Rozdział X
Tego popołudnia w Konoha słońce górowało na bezchmurnym nieboskłonie. Ciepły wiatr delikatnie poruszał koronami drzew. Idealny dzień na rodzinny spacer. Matki wychodziły z dziećmi, aby się przejść lub na place zabaw, gdzie spotkają się z innymi. Po chwili dołączali także ojcowie wracający z pracy. Całowali dzieci w pucowate główki i czule obejmowali żony. I tak tworzy się obraz rodziny idealnej. Kami i Kushina obserwowały te sceny z mieszanymi odczuciami. Namikaze strasznie zazdrościła innym dzieciakom i nie raz marzyła, aby być na ich miejscu. Oddałaby nawet całą swoją siłę jaką dysponuje, aby tylko mieć pełną rodzinę. Poczuć domowe ciepło, przytulić się do mamy, wyczekiwać zmęczonego misją ojca.
Wiedziała, że w przyszłości nigdy nie opowie mamie o swoich rozterkach miłosnych, nie wypłacze się w jej spódnice, nie pomoże przy objedzie, nigdy nie poskarży się na zły dzień, nieudane zadanie czy na Minato, który od czasu do czasu będzie ją drażnił. Zdawała też sobie sprawę, że nigdy nie zaparzy tacie herbaty i nie poda mu gazety, nigdy nie będzie trenować z ojcem, on nigdy jej nie powie, że jest z niej dumny, nigdy nie zbuduje dla niej domku na drzewie, nigdy nie zrobią nic razem... Minato naprawdę się starał jak mógł, ale to jest niemożliwe, aby zastąpił jej i matkę i ojca. W końcu sam jeszcze niedawno był dzieckiem. Mieszkańcy wioski również starali się im pomagać. Oczywiście nie wszyscy, bo starsi obywatele i cywile widzą w niej tylko Kyuubiego, ale weźmy na przykład... białowłosego Sakumo Hakate. Jest dla niej jak ojciec... uśmiechnięty i pomocny, mimo iż stracił żonę.
Kushina przyglądała się pewnemu mężczyźnie, który opatrzył właśnie zdarte kolano swojej córeczki. Uśmiechnęła się lekko. Przypomniał się jej trening z ojcem. Gdy tylko się wywaliła, lekko zadrapała tata zaraz przerywał trening i skakał w okół niej jak poparzony. Bardzo się o nią troszczył, a Uzumaki dopiero teraz to doceniała. Niestety, to normalne, że wszystko co dla nas cenne, zauważamy dopiero kiedy to stracimy. Czerwonowłosa uniosła głowę lekko do góry. Przyglądała się twarzą zatroskanych matek. To właśnie w nich widziała swoją nianię, Katsumi. Jej niebieskie włosy związane w wysoki kuc i złote, zawsze śmiejące się oczy. Do tego uśmiech... Pełen optymizmu i nadziei na lepsze jutro. W głowie nadal słyszała jej ostatnie słowa " Przekaż im, że ich kocham... Ciebie też kocham... Wierzę w ciebie".
- Hej! Kushina, mówię do ciebie! - Uzumaki zauważyła jakieś drobniutkie rączki przed swoimi oczami - Kushina - chan, ty mnie w ogóle nie słuchasz! - dopiero teraz czerwonowłosa spojrzała na całą postać stojącą przed nią.
- Hę... Przepraszam Kami, zamyśliłam się. Co mówiłaś? - spytała zielonooka gdy tylko wróciła do rzeczywistości.
- Muszę się pożegnać ze wszystkimi. Jesteśmy niedaleko domu Kakashiego. Pójdę najpierw do niego. Spotkamy się w domu.
- Jasne, okey. - odparła już do powietrza.
~*~
Kakashi właśnie wchodził do domu z siatką zakupów kiedy usłyszał wołanie.
- Ohayo Kakashi. - w jego stronę biegła uśmiechnięta blondynka.
- Cześć Młoda. Jakieś wiadomości od Minato - sensei? - mruknął bez optymizmu szaro włosy.
- A może dla odmiany zapytałbyś co u mnie, jak się czuję? W końcu tego wymagają ZASADY dobrego wychowania, a ty ponoć przestrzegasz zasad. - zaczęła Kami.
- Okey. Co u ciebie? Jakieś wieści od Minato - sensei?
- Już trochę lepiej - uśmiechnęła się - I nie, nie mam żadnych wieści.
