czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział XVII

Z dedykacją dla tych, którzy we mnie uwierzyli...

Razem z Minato szliśmy przez wioskę podziwiając niebo pełne gwiazd. Poprawka! On szedł, a ja siedziałam mu na plecach, cała w makaronie, sosie pomidorowym oraz z opuchniętą kostką. Mimo wszystko była to najlepsza randka w moim życiu. I znów nic by nie było tak wspaniałe, gdyby nie Kami i jej bark wiary w romantyczność blondyna. A więc zaczęło się...

Kiedy Namikaze wypadł z domu cały w skowronkach, ja pobiegłam do swojego pokoju. Jako, że jestem kobietą potrzebowałam dużo czasu, aby wybrać odpowiedni strój. Cała moja garderoba walała się po podłodze, łóżku, lampie, a mój ulubiony dres prawie wyleciałby przez okno, jednak zjawiła się Kami łapiąca go.
- Czy ty wiesz do czego służą drzwi? - spytałam karcąc ją wzrokiem. Zachichotała, a w niebieskich oczach pojawiły się iskierki radości.
- Spodziewałam się po tobie bardziej kreatywnego pytania Kushina-chan. No nie wiem, na przykład... "Może zamontować w oknach kraty?", albo "Sprawdzimy czy równie dobrze weszłabyś tutaj przez kanalizację?". - Blondynka zaczęła przechadzkę po MOJEJ sypialni, bezczelnie przeglądając MOJE ubrania! Droczy się ze mną! Kami 1, Kushina 0. Nie potrafiłam się na nią gniewać, bo kiedy zauważasz jej oceniające spojrzenia lub chociażby słyszysz jej głos masz ochotę się roześmiać. Tak też zrobiłam. Cały stres związany ze spotkaniem z Minato odszedł.
- Obiecuję. Następnym razem bardziej się postaram. - Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Już wiem jak się na ogół czuje mała Namikaze. Dziwne, że ją mięśnie twarzy nie bolą.
- Przyjęłam. - mruknęła w odpowiedzi, a następnie zlustrowała mnie wzrokiem. Aha... Zaczyna się przesłuchanie. Zaśmiałam się w duchu. - Przejdę do sedna. Gdzie? Kiedy? Z kim? I w jakim celu? - z każdym pytaniem stała co raz bliżej mnie. Przerażająca! Jedyne słowo opisujące w tym momencie niebieskooką. Wzięłam głęboki wdech. Czemu akurat ona wchodzi mi na głowę?! Nikt inny tego nie potrafi! To pewnie przez ten wygląd aniołka, ale to tylko pozory.
- Gdzie? Sama jeszcze nie wiem. Kiedy? Dziś wieczorem. Ty powinnaś już wtedy spać. - Kami chciała zaprotestować, jednak nie dałam jej dość do słowa. - Z kim? - Tu zatrzymałam się na chwilę. - Może najpierw w jakim celu? Na randkę. - O tak. W końcu Kushina wychodzi na swoje. Bezcenne! Widzieć Namikaze w stanie głębokiego szoku! Kami 1, Kushina 1. - A wychodzę z twoim bratem. - Teraz to ją zagięłam. Szok się powiększy, a Uzumaki zdobędzie punkty. Zielonooka przyjrzała się blondynce, a jej radość z wyniku opadła. Siedmiolatka skakała z zadowolenia. Nim czerwonowłosa się zorientowała, Kami wybrała dla niej strój i uczesała. Kushina przejrzała się w lustrze i zaniemówiła. Miała na sobie krótką brzoskwiniową spódniczkę oraz czarne legginsy. Bluzka była w tym samym kolorze co spódniczka, o japońskim motywie. Na nogach fantastycznie się prezentowały czarne balerinki. Czerwone włosy miała rozpuszczone, tylko grzywkę spięła na bok, aby jej nie przeszkadzała.
- Wyglądasz genialnie. Brawa dla mnie! - Kami teatralnie się ukłoniła. Nagle krzyknęła przerażona i rzucając krótkie pożegnanie wyszła... Co ciekawe używając drzwi. Nigdy nie pojmę tego dziecka!

