sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział XII cz.II

Pełen luz, pewność siebie, brak jakichkolwiek lęków, sto procent nonszalancji... Brzmi jak w bajce, prawda? Tak nierealistycznie, niedostępnie, nieosiągalnie... I takie jest, zwłaszcza kiedy stoisz przed obrzydliwym, wężowatym sanninem, którego każde słowo przechodzi w syk, a na widok gadziego jęzora twój żołądek chce oddać śniadanie. Kami musiała wykrzesać z siebie całą odwagę, aby chociaż zachować pozory wiary we własne możliwości. Ciężko było jej zachować na twarzy kpiący uśmiech, ale takie zachowanie dyktował dziewczynce Rozum. Kątem oka zerkała na towarzyszkę, która grała dokładnie jak ona. Dobrze przeczytaliście, GRAŁA. W oczach czerwonowłosej Uzumaki widać było niepewność, brak kontroli nad sytuacją, ale też zawziętość i coś jeszcze, czego młoda Namikaze nie potrafiła nazwać. Wcześniej widziała tę emocję tylko u Minato walczącego o bezpieczeństwo swojej małej siostrzyczki. - Dwie pieczenie na jednym ogniu. - po tych słowach wyplutych z ust Orochimaru, Kami dała się poprowadzić Instynktowi. Odskoczyła w tył unikając węży wyłaniających się spod ziemi. Nawet nie minęła sekunda, a w jej stronę pomknął kunai. Zrobiła szybki unik przy okazji zauważając lśniącą w słońcu żyłkę przywiązaną do broni. Nim nóż kunai zdążył wrócić nić zapłonęła ogniem. Namikaze jak najszybciej oddaliła się od płonącej żyłki. Użyła wodnego jutsu, aby pożar się nie rozprzestrzenił i już walczyła w zwarciu z sanninem. Zerknęła w stronę Kushiny. Kunoichi walczyła z klonem Orochimaru oddalona o jakieś dobre trzysta pięćdziesiąt metrów. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że z każdym kolejnym atakiem odległość między nią, a czerwonowłosą zwiększała się. Gadzina chciała je rozdzielić. W zastraszającym tępie wymieniła ciosy z wężowatym, ale na razie nikt nie trafiał. Kami już po chwili rozgryzła sposób atakowania sannina. Ciągle powtarzał tą samą sekwencję ruchów. Rozum podpowiadał jej, że wystarczy tylko zmienić jeden element w obronie i przerwie ten nic nie wnoszący pojedynek taijutsu. Do akcji wkroczył również Instynkt ze swoim własnym pomysłem na zakończenie. Szeptał je do ucha, że ma po prostu odskoczyć i biec do Uzumaki. Blondynka rozważała obie możliwość. Instynkt nigdy jej nie zawiódł, Rozum też nie... Już dziś raz posłuchała się Instynktu, teraz kolej na Rozum. Odsłoniła jedno miejsce w swojej gardzie, aby trafić sannina. To był jej błąd. Na pięciu palcach Orochimaru pojawiła się chakra, a jego blada dłoń trafiła prosto w brzuch Namikaze, w miejsce pieczęci zamykającej Lisiego Demona w blondynce. Sannin przekręcił rękę, tak jakby otwierał sejf, by po chwili odskoczyć od Kami i zniknąć w dymie.

Kushina sama nie wiedziała czemu, ale kiedy zaczęła się walka wszelkie niepewności ją opuściły. Chciała zapewnić bezpieczeństwo pewnej małej blondyneczce. Musi być silna i stanąć na wysokości zadania. Szybko pobiegła w stronę oddalającej się Namikaze. Drogę zastąpił zielonookiej klon Orochimaru. Ponowiła próbę dostanie się do towarzyszki, jednak skończyło się tylko rozciętym przez kunai przeciwnika policzkiem. Najpierw trzeba pokonać własnego wroga. Uzumaki dawała z siebie sto procent i była już naprawdę zmęczona klon nagle zniknął. Spojrzała z nadzieją na Kami. Liczyła, że niebieskooka wygrała swoją potyczkę. Widok, który zobaczyła nieźle ją przeraził. Z Namikaze wyciekała chakra Kyuubiego. Kushina musiała szybko zareagować! Jak to się stało, przecież Minato zapewniał, że pieczęć jest bez zarzutu! Rozejrzała się w poszukiwaniu gadziego sannina. Nie ma go! Zapewne to jego wina! Jeszcze raz przeniosła wzrok na blondynkę. Pomarańczowa poświata przybrała kształt lisa z jednym ogonem. Niedobrze. Trzeba działać.

Mała, drobna dziewczynka o złotych włosach oraz niewinnym spojrzeniu i wielki, ciemny, bezkresny korytarz pełen rur i wody, w wypadku dziecka sięgający połowy łydek. Gdzieś blisko słychać było kapanie wszechobecnej cieczy. Kami uważnie rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie wyczuwała chakry Orochimaru.
- Halo... Jest tu kto? - jej cichutki głosik rozniósł się echem. Namikaze nastawiła uszu w oczekiwaniu na odpowiedź. Albo jej się zdawało, albo słyszała jakieś warknięcie. Ruszyła w jego kierunku. Nagle pojawiły się potężne wrota.- Em... Pokażesz mi się wreszcie, czy dalej będziesz się chował? - Kami wiedziała, że ktoś tu jednak jest. Czuła też, że lepiej dla niej by było, gdyby w ogóle się tu nie znalazła.
- Wcale się nie chowam. Po prostu, nie chce mi się oglądać twojej marnej egzystencji. - odparł jej ktoś głosem, przy którym jej własny wydawał się nie istnieć. Następną rzeczą jaką zobaczyła to oczy, czy może raczej gały o krwistym kolorze. Już wiedziała z kim ma do czynienia i jak blondynka przypuszczała, wcale się je to nie podobało.
___________________________________________________________________________
No dobra, nie bijcie. Wiem zawaliłam. Pewnie już nawet nie pamiętacie o czym była cała historia, ale obiecuję, że się poprawię. W końcu idą wakacje! Mimo, że mam duuuużo planów na tegoroczny czas wolny to obiecuję w końcu dobrnąć już do chociaż dwóch, trzech rozdziałów drugiej serii. Jeszcze raz nie bijcie, no i KOMENTUJCIE oczywiście. Miłych wakacje życzę ;D