- Acha, to cześć. - odparł beznamiętnie i chciał wejść do mieszkania, jednak Namikaze zastąpiła mu drogę. Wcale nie przejęła się jego zachowaniem. Zawsze podchodzili do siebie z bardzo, bardzo, BARDZO dużym dystansem, a dzień bez ich kłótni to... nie, oni codziennie się kłócili, ale naprawdę się lubili. Tylko nie umieli się dogadać na inny sposób.
- Mnie się tak nie zbywa... Przyszłam się pożegnać. - powiedziała poważnie niebieskooka. Ani mimika, ani nawet oczy nie wskazywały na to, aby kłamała. Hakate spojrzał na nią zdziwiony.
- Pożegnać? - powtórzył zaskoczony.
- Wyruszam z Kushiną na tydzień do Wioski Wiru. - dodała Namikaze.
- Uf... - wymcknęło się Kakashiemu.
- A ty co myślałeś? - spytała Kami widząc jego minę.
- No... że tak na zawsze. - mruknął zakłopotany.
- To ja już będę lecieć. - blondynka ruszyła do wyjścia. Była już na dworze, gdy zawołał ją Hakate.
- Młoda... - spojrzała na niego wyczekująco - Uważaj na siebie!
- Jasne. Do zobaczenia. - dziewczynka ruszyła w stronę posiadłości Uchiha
~*~
Kiedy młoda Namikaze biegała po domach przyjaciół Kushina ruszyła w stronę cmentarza. Nie wiedziała czemu akurat tam. Poczuła impuls, kierowała się instynktem, który podpowiadał jej, że to najwyższa pora, aby znaleźć się w tym miejscu. Przeszła przez małą, metalową furtkę. Następnie szła główną drogą. Minęła grobowce wielkich klanów, rozległy plac, na którym pochowano Pierwszego i Drugiego Hokage. Przystanęła na chwilę przy pomniku upamiętniającym wszystkich zabitych w I i II Wielkiej Wojnie Ninja, kiedy zauważyła wysokiego, złotowłosego jounina. Chciała się cofnąć i mu nie przeszkadzać, ale ciekawość kogo może odwiedzać Minato wzięła górę. Zbliżyła się do niego po cichu. Stała tuż za jego plecami. Dokładnie widziała jego twarz i spływające po niej samotne łzy. Gdyby komuś o tym powiedziała, pewnie by jej nie uwierzył. Ten wiecznie opanowany, silny, bezwzględny dla wrogów Żółty Błysk Konohy płakał. Położyła na jego umięśnionym ramieniu swoją drobniutką dłoń. Odwrócił się do niej i uśmiechnął lekko, jednak jego oczy wyrażały tyle bólu, że Uzumaki nie mogła znieść tego spojrzenia. Po raz kolejny wiedziona impulsem przytuliła się do chłopaka. Na początku blondyn stał jak wryty, raczej zaskoczony jej czynem, ale zaraz przytulił się do zielonookiej. Zdecydowanie potrzebował czyjegoś wsparcia, a czerwonowłosa jako jedyna to zauważyła. Minato nie zastanawiał się teraz czy to przypadek, że Kushina się tu znalazła, czy może jakieś zaaranżowane przez kogoś spotkanie. W tym momencie dziękował po prostu za jej obecność. Uzumaki kątem oka zerknęła na napis na nagrobku.
"Katsumi Namikaze.
Zginęła na polu walki w wieku 27 lat.
Córka, żona i matka.
Niech spoczywa w pokoju.
Nie liczy się jak żyjesz, tylko jak umrzesz."
Stali tak przez dobre dziesięć minut. Ciepły wiatr delikatnie mierzwił im włosy.
- Kushina... Ja znam prawdę. - Namikaze wypuścił dziewczynę ze swoich objęć i spojrzał w jej zielone tęczówki. Widział w nich strach, smutek, zakłopotanie, ale i nadzieje.
- Nie gniewam się. Kami też nie będzie mieć żalu. - Uzumaki ponownie usłyszała życzliwy głos blondyna - Zapewniam cię o tym. - między nimi zapadła cisza. Czerwonowłosa podniosła głowę, aby móc zobaczyć jego niebieskie tęczówki. Nie kłamał, rozpoznała to patrząc w jego oczy.
- Dziękuję. - wymamrotała i uśmiechnęła się. Była naprawdę szczęśliwa. Zastanawiała się tylko skąd ten przystojny jounin może znać tą historię, ale postanowiła spytać go oto później.