Do mojej randki z Minato zostało pół godziny... Jak to wyśmienicie brzmi... Randka z Minato!... MOJA radnka z MINATO! Kushina uspokój się już! Sprzedałam sobie mentalnego "liścia" w policzek. Nigdy, ale to przenigdy, nie myślałam, że będę się tak ekscytować z powodu spotkania z chłopakiem! Okey, już mi minął pierwszy stan euforii. Nie widziałam żadnego członka rodziny Namikaze od południa... Trochę mnie to martwi... Zwłaszcza nieobecność Kami. Ona zawsze coś knuje! Spojrzałam na zegarek. Pięć minut. Zeszłam już na parter. Jeszcze minuta! Usłyszałam pukanie do drzwi. Prawie się zabiłam biegnąc do nich! Nacisnęłam na klamkę. Blondyn stał ubrany w czarne dżinsy oraz jasną niebieską koszulę. Idealnie pasowała do jego oczu! W ręku trzymał kolorowe róże. Każdy płatek miał inną barwę. Uwielbiałam te kwiaty! Minato zrezygnował dziś z ochraniacza ninja, który zazwyczaj nosił na czole, dlatego blond kosmyki zabawnie spadały mu na oczy. Od razu poczułam zapach jego perfum - pachnia wiosną. Wiem, dziwne porównanie, ale naprwdę tak było! Tak jak wiosna tworzy nowe życie, tak woń Namikaze dawała mi nową nadzieje. Zresztą on cały roztaczał wokół siebie optymizm. Może to jednak nie był zapach wiosny, a mi się tylko to wydawało? Nie ważne.
- Cześć. Gotowa? - Jego dźwięczny głos przywrócił mnie na ziemię. Obdarzył mnie szerokim uśmiechem. Gdyby nie fakt, że wiem, że to niemożliwe, to powiedziałabym, iż uniosłam się co najmniej pięć centymetrów nad ziemię.
- Jasne. Gdzie mnie zabierasz? - Teraz i ja się uśmiechnęłam. Zapewne moje oczy zdradzały moje całe uwielbienie skierowane do osoby Namikaze.
- Niespodzianka. - Niebieskooki złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę wioski. Przebiegł mnie przyjemny dreszcz. Dlaczego on musi tak na mnie działać?! Zaczęliśmy prowadzić zwyczajną rozmowę.

- Jakim cudem jestem tu dopiero drugi raz?! - spytałam podziwiając panorame wioski ze Wzgórza Hokage. To właśnie tu przyprowadził mnie blondyn, w dniu, w którym się poznaliśmy... oraz dzisiaj. W pobliżu zauważyłam rozłożony koc i koszyk piknikowy.
- Może nie było odbpowiedniej okazji? - podsunął delikatnie Minato. Uśmiechnęłam się do niego. Całą ta chwila była taka magiczna, ale mój żołądek musiał wszystko zapsuć burcząc głośno. Namikaze zaczął się śmiać. Poszłamw jego ślady. - Zapraszam na kolację. - powiedział niebieskooki po uspokojeniu się. Przytaknęłam. Usiedliśmy na kocu. Chłopak wyciągnął z kosza dwa talerze spagetthi. Rozmawialiśmy swopodnie. Swoja drogą często to robiliśmy. W pewnym momencie blondyn oberwał z kluski. Słowo daję, że to nie byłam ja! Jednak Minato nie przeszkadzało to, aby mi oddać. I tak zaczęliśmy się ganiać i obrzucać jedzeniem. Świetnie się bawiliśmy, dopóki ktoś nie spadł na mnie z drzewa. Teraz wszystko działo się tak szybko. Leżałam na ziemie przygnieciona przez Kami, kostka piekielnie mie bolała, a Minato szybko podbiegł, żeby mi pomóc. Wysłał siostrę do domu, a ja wskoczyłam mu na plecy, bo nie mogłam chodzić. My również mieliśmy wracać. Jounin wyglądał na złego. Chciałam mu jakoś poprawić humor. Pocałowałam go w polik. Spojrzał się na mnie.
- Nie gniewaj się. Chciała pomóc. - powiedziałam uśmiechajc się. Minato westchnął.
- Po prostu... Miało być idealnie. - odparł chłopak zwracając swój wzrok w stronę nieba. Ja zarobiłam to samo.

I w ten oto sposób skończyłam na plecach Namikaze, ze skręconą kostką oraz wpatrując się w gwiazdy. A to wszystko przez Kami. Gdyby nie ona, może nigdy nie wydarzyłby się ciąg dalszy.