wtorek, 14 maja 2013

Kroniki Woli Ognia


Letnie słońce chowało się za horyzontem Konohy nadając niebu kolory różu i pomarańczy, a drzewom odcienie fioletu. Ciepły wiatr delikatnie poruszał liśćmi, jakby zapraszał je do tańca. Kwiaty powoli zamykały swoje kielichy szykując się do snu. Dzisiejszy wieczór zdawał się roztaczać jakąś magiczną moc, ale dziewczynka, ćwicząca na jednym z setek pól treningowych Wioski Liścia, nie zauważała tego. Była zbyt pochłonięta wyżywaniem się na drewnianym palu. Jej długie czarne włosy związane w warkoczy wyróżniały się na tle kolorowego nieba, jasna cera wyglądała jakby nigdy nie miała do czynienia z promieniami słonecznymi. Błękitne oczy podkreślało kimono przewiązane w pasie różową, szeroką chustą. Wyciągnęła shurikeny z kabury przywiązanej do lewej nogi i wyrzuciła broń w kierunku tarcz porozwieszanych na konarach drzew. Chwilę później coś cicho kliknęło, a w jej stronę poleciały noże kunai. Z gracją i niespotykaną u dzieci w jej wieku szybkością ominęła wszystkie pociski. Uśmiech zadowolenia zagościł na twarzy dziewczynki i jeszcze bardziej się powiększył, kiedy otaczającą ją ciszę przerwały pojedyncze oklaski.
- Całkiem, całkiem. - W tych prostych słowach ciemnowłosy przybysz ocenił wyczyny dziecka.
- Tato! Co ty tutaj robisz?! Myślałam, że jesteś na misji! - niebieskooka podbiegła do mężczyzny i mocno go przytuliła. Podniosła głowę, aby móc mu się dokładnie przyjrzeć. Czarne, przenikliwe spojrzenie było utkwione w oddali, oprócz dwóch charakterystycznych rys na bladej karnacji nie było widać żadnych blizn, co utwierdziło dziewczynkę w przekonaniu, że zadanie zostało zakończone pomyślnie, włosy sięgające do łopatek były w małym nieładzie, w ogóle niepasującym do jej ojca - Itachiego Uchihy.
- Uwinąłem się szybciej. W końcu jutro zaczynasz swój egzamin na chunnina. - odezwał się ciemnooki. - Zresztą, powinnaś już być dawno w łóżku, musisz się wyspać. - mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie i spojrzał na córkę.
- Nie chcę iść spać... Chciałabym jeszcze pójść na grób mamy. - wyjaśniła smętnym głosem.
- Też z chęcią ją odwiedzę, Itami. - Itachi poczuł jak dziewczynka łapie go za dłoń. Przyjrzał się jej przenikliwie. Rosła i co raz rzadziej chciała chodzić trzymając go za rękę, robiła tak tylko wtedy kiedy czegoś chciała. Cierpliwie czekał aż Itami się odezwie.
- Tato... Jak mama poradziła sobie z egzaminami... Jak poszło jej w Lesie Śmierci? - dziewczynka aż przystanęła w oczekiwaniu na opowieść. Uchiha wesoło się roześmiał nim odpowiedział.
- Ach... Twoja mama? Cóż... Była prawdziwym asem! A więc...

~*~
 Minato Namikaze siedział w kuchni swojej rodzinnej rezydencji popijając kawę. Z zachwytem widocznym w błękitnych oczach wyglądał za okno. Świt w Konoha jest naprawdę piękny. Zawsze wydawało mu się, że cały świat budzi się do życia. Ptaki śpiewają tylko sobie znaną melodie, wiewiórki skaczą z drzewa na drzewo w poszukiwaniu orzechów, sowy znikają w swoich dziuplach, a dla mrówek zaczął się kolejny pracowity dzień. Jednak coś mu nie pasowało do codziennego krajobrazu. Mianowicie czemu zające plątały się w okolicy warzywnego ogródka jego siostry? Już kiedyś mięli taki problem. Zające wyjadały wszystkie uprawiane marchewki  aby tego uniknąć Kami regularnie dokramiała te zwierzęta. Coś musiało ją zatrzymać. Na ogół, o tej porze, jest już dawno na nogach, a w oddali widać tylko długie uszy najedzonych wieloskoczków. Blondyn odłożył kubek ciepłej cieczy po czym wstał z głębokim westchnieniem i ruszył w stronę schodów. Powoli, nie śpiesząc się wszedł na drugie z trzech pięter. Zapukał do drzwi znajdujących się na końcu beżowego korytarza. Nikt nie odpowiedział. Zastukał w drewno jeszcze raz, głośniej i pewnie. Dalej cisza.
- Kami! Wstawaj! Bo spóźnisz się na egzamin! - krzyknął zrezygnowany.
- Ale ja nie chcę! - odparł mu piskliwy głosik świadczący, że jego posiadacz dużo płakał. Minato westchnął i poprawił swoją kamizelkę jounina. Zapowiadał się ciekawy dzień.
- Ale czemu? - żadne inne pytanie nie przychodziło mu na myśl. Po chwili zastanowienia brzmiało ona naprawdę głupio. - Wpuść mnie do środka! Pogadamy na spokojnie! - milczenie zdawało się opanować cały dom - Kami! Mam cię wyciągnąć stamtąd siłą?! - dalej to samo. - Sama tego chciałaś! - właśnie w tym momencie drzwi się uchyliły i nim chłopak zdążył się zorientować tuliła się do niego burza blond włosów, tak bardzo podobnych do jego. Wziął dziewczynkę na ręce po czym skierował się do salonu siadając na kanapie i usadawiając siostrę na kolanach.
- Czego się boisz, Kami? Na części pisemnej poradziłaś sobie świetnie! - zaczął rozmowę.
- To Las Śmierci, aniki. Na dodatek nie będziemy mogli używać chakry! - strumień łez wylał się z niebieskich oczów młodej Namikaze.
- Tylko tym się przejmujesz? - zdziwił się jounin. Zadaniem tegorocznych geninów, chcących zostać chunninami jest prześć przez Las Śmierci bez pomocy chakry. Nie wydawało mu się to zbyt trudne, zwłaszcza dla Kami. Była szybka, zwinna i sprytna. Czego więcej potrzeba?
- Tylko?! Ty nic nie rozumiesz. - mała zeskoczyła mu z kolan i zaczęła chodzić w kółko. - Bez chakry! Opierać się na sile swojego ciała! Moim atutem jest szybkość wzmocniona właśnie chakrą! Ale w Lesie bardziej przyda się siła, której mi brakuje! Nawet przy rzutach shurikenami używam chakry! - więc tu tkwił problem. Jakby spojrzeć na to z tej strony Kami rzeczywiście stała na przegranej pozycji, ale Minato w nią wierzył, nie mógł pozwolić się jej poddać, na pewno nadrobi siłę techniką.
- I to jest powód! Ty potrafisz ruszyć głową, uwierz w siebie! - puknął ją lekko w czoło, jednak dziewczynka dalej nie wyglądała na zadowoloną. Postanowił zagrać inaczej.
- Kakashi na pewno by nie zrezygnował. Nawet kpiłby z twojej postawy. Najwyżej powiem mu, że stchórzyłaś. - Minato wstał i ruszył do wyjścia. Tylko czekał na...
- Hej, stój! Kto powiedział, że odpuszczam! Za dziesięć minut będę gotowa! - blondynki już nie było w salonie. Chłopak czekał właśnie na to. Uśmiechnął się triumfalnie i poszedł zrobić śniadanie dla siostry.

