie jesteście zbyt bystrzy jak na shinobi.
- Ej! Jak śmiesz tak mówić! Zobaczysz kiedyś będę wspaniałym Hokage, lepszym niż mój tata. Zapamiętaj to sobie. Jestem Naruto Namikaze.
- Zupełnie jak Kushina. - zaśmiała się nieznajoma - Namikaze, powiadasz? Nie splam tego nazwiska. Chociaż Minato i tak będzie z ciebie dumny.
- Zaraz. Skąd tyle wiesz o naszej wiosce...i mojej rodzinie... - powiedział Naruto.
- Mówiłam, urodziłam się w Konoha. W ogóle mnie nie słuchacie! - westchnęła teatralnie blondynka
- Nigdy cię tam nie widziałem. A przy moim bracie poznałem wiele osób. - mruknął niepewnie Sasuke. Kobieta zaczęła się mu przyglądać, wyglądała na bardzo zamyśloną. W końcu pstryknęła palcami i uśmiechnęła się.
- Ty jesteś Sasuke Uchiha, braciszek Itachiego. Jak widać, mój plan się powiódł. Wszyscy o mnie zapomnieli. - po tych słowach uśmiechnęła się smutno, jednak w jej oczach pojawiły się iskierki radości i zawziętości - Ale teraz sobie o mnie przypomną. Jak rozumiem musicie doprowadzić Tazunę, do Kraju Fal. - kunoichi momentalnie zmieniła temat. Podeszła do nadal śpiącego Kakshiego i zarzuciła go sobie na plecy. Czuła na sobie niespokojne spojrzenia geninów.
- Co chcesz zrobić z Kakashim - sensei?! - odezwała się po raz pierwszy Sakura - Skąd znasz cel naszej misji?!
- Zaufajcie mi. Rozumiem, że się denerwujesz Sakura, ale powtórzę, zaufaj mi. - odparł im blondynka
- Jak mamy ci ufać skoro nie znamy nawet twojego imienia! - powiedział Naruto
- Kami. Mam na imię Kami. Skończyliście już z pytaniami? Jak Kakashi się obudzi, to wam wszystko wyjaśni. A teraz jeśli łaska, to wytłumaczcie budowniczemu co się stało, bo ciągle jest w szoku. - ruszyła przed siebie pewnym krokiem

WRACAMY DO NARRACJI PIERWSZOOSOBOWEJ
(opowiada Kakashi)

Wiedziałem, że nie ważne, czy poruszę nogą, czy małym palcem u ręki to i tak poczuję ból. Tym razem przesadziłem. Postanowiłem otworzyć oczy. Pierwsze co zobaczyłem to twarze moich uczniów.
- Kakashi - sensei nareszcie się obudziłeś! - zapiszczała Sakura, a ja powoli podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Nie powinieneś się ruszać. - zaczęła różowo włosa. Westchnąłem i spojrzałem na nią z politowaniem. Jestem mężczyzną, shinobi, potrafię znieść krótki ból. Przeniosłem wzrok na Naruto i Sasuke. Byli poważni, bardzo. To nie wróżyło nic dobrego.
- Dzięki, że mnie tu przytargaliście. Coś się stało? - spytałem ziewając
- Właściwie to nie my cię tu przytargaliśmy. - odparł Uchiha
- Co wiesz o Kami? - te słowa wypowiedział Naruto. Kompletnie wybił mnie z rytmu, zaskoczył mnie. Już tak dawno o niej nie mówiłem. Ale skąd on wie?! Przecież sam na własne oczy widziałem, jak wspomniana o to dziewczyna wykonała na nim jutsu Zapomnienia. W takim razie ktoś musiał im powiedzieć, ale kto? No chyba, że...Nie, to niemożliwe, nie mogli jej spotkać!
- Dlaczego o nią pytasz? - musiałem znać powód, nim opowiem im prawdę o Kami, może nie całą, ale prawdę.
- Bo... - zaczął Naruto, ale słowa nie chciały mu przejść przez gardło. W tym momencie drzwi od pokoju otworzył się.
- O obudziłeś się. Wypij to. - w moją stronę uśmiechała się bardzo ładna niebieskooka kobieta o blond włosach związanych w kucyk sięgający łopatek. Znałem ją, jednak nie mogłem w to uwierzyć. Uwielbiałem słuchać jej głosu, ale ledwo co do mnie docierał z powodu szoku jakiego doznałem. Kochałem tę dziewczynę i kocham dalej. Ale czy ona czuje do mnie to samo? Tamta historia do mnie wróciła.

~*~

Wracałem nocą do domu. Aby skrócić sobie drogę maszerowałem małymi, ciemnymi uliczkami. Jutro ja i Kami mięliśmy w planach spędzić wspaniały dzień we dwoje, gdyż następnego dnia mijał równy rok odkąd zostaliśmy parą. Nagle poczułem, że ktoś przycisnął mnie do ściany i pocałował. Znałem tą osobę, to była Rin, od lat się we mnie podkochiwała. Szybko ją od siebie odepchnąłem i zacząłem krzyczeć co ona wyprawia. Jednak nim "odsunełem od siebie" Inuzuke usłyszałem płacz i zobaczyłem blond kosmyki znikające za rogiem. Kami to widziała, myślała, że ją zdradzam. Szukałem jej, a gdy znalazłem ją nad rzeką z Naruto, akurat wymazywała mu pamięć.
- Kami - chan to nie tak... - zacząłem gdy tylko znalazłem się w odpowiedniej odległości.
- Nienawidzę cię! Jak mogłeś mi to zrobić! - najzwyczajniej w świecie zniknęła. Następnego dnia usłyszałem w wiosce, że moja blondyneczka ma zamiar opuścić Liść dziś w południe. Pobiegłem w stronę bramy głównej. Zobaczyłem jej odchodzącą, rozmazaną postać na horyzoncie. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że przede mną stoi Obito. Płakał...No tak, on nie był tylko jej przyjacielem, on kochał Kami, ale ona wola mnie, a ja bardzo ją zraniłem.
-  Nienawidzę cię Kakashi! Słyszysz! Nienawidzę cię! - krzyknął mi Uchiha prosto w twarz i minął mnie szybkim krokiem. Straciłem najważniejsze dla mnie osoby. Przez jeden incydent. Po raz pierwszy od dawna uroniłem łzy. Na początku myślałem, że to deszcz, ale to były moje łzy tęsknoty za tą energiczną, wiecznie uśmiechniętą, silną, niezależną, mądrą, optymistyczną dziewczyną, której oddałem mojej serce.