- Minato, stój! - odezwałam się stanowczo po 10 minutach ciszy. Niebieskooki spojrzał na mnie niezrozumiale, ale zatrzymał się. - Postaw mnie! - Postawił mnie. Dalej podtrzymywał mnie, chroniąc przed upadkiem. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Trzeba działać! W końcu nazywam się Kushina Uzumaki!
- Było idealnie. Jest idealnie.
- Ale... Miało być jeszcze lepiej. Na koniec powinniśmy... - Minato się zatrzymał nadchodzący potok słów biorąc głęboki wdech. Zaraz nastąpo wielka przemowa. Jeśli on nie zostanie Hokage to nie wiem, kto nadaje się lepiej. - Wszystko potoczyło się nie po mojej myśli. Jesteśmy cali ubabrani sosem. Ty skręciłaś kostkę! A ja dalej szaleńczo cię kocham! - Przerwał. Chyba tego ostatniego nie zamierzał mówić. Ponownie uśmiech wykwitł na mojej twarzy. Namikaze wyglądał jakby chciał coś dodać. Sprostować słowa, które padły z jego ust.
- Och, zamknij się już i mnie pocałuj! - Pocałował.
__________________________________________
I mamy w końcu rozdział, ale tylko dlatego, że jestem chora. Liczę, że wam się nawet podoba. Strasznie przesłodzony moim zdaniem i przez chorobę nie mam siły go sprawdzić, więc liczę, że zrobicie to za mnie! Zapraszam w ciągu dalszym do komentowania oraz do pomocy mi w zdobywaniu punkutów, bo muszę mieć co oglądać. Dostałam świra na punkcie serialnu "Zaginiony". Wystarczy kliknąć w link. Z góry wielkie dzięki!!!

Link: http://seans24.pl/pp/Andziuna

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział XVI

Rozdział XVI

Z dedykacją dla wiernych czytelników...

Minęły cztery dni od wydarzeń w Wiosce Wiru. Wrócili do wioski. Kami nie wiedząc czemu, nie mogła sobie poradzić z tym, co tam zaszło. Wojna wkrótce się zacznie. Nic nie będzie jak do tej pory, wszystko się zmieni. Zginą ludzie. To nieuniknione. A ona może się okazać się kartą przetargową. Zresztą co ona sobie myśli. Już teraz świat stoi na głowie. Kushina zamknęła się w sobie, stała się sierotą. "Jak ty" podpowiadał je w głowie cichy głosik. Rozmawiała tylko z Minato, chociaż zdaniem młodej Namikaze, tak było lepiej. Liczyła, że w końcu zrozumieją, że powinni być razem. Jednak dzisiaj  niepewna przyszłość była jak za mgłą. Kami miała większy problem. Ubrana w czarne szaty zmierzała w stronę cmentarza, aby uczcić pamięć mieszkańców Wiru, aby ich pochować. Wczoraj, nim zasnęła obiecała sobie, że wejdzie tam i będzie wspierać Uzumaki. Stanęła przed bramą. Jak ma tam postawić swoją stopę?! Przecież wtedy wszystko się urzeczywistni?! Nie stanęła nigdy przed grobem matki, ani ojca, bo nie chciała pogodzić się z prawdą, więc dlaczego ma tam wejść dla ludzi, których prawie nie znała. "Kushina" głos w jej umyśle znowu wtrącił się w życie. Nie uczestniczyła w pogrzebach rodziców, nie zaniosła im kwiatów. Była złą córką... I złą siostrą, bo przecież zostawiła Minato w takich dniach samotnie. "Ale teraz możesz to naprawić". Przeklęty głos. Odwróciła głowę od mogił. Ktoś stał pięć metrów za nią. Powiedziałaby, że to Kakashi Hatake, ale szare włosy nie wygrywały z grawitacją. Przyglądała mu się dłużej, aż w końcu chłopiec jakby czując na sobie spojrzenie uniósł oczy. To jednak Kakashi.
- Czemu tak stoisz? - zapytali równocześnie. Dziewczynka zacisnęła zęby. Zapewne znowu jej będzie dogryzać z powodu jej lęku. Ale w Wiosce Wiru okazał się dla niej wielki wsparciem...
- Nie chcę tam wchodzić. - znów powiedzieli te same słowa, w tym samym momencie. Miedzy nimi zapadło nieme pytanie "Dlaczego?". Cisza zaczynała być przytłaczająca.
- Bo wszystko stanie się prawdą... - Ponownie wypowiedzieli to równo. Tym razem nie mogli się na siebie nie spojrzeć. Hatake mimowolnie się uśmiechnął. Kto by pomyślał, że to "młoda" będzie mieć taki problem jak on? Może w końcu trzeba zakopać topór wojenny?
-Więc... - zaczął nieudolnie Kakashi.
- Więc... Może... - Kami również próbowała coś powiedzieć.
- Zróbmy to razem? - po kolejnym równocześnie zadanym pytaniu roześmiali się. Szaro włosy zrównał się z Namikaze i ramię w ramię przekroczyli bramy cmentarza. "Zakopmy spory... Na chwilę" - pomyśleli oboje.