Dochodziła godzina ósma trzydzieści, kiedy najmłodsza z rodu Namikaze szła w stronę Lasu Śmierci. Miała jeszcze dobre pół godziny, gdy nagle wśród tłumów dostrzegła szarą czuprynę. Z gracją godną kota wskoczyła na dach po czym równie zwinnie wylądowała obok młodego chłopca, o jakieś dwa lata starszego od niej.
- Co ty tu robisz? - burknął na przywitanie.
- Dziwię się, że cię przepuścili, Hatake. - odparła z głową wysoko uniesioną do góry. O, nie! To nie w jej stylu! Nie da sobie w kasze dmuchać!
- To samo mogę powiedzieć o tobie, młoda. - zripostował szaro włosy  Dziewczynka przyjrzała mu się dokładnie. Włosy jak zawsze wygrywały z prawem grawitacji, ciemne oczy nawet nie raczyły na nią spojrzeć, czarny uniform świadczył o gotowości do zadania.
- Raczej nie sądzę, dobrze wiesz, że sprawdziany to dla mnie drobnostka. - odpowiedziała dumnie.
- Może i tu masz rację, ale jakim cudem w ogóle wpuścili na sale takie chucherko. - chłopiec lekko się uśmiechnął widząc, że blondynka wygląda jakby miała się na niego rzucić. Trafił w jej czuły punkt.
- Wiesz Kakashi, teraz to ty masz słuszność. - tymi słowami bardzo zaskoczyła Hatake. - No, ale wiesz, egzaminatorzy to najlepsi ninja, umieją gołym okiem rozpoznać taki talent jak mój. - zaśmiała się cicho. Rzadko kiedy używała przechwałek przy kłótniach, ale dla Kakashiego często brakowało jej odpowiedzi.
- Jejku, zaraz się pozabijacie. - dobiegł ich głos Itachiego Uchihy. I Kami i Kakashi uśmiechnęli się na jego widok, był on przyjacielem obojga.
- To nie ja zaczęłam! - burzyła się Namikaze.
- A właśnie, że ty! - sprostował Kakashi.
- No tak, Pan Idealny nie mógłby złamać zasad dobrego wychowania, dopóki ja nie zrobię tego pierwsza! - szykowała się kolejna kłótnia. Ludzie zaczęli schodzić im z drogi. Każdy mieszkaniec Konohy wie, że jeśli zaczyna się bitwa Namikaze vs Hatake, należy usunąć się z pola rażenia, bo poleje się krew.
- Oj dajcie spokój! I tak każdy wie, że ja jestem najlepszy! - wypowiedział się Itachi, przy czym dla efektu poprawił swoje czarne włosy.
- Pff! Narcyz Uchiha! Tak powinieneś się nazywać. Przekonajmy się! Kto pierwszy ten lepszy! Widzimy się przed Lasem Śmierci! - Kami już nie było. Przecież to był ich kolejny wyścig na "śmierć i życie".

- Wleczecie się jak ślimaki. - mruknęła blondynka losując numer bramy, z której wystartuje. Jej koledzy nie wyglądali na zadowolonych. Jak zwykle przegrali. Jedno trzeba było przyznać, Kami Namikaze nie miała sobie równych w szybkości, ale czego można było się spodziewać po siostrze Żółtego Błysku.
- Jakie macie numery? - spytał Itachi, który zdążył pogodzić się z porażką.
- Siedem. Może być. - odparła niebieskooka.
- Czterdzieści trzy, a ty? - powiedział Kakashi przygaszonym tonem. " Teraz widać kto nie umie przegrywać" pomyślała Kami.
- Dwadzieścia osiem. - westchnął Uchiha - To do zobaczenia za trzy dni. - każdy ruszył w swoją stronę.

~*~

- I co było dalej?! Dopiero historia się rozkręcała! - wrzeszczała Itami obskakując ojca dookoła.
- Zaraz opowiem dalej. Tylko... - zaczął się tłumaczyć Itachi. Mimo bólu jaki przynosiły wspomnienia zmarłej żony lubił o tym rozprawiać. Miał wtedy pewność, że o niej nikt nie zapomni, a ona zdawała się być wtedy naprawdę blisko.
- Tylko, co? - dopytywała się młoda Uchiha.
- Zobaczyłem zająca... - roześmiał się Itachi. Córka spojrzała na niego niezrozumiale.
- Chyba musisz być zmęczony, tato. Co śmiesznego jest w jakiś tam uszatych zwierzakach?! - zirytowała się Itami.
- Zrozumiesz, gdy usłyszysz historię do końca...

~*~

Kami pewnym krokiem weszła do Lasu Śmierci. Od teraz miała trzy dni, aby dotrzeć do wierzy, która znajdowała się w sercu Lasu. Iść przed siebie, nic prostszego  Musiała przyznać, wysokie ciemna drzewa wydawały się trochę straszne i mroczne, a gigantyczne robale były naprawdę obrzydliwe, ale nie bała się. Z zadowoloną miną człapała po prostej ścieżce, aż do momentu, kiedy zdała sobie sprawę, że chodzi w kółko. Wcale jej się to nie uśmiechało, zwłaszcza, że straciła już dwa dni drogi.
- Itachi i Kakashi na pewno są już na miejscu. - rozmyślała. Rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie było widać innych uczestników, ani zwierząt. Z jednaj strony dobrze, bo była bezpieczna, ale z drugiej ile można żyć w samotności. Z czasem każdy oszaleje. Na dodatek pomyliła plecaki i zamiast bagażu przygotowanego z myślą o egzaminie, wzięła torbę z marchewkami, którymi miała nakarmić zające. Westchnęła głęboko. Ile można jeść to pomarańczowe ohydztwo ! Coś w krzakach nagle się poruszyło. Rzuciła w tamtą stronę kunai i natychmiast czmychnął stamtąd uszaty skoczek. I wtedy w jej głowie pojawił się pomysł.