- Czy teraz też chcesz wracać do rodzinnej wioski? - zapytał nagle Minato
- Oczywiście... Muszę załatwić parę rzeczy... Zresztą tęsknię za mamą... - odparła Kushina. Miała wrażenie, że twarz blondyna wyrażała zawiedzenie i smutek, jednak była to tak krótka chwila, iż myślała, że jej się wydawało.
- Rozumiem. Wracajmy do domu. - mruknął Namikaze i ruszył w stronę wyjścia ze cmentarza
~*~
Siedmioletnia blondynka stała teraz przed drzwiami wielkiej rezydencji klanu Uchiha. Już na zewnątrz było słychać gwar rozmów i muzykę. Zapukała w wielkie hebanowe drzwi.
- Kami - chan jak dobrze cię widzieć! - ku jej zdziwieniu otworzył jej Obito, mimo iż była pod domem Itachiego.
- O Kami. Cieszę się, że jesteś. Wyrwiesz nas z tego piekła. - nad ramieniem bruneta pojawił się wcześniej wspomniany mieszkaniec domu.
- Ale o co chodzi? - nim młoda Namikaze zdążyła zadać to pytanie Uchihowie stali już przy furtce prowadzącej do wyjścia na główną ulicę. Szybko podbiegła do przyjaciół.
- Wytłumaczycie mi w końcu co tu się dzieje?! - krzyknęła w końcu zniecierpliwiona blondynka
- Wybacz Kami - chan. - powiedział Obito głupkowato się szczerząc.
- Zlot rodzinny - dorzucił Itachi.
- Teraz rozumiem. Niestety, wpadłam tylko na moment. - Kami rozwiała ich wszelkie nadzieje na uwolnienie się od namolnych ciotek ciągających ich za poliki, wujków porównujących jak marne są umiejętności Obito w porównaniu do Itachiego. Taka była smutna prawda. Dla klanu liczył się tylko Itachi, a Obito był czarną owcą, plamą na honorze rodziny, niepotrzebnym ciężarem. Pomimo tej różnicy chłopcy bardzo się lubili.
- Jaka szkoda. - westchnął z wielką goryczą brunet - W takim razie w czym ci możemy pomóc?
- Przyszłam się pożegnać. Razem z Kushiną wyruszam na tydzień do Wioski Wiru. - uśmiechnęła się do nich.
- Czyli szykuje się tydzień nudy - westchnął Itachi. W tym czasie Obito trzymam już nogi Namikaze i nie miał zamiaru puścić.
- Proszę Kami - chan! Nie zostawiaj mnie samego z Kakashim! Ja tak długo nie wytrzymam! Proszę Kami - chan! - krzyczał brunet.
- Hej, nie będzie aż tak źle. Zawsze masz jeszcze Rin. - zaczęła blondyneczka.
- Ona zawsze bierze jego stronę. Nie wytrzymam z nim tyle. - lamentował dalej Uchiha.
- Dasz sobie radę. Muszę już iść. - Obito niechętnie puścił jej nogi, a Itachi kończył się śmiać z odegranej przed nim sceny.
- Obito wytrwasz z Kakashim. Macie czas, aby się zaprzyjaźnić. Itachi, nie leń się gdy mnie nie będzie, bo inaczej już wkrótce cię pokonam. - Kami pocałowała oboje w policzek i pobiegła w stronę własnego domu.
_______________________________________________________________________
Na wstępie:
Założyłam konto GG z myślą o blogu. Tu macie numer: 46091281. Jeżeli ktoś chce być informowany o nowych notkach, niech napisze do mnie na ten numer.
Dziś trochę dłuższa notka (bynajmniej jak na moje możliwości). Sama widzę sporo błędów, ale nie za bardzo wiem jak je skorygować, dlatego je zostawiłam. Mam już w głowie pomysł na dalszy ciąg zdarzeń, ale nie mogę się zdecydować na kolejność wątków, w niektórych kluczowych momentach. Z góry zapowiadam wam, że mam w planach podzielić opowiadanie na trzy serie. Pierwsza już dobiega końca. Zdradzę jeszcze więcej mówiąc, że zakończy się po podróży Kushiny i Kami (czyli jeszcze około 3 rozdziałów, albo więcej). No to się dziś rozpisałam. Na tym zakończę, bo za dużo powiem i nie będzie zaskoczenia.
A teraz bonusik. Te obrazki po prostu mnie urzekły.
P.S Zapomniałam o bardzo ważnej rzeczy! DZIĘKUJĘ ZA 2000 WEJŚĆ! Jesteście wspaniali.