Ceremonia była najpiękniejszą jaką Kami w życiu widziała. Może dla tego, że była zarówno pierwszą? Przez cały czas nie wymieniła z Kakashim ani słowa, jednak to nie było potrzebne. Bez tego potrafili postanowić, że razem odwiedzą swoich rodziców zaraz po pogrzebie mieszkańców Wiru. Każde z nich płakało, ale i w tej sprawie wiedzieli, że to zostanie między nimi. Od tego momentu kolejne dni mijały lepiej, sprawniej, Kushina "wróciła" do "świata żywych", mimo zbliżającej się wojny zaczęli żyć normalnie, o ile to było możliwe. Bynajmniej znowu zaczęli się kłócić.

Minato siedział na fotelu przed domem z kubkiem kawy w ręce. Wzrok miał utkwiony w oddali, a ciepłej cieczy nawet nie tknął. Jako zaufany człowiek Hokage wiedział, że negocjacje trwają. Może uda im się odwlec wojnę? Miałby więcej czasu na porządne wyszkolenie team'u siódmego oraz przygotowanie Kami. No i... więcej czasu, aby podjąć decyzję odnośnie Kushiny. Nic nie mógł poradzić na to, że się zakochał, ale w ostatnim czasie Uzumaki tyle przeszła, iż nie chciał jej dorzucać kolejnego "ciężaru". Nagły huk wyrwał go z zamyśleń.
- Eh... Minato, mógłbyś w końcu naprawić te belki w daszku. Nawet człowiek nie może się spokojnie popalać. - potężna postać Jiraiyi  próbowała podnieść się z posadzki.
- Ach tak... Jakoś nie mogę się za to zabrać. - Jednak uśmiech na twarzy blondyna świadczył, że nie śpieszyło mu się z naprawą. - Co cię sprowadza Ero - sennin?
- Chyba dobrze wiesz. - odparł już poważny Pustelnik. Zajął miejsce naprzeciw niebieskookiego.
- Wieści ze szczytu? - Minato wreszcie przypomniał sobie o kawie i wziął mały łyk z kubka.
- Tak. Wojna przeciągnięta aż o rok. W Skale wybuchła niespodziewana wojna domowa. - Jiraiya przyjrzał się swojemu uczniowi. Zmienił się odkąd go poznał. Dorósł. - Wiesz co chcę zrobić?
- Hai, Ero - sennin? Daj mi miesiąc. Później możesz zabrać Kami na ten trening.
- Wystarczająco. Wiesz, że ma dziewczyna świetną kontrolę chakry? Rozwinę to w tym czasie. Byłaby świetną medic - nin. - Sannin rozciągnął się.
- Zadaję sobie z tego sprawę. Bycie medykiem to jej marzenie, ale najpierw niech nauczy bronić siebie. - Na twarzy Namikaze pojawił się smutny uśmiech.
- Zobaczysz, będzie lepsza od Tsunade. - wstał i odszedł w stronę miasta.- "Tak jak ty już przewyższyłeś mnie".

Z głębi domu, a dokładniej z kuchni, obu panom przyglądała się czerwonowłosa kobieta. Uśmiechała się za każdym razem, gdy robił to blondyn i za każdym razem, kiedy się smucił jej oczy traciły blask. O tak, stanowczo się od niego uzależniła. Zakochała się. Szybko poderwała się w stronę zlewu, kiedy Minato wstał z fotela i wszedł do domu. Stanął we framudze drzwi. Uśmiechnął się niepewnie.
- Kushina? - zaczął chłopak. Uzumaki zakręciła bieżącą wodę i spojrzała w niebieskie tęczówki Namikaze.
- Nie miałabyś ochotę gdzieś wyskoczyć dziś wieczorem? - zagadnął Minato wracając do swojej codziennej pewności siebie.
- Masz na myśli randkę? - odparł niby żartem.
- Tak. Tak, randkę. - Napięcie zaczęło wzrastać. Serca obojga przyśpieszyły.
- Okey. Dobrze. - Kushina starała się zachować obojętność, ale słabo je to wychodziło.
- To dobrze, że... dobrze. - Były to ostatnie słowa jakie blondyn wypowiedział nim wybiegł z pomieszczenia.
_________________________________________________________
I stop... W końcu musicie mieć jakiś nie dosyt. Myślę, że nie jest aż taki zły ten rozdział i wam się spodoba. Ciągle zapraszam do komentowanie, bo brak komentarzy to brak motywacji. Piszę, aby pisać, jednak wtedy wiem co robię źle jeśli mi o tym napiszecie.