Do końca egzaminu zostały niecałe dwie godziny. Minato naprawdę zaczynał się denerwować. Umówił się z innymi jouninami, że to właśnie on przywita Kami, ale ona jeszcze się nie pojawiła. Itachi i Kakashi zjawili się zaledwie pięć godzin po rozpoczęciu testu. Podejrzewał, że jego siostrze nie zajmie to więcej czasu, ale kiedy odkrył, że zostawiła swój pakunek w domu zaczął się martwić. Spojrzał na zegar. Jeszcze pół godziny. Z przejęcia zaczął krążyć po wierzy. Co chwila zerkał za okno. W duchu już wymyślał słowa jakimi pocieszy dziewczynkę, kiedy minutę przed czasem dobiegł go znajomy krzyk radości. Szybko zbiegł przed wejście do budynku z numerem siódmym. Itachi i Kakashi stali już na miejscu z lekkimi uśmiechami.
- Zaliczone! Zdałaś! Czas kończy się właśnie teraz. - powiedział Minato przerywając okrzyki siostry. Przyjrzał się jej środkowi transportu. Osiem zająców zaprzężonych było do małego powoziku zrobionego z gałęzi. Teraz zwierzęta zajadały marchewki, które były przyczepione do kija przypominającego wędkę. Z błyskiem w oku spojrzał na Kami. Miał rację. Wystarczy ruszyć głową. Żaden siłacz nie wpadłby na pomysł, aby dojechać do wierzy w zajęczym zaprzęgu. Aby dokonać czegoś takiego trzeba było się nazywać Kami Namikaze!

~*~

Śmiech młodej Uchiha rozbrzmiewał w całej Konoha. Słońce już dawno zaszło ustępując miejsce swojemu znajomemu, Księżycowi. Noc była czasem, kiedy umarli wracali do życia. Itachi właśnie zobaczył ducha... ducha swojej żony... w swojej córce. Uśmiechnął się lekko. Itami była taka ja jej matka. Urocza, zabawna, zgryźliwa, mądra, pomysłowa i zaskakująca. Uważajcie egzaminatorzy! Tego roczny test na chuunina zapowiada się naprawdę ciekawie!

________________________________________________________
Wiem, wiem, wiem... Wy tu czekacie na rozdział, a ja znowu one - shoty dodaje. Wybaczcie, ale zbliża się scena walki, a ja najzwyczajniej w świecie boję się, że sobie nie poradzę z tym tematem i dlatego tak się ociągam z napisaniem nowego rozdziału. Ale mam nadzieje, że chwilowo jesteście zadowoleni. Miłego tygodnia!

Tak sobie wyobrażam Itami:


środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział XII cz. I

Ohayo ponownie! Udało mi się dziś napisać początek kolejnego rozdziału. Nie jest jakoś powalający i na dodatek okropnie krótki, ale postaram się do jutra napisać ciąg dalszy. Bardzo możliwe, że jeszcze dziś bym skończyła, ale naprawdę chce mi się spać. Pewnie wam też... Dlatego nie zanudzam i zapraszam do czytania.


Rozdział XII cz. I

- Orochimaru. - mruknęła bojowo Kami gotowa do walki.

- Jak zwykle czujna, Kami - chan. - odparł z uśmiechem sannin. - A twoja koleżanka, to jak przypuszczam Kushina Uzumaki. Smaczne połączenie. - Po tych słowach oblizał usta w pełni ukazując swój gadzi jęzor. Blondynka skrzywiła się nieznacznie. O tak, Orochimaru zawsze zaniżał jej zmysły estetyczne.
- Czego chcesz? Chyba nie przyszedłeś na pogadanki. - zawadiacki uśmiech zagościł na jej twarzy, ale tak naprawdę bała się. Przy każdym spotkaniu z wężowatym był przy niej Minato, nigdy nie była sama... Ale zaraz, jest jeszcze czerwonowłosa. Kątem oka zerknęła na Uzumaki. Dziewczyna stała z nieczytelną miną. Każdy mięsień ciała napięła do granic możliwości, a mimo tego dalej wyglądała na spokojną. Kami odszukała w pamięci jak jej brat zachowywał się przy Orochimaru. Znalazła! Rozluźniona postawa, cwaniacki uśmiech, brak jakichkolwiek chęci ataku i przede wszystkim nadmierna czujność. W jednej chwili Namikaze porzuciła swoją bojową pozycję, w oczach zamigotały psotne iskierki, a ręce założyła na klatce piersiowej. Spojrzeniem omiotła pole walki i starała się przeanalizować możliwości ataku i obrony. Wysokie drzewa osłaniały ich przed wiatrem, zwierzęta uciekły w popłochu, cały świat zdawał się wstrzymać oddech i patrzeć na nich. Gdzieś w oddali błysnął promień słońca odbijający się od lustrzanej tafli jeziora.
- O co ty mnie posądzasz Kami - chan?! - wysyczał sannin. - Czemu w ogóle tak źle o mnie myślisz?
- No nie wiem... Pomyślmy - Namikaze potarła palcami podbródek po czym ponownie przemówiła - To na pewno nie z powodu tego, że przy każdym spotkaniu starasz się zbić mnie i Minato. - Wlała w to zdanie tyle ironii, że nawet Kushina się na nią spojrzała. Zielonooka już od początku "spotkania" nie mogła odnaleźć się w sytuacji. Postawcie się na jej miejscu. Wracasz do swojej rodzinnej miejscowości, kiedy ni skąd, ni z owąd wyskakuje jakiś człowiek - wąż i zaczyna ci grozić. Przepraszam, nie ci, ale twojej siedmioletniej towarzyszce. Jakich wrogów, do licha, może mieć takie niewinne dziecko?! A zwłaszcza Kami. Długie, lśniące, złote włosy, głębokie, błękitne oczy i nieskazitelna blada cera bardziej pasują do jakiejś księżniczki, której miejsce jest w zamku, a nie na polu bitwy! A co ty robisz w tej sytuacji? Stoisz gotowy do walki, kiedy ta delikatna istotka gawędzi sobie na luzie z poszukiwanym nukeninem. Tak nie powinno być! Kushina dobrze zdawała sobie z tego sprawę! Postanowiła grać tak jak Kami. Odpuściła sobie standardową postawę i pewna siebie przystanęła obok blondynki. Najpierw uzyskać potrzebne informacje, potem wykończyć.
- Niech ci będzie. - odparł Orochimaru - Jednak dziś nie chcę cię zabić... Zaznaczam... DZIŚ. Jesteś mi potrzebna, a konkretniej, to co masz w sobie. Za to ty, Uzumaki, zawadzasz mi jak wszyscy z twojego rodu. Chociaż, gdybyś zechciała współpracować... Byłabyś moją przepustką do Akatsuki... Dwie pieczenie na jednym ogniu. - Ostatnie zdania sannin zdawał się bardziej mówić do siebie. - Czas załatwić swoje sprawy. - W tym momencie spod ziemi wyskoczyły węże. Kunoichi szybko odskoczyły w tył. Walkę czas zacząć.

______________________________________________________
A nie mówiłam, że krótko. Wybaczcie, ale od miesiąca nic nie napisałam!!!

The Versatile Blogger Award

Ohayo!