~*~

Wziąłem od niej kubek nieprzytomnie wpatrując się w zieloną ścianę. Spojrzałem ponownie na śliczną twarz Kami. Jej usta dalej były wykrzywione w uśmiech, który obejmował także i oczy. Chyba naprawdę cieszyła się, że nic mi nie jest. Czyżby nadal coś do mnie czuła.
- Co tutaj robisz? - zdołałem tylko wybełkotać
- Możecie zostawić nas samych? - moja blondyneczka zwróciła się do geninów, którzy z powagą się w nas wpatrywali. Pokiwali potakująco głowami i wyszli. Spojrzałem na Kami oczekując odpowiedzi, ale ona podeszła do mnie i przytuliła mnie. Przez chwilę zaskoczenie sparaliżowało mnie. Poczułem przypływ euforii, jednak szybko się opamiętałem kiedy poczułem drżenie mojej ukochanej i jej łzy na swoim torsie. Przytuliłem ją do siebie. Mocno, aby już nigdy jej nie stracić.
- Nie pozwolę, abyś znowu przeze mnie płakała Kami - chan. - wyszeptałem jej do ucha. Ona tylko mocniej do mnie przywarła. - Dlaczego mi wybaczyłaś? - musiałem zadać to pytanie. Kiedy ostatni raz widziałem moją blondyneczkę, krzyczała, że mnie nienawidzi.
- Rin mnie odnalazła... Trzy lata temu... Rok po śmierci Obito. Powiedziała mi prawdę. Nie mogłam wrócić, bo myślałam, że ty mi nie wybaczysz, że cię nie wysłuchałam. Aż naprawdę przypadkiem, usłyszałam odgłosy walki. Gdy dotarłam na miejsce pojawił się ten ANBU. Postanowiłam chwile zaczekać, aż zostaniecie sami.
- Nic już nie musisz mówić - przerwałem jej. Wiedziałem co było dalej. Kami po chwili podniosła się i zdjęła mi powoli maskę po czym pocałowała mnie. Oboje byliśmy szczęśliwi. Mięliśmy siebie i teraz nic nam już nie przeszkodzi, bo prawdziwa miłość przetrwa wszystko.

Kami wraz z Kakashim i jego drużyną wróciła do Konohy. W trzy miesiące później w Wiosce Liścia odbyło się huczne wesele...pewnie domyśliliście się kogo. Minato, który od początku znał prawdę pilnował, aby nikt nie zakłócił ich szczęścia. No i przeprowadził poważną rozmowę z Hakate, bo w końcu żenił się z jego jedyną siostrzyczką. Od powrotu młodej Namikaze, a właściwie Hakate wioska na nowo tętniła życiem, a niedługo potem po Liściu biegało kolejne pokolenie.

Kolejne informacje

Mój komputer ostatnio miał duże problemy ze sobą i dziś ostatecznie się zbuntował. Nawet włączyć się nie chce...Jakby powiedział mój trener "buntownik z wyboru", a ja mam go gdzieś. Owszem, mam do dyspozycji dwa laptopy, ale to na moim mam wszystko zapisałam. Nawet wczoraj do późna siedziałam i dla was notkę pisałam, ale jak wspomniałam mój laptop wywiesił białą flagę. Dopóki się z nim nie dogadam, a bardzo możliwe, że mój pan informatyk będzie musiał mi pomóc, nie będzie nowego posta.

Przy okazji dziękuję za 1000 wejść! Jesteście wspaniali!

wtorek, 1 stycznia 2013

Krótkie info

Koniec świąt i od jutra do szkoły, dlatego mam dla was krótkie informacje. Ze względu na mój napięty grafik w tygodniu (często jest tak, że jestem od ósmej do dwudziestej w szkole, a na dodatek do niej dojeżdżam) uprzedzam, że notki mogą się pojawiać rzadziej, a nawet tylko raz w tygodniu. Przejdźmy przy okazji do ferii. Akurat ja zaczynam je już 12 stycznia, ale to nie znaczy, że notki będą tak często jak były. Mianowicie w pierwszym tygodniu ferii jadę na Kadrę (siatkówka) i wrócę dopiero w drugim tygodniu. Na dodatek w drugiej połowie ferii mam treningi, a weekend finały, co jest równoznaczne z dalszym brakiem czasu. No i tak to by wyglądało. A teraz coś bardziej nam bliskiego...życzenia z okazji Nowego Roku. Chcę wam życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, (tak wiem to takie banalne, ale słaba jestem w składaniu życzeń) wiele, wiele radości...weny jeśli piszecie opowiadania, aby spełniły się wasze wszystkie cele i marzenia oraz samych prawdziwych przyjaciół.

Jeśli się uda to następna notka to będzie one-shot...Wpadłam na genialny pomysł...w czasie kazania w kościele...Dziwne miejsce na rozmyślania o Naruto XD

Bay!