Dobranoc :*

wtorek, 12 listopada 2013

One - shot: Prawdziwa historia Itachiego Uchihy

Prawdziwa historia Iatchiego Uchihy

- Dzisiaj na lekcji będziemy mięli gościa. - Po klasie rozległ się szum zaciekawienia. Dzieci w Akademii Ninja w Konoha rzadko miały gości i to w dodatku na lekcji. Ostatnią osobą, która odważyła się przejąć zajęcia Ebisu był obecnie panujący Hokage - Minato Namikaze, a i ponoć na niego nakrzyczał. Swoją drogą za krzyki na Hokage, w ramach kary przez dwa miesiące nie wyruszył na żadną misję poza wioskę.
- Jest to postać dość znana i ma naprawdę napięty grafik, dlatego proszę, abyście byli grzeczni i nie przeszkadzali. - Głowy dzieci przytaknęły, bo przecież co innego miały zrobić. Jednak czy naprawdę uczniowie będą się dobrze zachowywać zależy od ich gościa.
- Serio, cała ta gadka jest potrzebna? Wierz mi, Ebisu, ale potrafię poradzić sobie z bandą bachorów. - Na środku klasy, zaraz za nauczycielem, pojawiła się 19-letnia dziewczyna. Zlustrowała klasę bystrym spojrzeniem niebieskich oczów. Poprawiła szybkim ruchem ręki róg brzoskwiniowej spódniczki i przyjrzała się swoim paznokciom. - Mogę już przejąć głos? - Niby miało to być pytanie, ale bardziej zabrzmiało jak stwierdzenie.
- Proszę, skoro tak świetnie sobie poradzisz... - Wypowiedz Ebisu wręcz ociekała wściekłością. Denerwowało go zarozumialstwo i pewność siebie tej panny. Blondynka odrzuciła tylko włosy na plecy i zaczęła swoją przemowę.
- Cześć! Jak wiecie albo i nie wiecie, nazywam się Kami Namikaze. - Niebieskooka posłała szczery uśmiech w stronę dzieci. - Kolejnym mało interesującym faktem, a może raczej dość oczywistym jest to, że w naszej wiosce już od dwóch lat panuje pokój. - Po klasie przebiegł cichy chichot. - Jako iż wasze książki od historii nie są jeszcze zaktualizowane, jestem tu po to, aby opowiedzieć wam trochę o wojnie. Nie będę jednak przynudzać o tym jak to wpłynęło na gospodarkę, jakie traktaty i kiedy podpisano, czy który kraj poniósł największe straty... Od tego macie jego. - Kami wskazała głową na Ebisu. - Ja przytoczę wam prawdziwą historię bohatera wojennego, o którym nigdy nie przeczytacie w tych książkach... Przybliżę wam dziś postać... Itachiego Uchihy.
- Przecież on zdradził wioskę! - jakaś dziewczynka o zielonych włosach, aż podniosła się z krzesła. Klasa zaczęła jej przytakiwać. Powietrze dookoła nagle zgęstniało, chmury na dworze pociemniały, zrobiło się chłodniej, a oczy Namikaze były zimne jak lód.
- Słuchaj no, dziewojo! Nigdy nie waż się tak mówić o Itachim. To dzięki niemu żyjesz! - Dzieci ucichły, Kami szeptała, ale każdy słyszał ją wyraźnie. - Jasne? Czy może ci to wytłumaczyć?! - Jej oczy aż zabłysły. Uczniowie pokiwali głowami i wtedy stało się coś niespodziewanego. Kiedy to wszyscy myśleli, że blondynka zaraz ich pozabija, ona uśmiechnęła się, a pogoda wróciła do normy.
- Okey, skoro to mamy za sobą przejdźmy do sedna. Itachi, tak jak każdy z nas, był właśnie takim małym bachorkiem jak wy. Tyle, że my, w waszym wieku byliśmy już w jednostkach ANBU. Walczyliśmy o dobro Konohy. Ja, Itachi i Asuma Sarutobi wytrenowani przez Shikaku Narę, tworzyliśmy drużynę nie do zatrzymania. Ale wtedy zjawili się oni... Akatsuki. Ktoś musiał wchłonąć w ich szeregi, ale panujący wtedy Hokage nie chciał nikogo narażać. I nikt nie chciał się zgłosić. W tym czasie Itachi stał się chłodny dla ludzi, odsunął od siebie przyjaciół, rodzinę. Po roku uciekł z wioski. Był cennym nabytkiem dla Akatsuki i oni widząc w nim głód wiedzy, nawet nie podejrzewali go o zdradę. Spędził tam trzy lata, przekazując każdy plan Kakashiemu Hatake, którego jako jedynego wprowadził w swój plan. - Tu zatrzymała się, żeby wziąć głęboki oddech. Dzieci słuchały jej w skupieniu i milczeniu. - Nasza wioska za długo odpierała ataki Akatsuki, więc zaczęli obserwować Uchihę. I przez to doszło do ostatecznego. Walki między Itachim, a Kakashim. Byli przyjaciółmi od zawsze, jednak na oczyszczenie Itachiego z zarzutów istniał tylko jeden sposób. Jego śmierć. Uchiha specjalnie przegrał pojedynek planując go od początku do końca. Gdyby przeżył musiałby zabić przyjaciela, a tego nie chciał. Jeśli darowałby życie Hatake, Akatsuki przejrzałoby jego myśli i dowiedzieliby się wiele top, top, top tajnych rzeczy na temat Konoha. Był jedynym człowiekiem, który ośmielił się wykraść informacje na temat tej organizacji, dowiedział się jak zniszczyć Akatsuki, a na koniec zginął za wioskę, poprzednio przekazując jej wszystkie tajemnic jakie poznał. Czy nadal sądzicie, że Itachi Uchiha był i jest zdrajcą wioski? - Po tym pytaniu rozległ się dzwonek, a studenci spakowali się i z zamyślonymi minami opuścili salę. Namikaze stała w niej jeszcze 5 minut, a kiedy zbierała się do wyjścia zatrzymał ją głos Ebisu.
- Nie musiałaś ich tak okłamywać...
- Musiałam. Niech wierzą, że kochał wioskę bardziej od jakieś tam jinhuuriki. - Blady uśmiech zagościł na jej twarzy. Zwróciła oczy w stronę nieba.
- Prawda, Itachi? Ważne, że twoje imię oczyszczone. W końcu i tak są za młodzi, aby zrozumieć potęgę miłości. Do dziś pamiętam, jak po raz pierwszy zaprosiłeś mnie na "wiejską potupaje".*