Tak, tak... Naprawdę dawno mnie nie było. Postanowiłam w pierwszej kolejności zanudzić was zaległościami, a mianowicie moją nominacją do The Versatile Blogger Award. Na początek...


- podziękować nominującemu blogerowi

- pokazać nagrodę na swoim blogu 
- ujawnić siedem faktów dotyczących siebie
- nominować piętnaście blogów, które jego zdaniem na to zasługują

- poinformować o tym fakcie autorów

Jako, że zostałam nominowana dwa razy ujawnię 14 faktów. Przy okazji bardzo dziękuję Ani jaros i Madeleine Evans za nominacje.

Fakty o mnie:

1. Moja osobowość dzieli się na kilka części. Na Angelikę, poważną i pilną uczennicę. Dżela, uczynna i wiecznie uśmiechnięta dziewczyna. Endżi, rozśpiewana i grożąca wszystkim dookoła, że walnie kogoś patelnią. Andzia, spotykana na przerwach i wśród przyjaciół i Gina, wielka marzycielka i filozofka. 

2. Do 11 roku życia wychodząc z domu wycierałam buty.

3. Jestem osobą niezwykle religijną.

4. Najgorsze słowo jakie usłyszysz z moich ust to "kurde", dlatego istnieje zaledwie 9% szans, że którykolwiek z moich bohaterów będzie przeklinał.

5. Zawsze, gdy o czymś myślę na lekcji gryzę długopis lub coś co mam w ręce.

6. Kocham siatkówkę. Będąc szczerym, nie znam zawodników, ani klubów (mimo, że sama gram w klubie), po prostu grając w siatkówkę czuję się szczęśliwa i dlatego ją kocham.

7. Jestem molem książkowym. Nie ważnie gdzie idę zawsze mam przy sobie książkę.

8. Imię głównej bohaterki tego otóż opowiadania zostało stworzone przeze mnie, gdy miałam 6 lat. Później dowiedziałam się, że takie imię już istniało. W moim mniemaniu imię Kami pochodziło od bohatera "Power Rengersów' (nie wiem jak to się pisze) Kama.

9. Mam dwóch starszych braci, którzy do mojego 12 roku życia ciągle mi dokuczali.

10. Ku niezadowoleniu moich byłych koleżanek z klasy jestem dobra w sporcie i nauce.

11. Zawsze chciałam, aby mówiono do mnie w szkole Dżela, Endżi lub Gina, ale wszyscy uparcie mówią Andzia. Jako, że jestem nieśmiała nikomu o tym nie mówię.

12. Uwielbiam "Harry'ego Pottera".

13. Uważam się za milionerkę, ponieważ mam przyjaciół i rodzinę, a czego więcej w życiu potrzeba.

14. Napisanie tych wszystkich faktów zajęło mi ponad pół godziny.

Blogi, nominowane przeze mnie:

Nie mam kogo więcej nominować, dlatego przy nominacjach ograniczyłam się do siedmiu jak widać.

Co do rozdziału to nie wiem kiedy się pojawi, ale postaram się go napisać jak najszybciej.

Bay!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Wynagrodzenie

Ohayo! Ostatnio popadłam w okropną depresję, którą wywołały te wszystkie choroby z ostatniego miesiąca. Mianowicie przeszłam przez Totalny Brak Weny, zmierzyłam się z Brakiem Czasu, Nawałem Obowiązków, Szkolnym Systemem Oceniania, Nikomu Niepotrzebnym Projektem, no i tak trochę z Syndromem Lenia. Następnego rozdziały dalej nie ma i nie mam nawet bladego pojęcia, kiedy go napiszę. W ramach przeprosin za opóźnienia mam dla was coś innego. Przed wami jedno z moich pierwszych opowiadań. Dla jasności... jest to tylko początek i nie ma zakończenia, jest jednym z pierwszych, czyli nie umiałam wtedy pisać (co ja mówię dalej pisać nie umiem) i nie wprowadzałam do niego żadnych, ale to żadnych korekt. Akcja dzieje się kilka lat po ataku Kyuubiego na Konohe. Minato nie umarł, tylko stracił pamięć i... a zresztą jak przeczytacie to się dowiecie.


Przez Wioskę Tajemnicy spacerował blond włosy mężczyzna. Po spojrzeniu w jego niebieskie tęczówki można było wywnioskować, że jest bardzo zamyślony. No właśnie, jego myśli znowu powędrowały do Konohy. Nawet sam nie wiedział czemu. Może to dla tego, że jedyną poszlaką po jego przeszłości jest ochraniacz ze znakiem Wioski Liścia. Mieszka tu 2 lata. Wioskę zna jak własną kieszeń, zdobył szacunek ludzi, nawet ma duże szanse, aby zostać następnym Uzukage, ale czegoś mu tu brakuje. Z zamyślenia wyrwał go głos 13-letniej dziewczyny o niebieskich włosach i fiołkowych oczach.
- Minato-sensei! Uzukage nas wzywa.
- Przekazałaś już to chłopakom Reven. - spytał dziewczynki
- Hai. Czekają tylko na nas.
- Chodź. - po pięciu minutach marszu doszli do budynku administracji. Stanęli przed drzwiami z napisem "Kage" i zapukali.
- Proszę! - usłyszeli męski głos i weszli do środka. Zastali tam starszego mężczyznę siedzącego za biurkiem i dwóch czternastoletnich chłopców. Jeden miał rude włosy i czarne oczy, a drugi brąz włosy i zielone oczy.
- Nareszcie jesteś. Mam dla was zadanie. - odezwał się staruszek-Jako iż jesteście najszybszą drużyną idealnie nadajcie się do tego zadania. To misja rangi A.
- Nareszcie coś ciekawego! - krzyknął rudowłosy.
- Spokojnie Ren. Nawet nie wiesz o co chodzi. Może się jeszcze zawiedziesz. - odezwała się niebiesko włosa.
- Daj spokój Reven. Dobrze wiemy, że i ty już się cieszysz. - wtrącił się zielonooki.
- A co ty możesz wiedzieć o moich uczuciach Reni! - cała trója była gotowa rzucić się sobie do gardeł. Ich sensei nie mógł na to patrzeć i postanowił to przerwać.
- Jesteście drużyną więc przestańcie się kłócić. Jeśli nie będziecie współpracować z łatwością dacie się pozabijać, o ile wcześniej sami tego nie zrobicie, a to oznacza koniec misji, kariery shinobi, a przede wszystkim życia jeśli to do was nie dotarło.
- Przepraszamy Minato-sensei - odparły ze skruchą dzieci
- Możesz kontynuować, Lordzie Uzukage.
- Tak więc w ostatnim czasie Tsunade, jedna z Legendarnych Sanninów zapuściła sobie u nas spooooory dług. Znając ją nie ma go czym spłacić, dlatego wpadłem na pomysł, abyście ją tu sprowadzili i w zamian przywróciłaby ci pamięć Minato. Kieruje się w tej chwili w stronę Kuso-gakure.-zakończył staruszek. Jonin nie wiedział czy się cieszyć czy smucić. W końcu dowie się co się wydarzyło, jakie było jego życie, ale z drugiej strony zdążył się już przywiązać, ma swoją drużynę i jest mu tu dobrze.
- Zgadzasz się? - zapytał Uzukage.
- Hai - odparł z lekkim uśmiechem.
- Ale jest jeszcze jedno "ale". Z Konohy poszukuje jej drugi Sannin Jirayia. Chce, aby wróciła z nim do wioski i objęła zarząd Hokage, a jak nią zostanie nie będzie mowy o dłuższym opuszczeniu wioski.
- Rozumiem. Kiedy mamy wyruszyć?
- Jak najszybciej.
- Dobrze. - westchnął - Drużyno! Za pół godziny przed bramą!
- Hai. - wszyscy w pośpiechu opuścili gabinet.

Tak wiem, króciutko, ale zawsze coś. I tak wiem, że wiele nazw jest źle napisanych, ale to oryginał z początku tego roku szkolnego, jeśli nie wcześniej. Do zobaczenia moi mili!

P.S Przypomniało mi się, że nie złożyłam wam życzeń. Bay.

P.S 2 Wesołych Świąt!

poniedziałek, 18 marca 2013

Smutne wieści

Ohayo wszystkim!

Dawno mnie nie było i raczej tak szybko się nie pojawię. Mianowicie w ostatnim czasie zostałam wciągnięta w czarny wir edukacji... Chyba każdy to rozumie. Po mimo to moje oceny diametralnie spadają. Dodatkowo mój laptop ma już naprawdę zepsutą kartę graficzną, a to oznacza, że mam do niego dostęp jakoś raz na tydzień i to tylko na chwilę. Oczywiście, mogę korzystać z laptopów braci, ale to na moim jest wszystko zapisane. Następna tragedia to absurdalny brak weny. Dosłownie idąc ulicą, jadąc autobusem do szkoły, czy nawet się ucząc, widzę Kami, patrzącą na mnie z wyrzutem, że na jej przygody nie poświęcam nawet wieczornych rozmyślań. A więc do czego zmierzam... Nie mam zamiaru zmykać bloga, ani go jakoś specjalnie zawieszać. Po prostu notki będą się pojawiać raz w miesiącu, raz na dwa tygodnie. Mam nadzieje, że mi wybaczycie i zrozumiecie.

Wasza
Dżela

Przy okazji... Nie myślcie, że zapomniałam o waszej twórczości. To, że ostatnio nie widać mnie w sieci jest spowodowane brakiem dostępu do konta.

sobota, 23 lutego 2013

One - shot "Dlaczego Kakashi jak singlem?"


Noc... Ciemna i straszna... Pełna mroku i tajemnic... Nigdy nie wiadomo co przyniesie... Taka podobna do śmierci i tak często z nią mylona... Obie przychodzą niespodziewanie mimo, że wiemy, że się zjawią... Niestety taka kolej rzeczy... Ale i do naturalnego toku wydarzeń należy nadejście dnia. Tak... po każdej nocy jest dzień dający nowe nadzieje, nowe światło, nowe chęci do życia. Wtedy wszystko co złe odchodzi w niepamięć. Nasz żywot również dzieli się na czarną otchłań i jasne przebłyski. Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale nie Hinata Hyuuga. Ów dziewczyna cieszy się swoim słońcem... Ach tak, zapomniałam! Ty dalej nie wiesz o czym mówię, a może raczej o kim. Hinata to piękna granatowłosa kobieta o niezwykle jasnej karnacji podkreślającej oczy koloru pereł, a jej słońcem jest...

Drzwi w domu Hyuugi trzasnęły. Następnie odgłosy kroków na korytarzu, potem w kuchni i salonie, aż wreszcie ciche stęknięcie kanapy oraz głębokie westchnienie.
- Hinatko! Zamęczą mnie z tym papierami! Chodź do mnie i pociesz swego biednego męża! - rozległo się męczeńskie, męskie wołanie. Granatowłosa z uśmiechem na ustach zbiegła po schodach i stanęła w progu salonu.
- Jestem panie na twoje wezwanie. - powiedziała rozbawiona. Spojrzeniem pełnym miłości spoglądała na wysokiego, przystojnego blondyna. Miał na sobie ciemne spodnia i tego samego odcienia golf, zieloną kamizelkę jounina i biały płaszcz z napisem " Szósty Hokage". Na czole, tuż nad błękitnymi oczami. połyskiwał ochraniacz ninja. Nim Hinata się zorientowała była już niesiona przez męża prosto do sypialni.
- Naruto! - krzyknęła kobieta - Naruto Namikaze postaw mnie na ziemię! Midori może w każdej chwili wrócić.
- Hmm... Przemyśle to później. - mruknął w odpowiedzi i pocałował "buntowniczkę". Właśnie w tym momencie do domu weszła dwunastoletnia blond włosa dziewczynka. Bystrym spojrzeniem niebieskich oczu omiotła cały dom, aż wreszcie zatrzymała się na rodzicach.
- O rany... Wam się chyba nudzi - westchnęła i minęła ich na schodach po czym zniknęła w drzwiach jednego z pokoi. Naruto odstawił Hinatę na ziemię i razem poszli do kuchni. Musieli odłożyć swoje plany na później.
- A nie mówiłam! - powiedziała grantowłosa. - Coś się dzisiaj działo?
- Papiery, one są wszędzie. - burknął złotowłosy wyrzucając do kosza wczorajszą listę zakupów.
- Kakashi - sensei zgubił swoją książeczkę i wywrócił całe moje biuro do góry nogami. A do tego jest strasznie nie swój.
- W końcu zbliżają się walentynki. On zawsze markotnieje w tym dniu. - wtrąciła Hinata.
- Dziwne, że sobie nigdy nikogo nie znalazł... Muszę go o to kiedyś spytać.