Zielonowłosa dziewczynka wpatrywała się w Kami przez otwarte drzwi klasy. Niesłusznie osądziła tego człowieka. Chciała przeprosić. Była sierotą, jej rodzice zginęli właśnie w tej wojnie, zabici przez Akatsuki, chroniąc ją. Zawsze zastanawiała się, dlaczego dali się zabić? Dlaczego ją uratowali?! Teraz pojęła. Zrobili to, bo ją kochali. I w tej potędze miłości kryje się siła shinobi. Nie ma sensu chronić budynków, je zawsze można odbudować, ale ludziom nie przywrócimy życia. Z kolei, gdy kogoś nienawidzimy, nigdy nie będziemy chcieli się dla niego poświęcić. Jeśli chcesz być dobrym shinobi, musisz pokochać wszystkich mieszkańców. Jeśli chcesz być dobrym człowiekiem, musisz pokochać cały świat.
______________________________________________________________
No i to by było na tyle na dziś. Wiem, krótko mimo długiej przerwy, ale serio mam mało czasu. Jest to moje pierwsze wolne popołudnie od 2 miesięcy. Kiedy pojawi się rozdział, nie wiem, gdyż mój laptop jak już pisałam zepsuł się do końca :/ Dla jasności w ciągu dalszym liczę na wasze komentarze :P

"Do dziś pamiętam, jak po raz pierwszy zaprosiłeś mnie na "wiejską potupaje""* - bardzo możliwe, że będzie to temat kolejnego one - shota.

Dobranoc wszystkim!!!

wtorek, 1 października 2013

Ogłoszenia

Witam wszystkich!