Walentynki zbliżały się nie ubłagalnie. Od święta zakochanych dzielił nas jeszcze trzy dni. Naruto tak jak co dzień szedł do pracy rozmyślając o swoim sensei.
" Jak można być smutnym z powodu jakiejś głupiej książki. Przecież może kupić sobie nową. Kakashi - sensei wygląda jakby stracił kawałek duszy". Namikaze wszedł do swojego gabinetu. Mały, skromnie urządzony pokoik. Nic nie zwykłego. Biurko, kilka krzeseł, półki oraz dwie szafy. Pierwsze co go uderzyło to zaduch, dlatego zaraz otworzył okno. I wtedy to zauważył. Nie dużych rozmiarów książeczka zatytułowana "Icha Icha Paradaisu".
- Sensei się ucieszy. - mruknął i otworzył książkę. Już nie raz miał z nią styczność, gdyż Ero - sennin kazał mu czytać jego wszystkie rękopisy. Po chwili jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia. To nie była jakaś tam zboczona lektura, owszem okładka na to wskazywała, ale w środku... Na pierwszej stronie widniał napis
"Listy Minato Namikaze". Naruto rozsiadł się w fotelu. Najprawdopodobniej był to dziennik jego ojca. W końcu mógł się czegoś o nim dowiedzieć. Tylko dlaczego Hatake nigdy mu tego nie pokazał? Zaczął zachłannie czytać.

Dzień 1

Moja kochana!

Wracałem sam, bez Ciebie przy boku, bez Twojego śmiechu, wesołej paplaniny, bez Twoich złośliwych uwag, zwierzeń. Owszem, inni chcieli mi towarzyszyć, ale dziś potrzebowałem Ciebie, nie innych. Wszyscy składali mi kondolencje z powodu Twojej śmierci, ale to Ci życia nie przywróci. Nie łatwo będzie mi wrócić do normalnego stanu. Dlaczego to spotkało Ciebie! Przecież jesteś taka młodziutka! Zaledwie siedemnaście lat. Razem z Kushiną przełożyliśmy ślub. Nie wiem co będzie dalej... Zawsze mówiłem, że nie ożenię się bez Ciebie. Nie mogę uwierzyć, że Cię tu nie ma. Kiedy wszedłem do pustego domu to mnie przygniotło. Wiem, że nie chciałaś, abym był nieszczęśliwy. Postaram się żyć pełnią życia, za nas oboje, abyś się nie martwiła o mnie.

Twój Minato

Naruto zastanawiało o kogo może chodzić. Zaczął czytać kolejne notatki. Wszystkie były pełne żalu, bólu  tęsknoty, ale zawierały wiele szczegółów z życia jego ojca i to takich, o których nigdy nie słyszał.

Dzień 241

Najmilsza istoto!

Dziś się żenię. Jestem taki szczęśliwy, ale to puste miejsce, kiedyś zawsze zajmowane przez Ciebie nadal... no cóż... jest wolne. I tu jest problem. Chciałbym, żebyś była przy mnie. Wiem, że nade mną czuwasz. Czuje Twoją obecność, a może to moje wyobrażenie z powodu tęsknoty do Ciebie? Nie wiem. Nie widziałem Kushiny od rana i strasznie się denerwuje. W tej chwili dostosowuje się do Twojej rady. " Jeśli coś cię stresuje to policz do 10 i głęboko oddychaj, a jeśli to nie działa, to idź komuś przywal"

Minato

Blondyn dalej przeglądał kartki. Przy żadnym wpisie nie było daty, tylko numer dnia. Namikaze domyślił się, że czas według jego ojca był tu liczony od dnia śmierci tajemniczej osoby. W żadnym liście nie padło imię odbiorcy. Może dla Czwartego wymówienie tego imienia było zbyt trudne?

Dzień 479

Walentynki. Lubiłaś to święto... Zawsze miałaś wielu adoratorów, ale wybrałaś Itachiego Uchihę, którego jak sobie później zdałaś sprawę, nie kochałaś. Zresztą i on cię naprawdę nie kochał. Oboje udawaliście, aby się nie zranić nawzajem. Pewnie nigdy nie bylibyście razem, gdyby nie śmierć Obito. Ty znalazłaś w Itachim cząstkę Obito, w którym swego czasu byłaś zakochana, a Itachi tą cząstkę zauważył w Tobie. A później pokochałaś Kakashiego, ale było za późno, chodź on również Cię kochał, ale usunął się w cień widząc Ciebie z Uchihą. Wybacz, że wyrzucam Ci te głupoty, ale jakoś mnie tak naszło. 

Kochający Cię 
Minato

Naruto czytając ten liścik miał bardzo dziwną minę. Trochę zdziwienia, trochę szoku, trochę radości, ale i trochę współczucia dla swojego sensei. Wysunął sobie tezę, odpowiadającą na pytanie dlaczego Hatake jest sam.

Dzień 523

Moja śmieszko!

Dzisiejszy dzień nie był rutyną. Zdawało mi się, że będzie najgorszy w moim życiu, a jest zupełnie na odwrót. Nie uwierzysz, ale zostanę ojcem! Chciałbym, abyś to Ty była matką chrzestną. Wiem, wiem daleko jeszcze do tego, ale jestem dziś naprawdę szczęśliwy... po raz pierwszy od Twojej śmierci.

Uśmiechnięty 
Minato

Między tą, a następną stroną Naruto znalazł kilka zdjęć. Jedno przedstawiało jego ojca, Kakashiego i jeszcze jakiegoś chłopca i dziewczynkę. Następne Hatake z Itachim Uchihą jako nastolatków. Robili coś razem i wyglądali na zaprzyjaźnionych. Na trzecim i ostatnim była piękna dziewczyna. Długie blond włosy, niebieskie oczy oraz szeroki uśmiech. Naruto nasunęła się na myśl jego córka, Midori. Odwrócił fotografię i zauważył krótki napisy.

" W podziękowaniu za obecność. Proszę, nigdy o mnie nie zapomnij.
P. S. Kocham cię!"

Szósty Hokage wziął się ponownie na lekturę. Został mu już ostatni list.

Dzień 608

Kochane stworzenie!

Stało się. Kushina nie żyje, a ja właśnie idę poświęcić własne życie dla dobra wioski. Muszę także skazać własnego syna na wielki ciężar. Naruto jest naprawdę uroczy. Chciałbym się móc nim dłużej nacieszyć. To wszystko przez tego przeklętego demona. Już niedługo do was dołączę.

Minato

Naruto zamknął książkę. Teraz rozumiał dlaczego Kakashi się z nią nie rozstawał. Była to dla niego pamiątką po jego mistrzu. Musiał szybko mu ją oddać. Przy okazji wypyta go o kobietę, do której pisał jej ojciec, po mimo, że ona nie żyła. Szybko opuścił swoje biuro. Poszedł prosto do domu swojego sensei. Nie zastał go. Cały ten czas chodził jak w transie i zupełnie zapomniał, że na dziś jest umówiony z przyjaciółmi oraz ich sensei. Zrezygnowany blondyn wracał do domu, kiedy przed nim stanęła czerwona ze złości Hinata.
- Naruto Namikaze! Gdzieś ty był! Nie ważne, idziemy. - wrzasnęła kobieta szarpiąc męża za rękaw zaciągnęła go na grilla ze znajomymi. Hyuuga od czasu kiedy niebieskooki zaczął zwracać na nią uwagę nie jest już taka nieśmiała.
- Zupełnie zapomniałem. - westchnął Naruto i wszedł do środka zaraz za żoną. Usiadł przy stole między Sasuke, a Shikamaru i zaczął z nimi rozmawiać. Zupełnie zapomniał o sprawie Hatake, dopóki i ten się nie zjawił. Usiadł sam w kącie. Nie miał ochoty na konwersacje. Wtedy podszedł do niego Naruto i podarował mu książkę, którą dziś znalazł. Kakashi spojrzał na niego zdziwiony.
- Gdzie była?
- To nie ważne. Powiedz mi Kakashi - sensei, czemu ty sobie nikogo nie znalazłeś? Ponoć miałeś dużo adoratorek. - zagadnął go Namikaze przysiadając się.
- Zgubiłem się na drodze życia. Stare dzieje. - odparł sztywno szaro włosy.
- Czytałem to. - oznajmił nagle poważnym głosem Naruto. - Opowiedz mi o niej. O kim pisze mój ojciec. - Widać było, że Hatake się zmieszał. W jego oku najpierw zauważył zdziwienie, potem ból, następnie tęsknotę, a na koniec... spojrzenie zakochanego młodzieńca.
- Skoro dłużej nie mogę ukrywać jej istnienia... Powiem ci. - westchnął i zaczął swoją opowieść. - Ta dziewczyna to Kami Namikaze, siostra twojego ojca. Była najładniejszą dziewczyną w całym Kraju Ognia, a nawet dalej. Tak jak wielu podkochiwałem się w niej. Kami z natury była bardzo wesoła, zawsze patrzyła przez różowe okulary, a siłą nie odbiegała od Minato - sensei. Nigdy nie ominęła również okazji, aby nie dodać jakiejś złośliwej uwagi. Naprawdę była oryginalna. Tak samo jak ty miała talent do zjednywania sobie ludzi. Gdzie się nie pojawiła zaraz zjawiało się szczęście, ale życie samej Kami nigdy nie było bajką. Straciła rodziców, potem umarł nasz przyjaciel Obito, następnie Rin, jej fikcyjny związek z bratem Sasuke, a na koniec zakochała się we mnie, ale wtedy umarła. - zrobił sobie przerwę. Widać było po jego minie, że w głowie właśnie odtwarza obraz jej śmierci. - Była na misji razem ze mną. Wpadliśmy w zasadzkę... Wrogów było za dużo, ale daliśmy radę. Kiedy oboje wyczerpani i bez chakry spojrzeliśmy na siebie. Ona zrobiła coś nieoczekiwanego. Resztkami sił przeskoczyła nade mną. Nie wiedziałem o co jej chodziło. Z wolna się obróciłem i wtedy to zobaczyłem. Kami zasłoniła mnie własnym ciałem, poświęciła swoje życie dla mnie. Jakiś ledwo żywy ninja chciał mnie zabić wbijając mi miecz od tyłu... Do dziś pamiętam jej ostatnie słowa. " Kakakashi... Kocham cię." Pocałowałem ją po raz pierwszy i ostatni. Zmarła na moich rękach. Od tego czasu nie mogłem pokochać nikogo innego. Moją miłością zawsze będzie Kami. - zakończył Hatake i wyszedł z lokalu. Skierował się pod pomnik upamiętniający wszystkich poległych w walce. Oparł się o niego i spojrzał w niebo. Przypomnieli mu się jego martwi towarzysze. Idealna pora dla duchów.

Dookoła panowała ciemność. Znowu go dosięgła noc. Otoczyła go z każdej strony.  Teraz siwo włosy czekał na swoje światło.
- Kakashi... - usłyszał głosy ze strony lasu. - Kakashi chodź za mną... No chodź, nie daj się długo prosić. - Hatake poszedł za ów głosem. Czuł, że może mu ufać. Po chwili gdzieś głęboko w lesie mignęły mu blond kosmyki.
- Szybciej Kakashi... Mam mało czasu. - znowu ten głos. - Nie bądź taki wystraszony. - głos wesoło zachichotał. Był taki ciepły, miękki i miły dla ucha, ale przede wszystkim kobiecy. - Bo posiwiejesz ze stresu. Chociaż nie, tobie to nie grozi. - kolejny wesoły śmiech. Jounin zaczął się rozglądać. Raz po raz zauważał to kawałek białej sukienki to blond włos.
- Wiesz gdzie jesteśmy? - nagle przed Hatake pojawiła się dziewczyna.
- Kami?! - krzyknął zaskoczony, ale i szczęśliwy.
- A kto inny, głuptasie. To jak, poznajesz. - wskazała na wielki dom za swoimi plecami.
- To... Twoja rezydencja. - powiedział dalej zszokowany. Najpierw słyszy głosy, potem widzi swoją zmarłą ukochaną, a teraz jeszcze z nią rozmawia.
- No właśnie. Brakuje w niej miłości. Jest pusta od śmierci Minato. Poproś Naruto, aby coś z tym zrobił. Przykro mi wtedy, gdy was obserwuję tam z góry, że dom, w którym zaznałam tyle szczęścia jest taką ruiną. - powiedziała wesoło.
- Po... Powiem mu... Jak to możliwe? - zapytał nagle.
- Nie zrozumiesz teraz. Tajemnica pozagrobowa. - odparła rozbawiona Namikaze. Na chwilę zapadł cisza.
- Kakashi... Mój czas się kończy, a muszę zrobić jeszcze jedną rzecz. - blondynka podeszła do niego, zdjęła maskę i pocałowała prosto w usta. - Kocham cię. - dodała i zaczęła rozpływać się w powietrzu.

- Kami - chan, nie odchodź! - Kakashi obudził się z krzykiem. Ciężko oddychał. Rozejrzał się dookoła. Już prawie świt, a on dalej siedzi przy pomniku. Czy to była prawda? Jak to możliwe? Czyżby naprawdę Kami nad nim czuwała? W jego głowie nadal odbijały się dwa słowa. Kocham cię.
A ty? Wierzysz, że ktoś nad tobą czuwa? Skup się, zamknij oczy i oddychaj głęboko. Czujesz? Czyjeś serce bije właśnie dla ciebie! Nie zmarnuj tego!

________________________________________________________________
Przepraszam, za długą przerwę, ale naprawdę krucho u mnie z czasem, a na dodatek mam duże problemy z laptopem. Wiem, że czekaliście na ciąg dalszy, ale musicie się zadowolić one - shotem. Chwilowy brak weny pozwala napisać tylko coś takiego. Następna notka powinna pojawić się za tydzień o ile tak jak ostatnio pojawi się 8 komentarzy. Witam przy okazji nowych obserwatorów. Nawet nie wiecie jaką radość sprawia mi to, że wasza grupa rośnie. A teraz bonusik.