 Niestety mam złe wieści. Miałam już prawie gotową notkę, ale w moim komputerze zepsuła się karta graficzna (teraz już na serio) i nie mam do niego dostępu. Jeśli miałabym napisać ją od nowa to nie mam gdzie, gdyż chwilowo mamy tylko jednego laptopa w domu, którym muszę się dzielić z całą rodziną więc ciężko o dwie godzinki sam na sam z moją Weną. Dodatkowo na swoją obronę dorzucę, że zaczął się rok szkolny i sezon, a jako przewodnicząca klasy oraz kapitan drużyny mam dwa razy tyle pracy. No i jeszcze brakuje mi motywacji z waszej strony. Dopóki mój laptop się nie ogarnie blog zostaje zawieszony.

Miłego wieczoru!

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział XV

Rozdział XV

Wszystko działo się jak w przyśpieszonym tempie. Ani Kushina Uzumaki, ani jej towarzyszka młoda Kami Namikaze, nie zauważyły kiedy zleciały im trzy dni potrzebne na regeneracje sił przed dalszą drogą.
- Za dziesięć minut będziemy na miejscu. - mruknęła czerwonowłosa przeskakując wśród drzew. Od rana delikatny uśmiech nie schodził jej z ust. Dziś miała znowu zobaczyć znajome twarze, miejsce, w którym zdzierała sobie kolana, śmiała się i wychowywała. Mimo całej radości związanej z powrotem do Wioski Wiru, czuła też niepokój...że powinna być teraz w Konoha... Przy Minato... Kushina ogarnij się, jesteście tylko przyjaciółmi!... No może nie z tego powodu się denerwowała, ale nic nie mogła poradzić na to, że jej myśli ciągle wędrowały do pewnego blondyna. Odczuwała ster, bo ciągle prześladowały ją złe przeczucia.
- Czujesz to? - odezwała się Namikaze po pokonaniu kolejnych dwóch kilometrów. Uzumaki wzięła głęboki wdech, a do jej płuc dotarł zapach spalenizny. Kiwnęła lekko głową i przyśpieszyła. Nawet nie zauważyła kiedy blondynka ją wyprzedziła i całkowicie zniknęła z pola widzenia zielonookiej. Mknęła przed siebie jak szalona. Las powoli się przerzedzał, ale zamiast światła w miejsce drzew wdzierał się dym. Nareszcie opuściła bór. Gwałtownie się zatrzymała. To co zobaczyła przerosło jej oczekiwania. Domy paliły się, matki i dzieci krzyczały. Shinobi walczyli na śmierć i życie. Jacyś cywile leżeli przygnieceni deskami. Chciała im pomóc, ale nie mogła się ruszyć. Na jej oczach ginęło wszystko co kochała. Nagle dziecko, sądząc po długich włosach dziewczynka, padła martwa u stóp czerwonowłosej z nożem kunai wbitym w plecy. Nie miała nawet ochraniacza ninja. Jak można być tak okrutnym, aby zabijać niewinnych ludzi! Spojrzała w dół. Oczy dziewczynki traciły swój blask, a zielonooka nie mogła oderwać od nich wzroku. Czuła, że przeciwnik stoi przed nią i celuje w jej kierunku shurikenem. Naprawdę próbowała wykonać unik, ale stała jak zahipnotyzowana.
- Kushina uważaj! - dodarło do niej wołanie. To chyba Minato, ale przecież go tu nie może być. Pewnie się przesłyszała. Żółty błysk mignął jej przed oczami. A może jednak to on? Coś, a właściwie ktoś przewrócił ją na ziemię zasłaniając własnym ciałem. W końcu się ocknęła. Zerknęła na swojego wybawce. Niebieskie tęczówki, blond kosmyki. Kami? Za ciężki. Zresztą ma męskie rysy twarzy.
- Co ty tu robisz, Minato? - odezwała się cicho Uzumaki. Mimo, że obok toczyła się wojna niszcząca całą jej rodzinną wioskę to miło było tak bezkarne tonąć w oczach Namikaze. Nagle znowu ją szarpnęło w bok, a tuż przy jej uchu coś przecięło powietrze.
- Ratuje ci skórę, nie widać? - uśmiechnął się lekko. Jego głos działał na nią uspokajająco.
- Dawałam sobie radę. - zaprzeczyła jak to leżało w jej naturze.
- Właśnie widzę. - po raz kolejny Minato przetoczył oboje po ziemi unikając broni lecącej prosto na nich. To przywróciło ich do rzeczywistości. Czerwonowłosa w ostateczności prychnęła na komentarz blondyna po czym zaproponowała, aby z niej zszedł. Niebieskooki zarumienił się nieznacznie po czym pomógł wstać zielonookiej.
- Gdzie jest Kami? - mruknął Namikaze powoli popadając w wir walki. Jenak starał się nie tracić Uzumaki z zasięgu wzroku.
- Nie wiem - odkrzyknęła. Chwila załamania zniknęła ustępując miejsce czystej furii. Z zaciętością okaleczała przeciwników. - Nie widziałam jej od dobrej godziny! - kolejny wróg pada na ziemię po konfrontacji z Kushiną.
- Kakashi! - nagle szarowłosy chłopak wyrósł jak spod ziemi przed blondynem. - Poślij Pakkuna, aby znalazł Kami. Już. - wydał polecenie. Hatake tylko przytaknął i zniknął wśród tłumanów kurzu spowodowanych Rasenganem Minato.

Kami gdy tylko wybiegła z lasu wdała się w walkę. Stworzyła chyba trzydzieści klonów, które zajęły się cywilami. Spojrzała na opaskę ze znakiem wioski swojego przeciwnika. Skała. A więc to tak. Są za słabi by zaatakować Wioskę Liścia więc uderzają w jej sojuszników.
- Zejdź mi z drogi dziecko. Uwierz, nie chcesz, abym cię skrzywdził. - krzyknął do niej jakiś osiłek, kiedy osłaniała mieszkańców uciekających do schronów.
- Nawet mnie nie dotkniesz. - odparła z zadziornym uśmiechem. Sama budowa ciała przeciwnika wskazywała, że był silny, ale nie szybki. Dla niej to pestka.
- Jesteś strasznie pyskata dziewczynko. Nie wiem czy wiesz, ale to wojna, a nie plac zabaw. - odparł i zaczął się śmiać.
- Wiem o tym doskonale. - doszedł go słodki głosik zza pleców po czym padł na ziemię wyszeptawszy jeszcze prawie bezgłośnie "Jak?".
- Czyżby za szybko? - mruknęła sarkastycznie po czym zaczęła walczyć z kolejnym ninja Skały. Jak na razie nie miała nawet draśnięcia. Nikt za nią nie nadążał. Może ataki blondynki nie były silne, jednak każdy ruch był przemyślany i doskonały technicznie. Na chwilę przystanęła. W zasięgu jej wzroku nie było nikogo poza jakąś czerwonowłosą kobietą leżącą bezwładnie pod tlącą się deską. Zaraz? Czerwonowłosą?
- Kushina! - krzyknęła i pomknęła w stronę nieruchomego ciała. Jak mogła jej wcześniej nie zauważyć! Z trudem odepchnęła wielki kawał drewna i przyklękła przy kobiecie. Odwróciła poszkodowaną na plecy chcąc sprawdzić czy to na pewno Uzumaki. Ale kto jeszcze mógłby mieć tak krwiste włosy? Jakiej ulgi doznała kiedy zobaczyła twarz... nieznajomej. Była złudne podobna do jej przyjaciółki, ale to nie była ona.
- Młoda! - doszło do niej niewyraźne wołanie z oddali. Chwile później słyszała szczekanie, a kiedy podbiegło do niej kilka osób, nawet nie wiedziała kto, bo czas znowu leciał za szybko. Zwolnił dopiero, gdy przerażający krzyk rozpaczy rozdarł powietrze. Blondynka obejrzała się dookoła. Kushina płakała nad ciałem tej kobiety obejmowana przez Minato. Dziewczyna co chwile powtarzała "Nie, mamo, nie mogłaś umrzeć. Nie ty." Rin i Obito pomagali ANBU przy poszukiwaniach tych, którzy przeżyli. Psy przywołane przez Hatake węszyły po okolicy. Po wrogach ani śladu. A ona sama? Stała wtulona w Kakashiego dobre sto metrów od zmarłej Uzumaki. Nawet nie wie, w którym momencie odciągnęli ją z tamtego miejsca. Ledwo też zdała sobie sprawę, że słone łzy spływają po jej policzkach.
- Kakashi? - mruknęła cicho i spojrzała w górę prosto w zamaskowaną twarz szarowłosego. - Wojna naprawdę się zaczyna? - szeptała. Liczyła, że jeśli nie powie tego na głos okaże się to kłamstwem.
- Tak. - odparł z ciężkim westchnieniem, jednak dalej nie spuszczał z niej wzroku.
- Dlaczego płaczę? Czemu w czasie walki wszystko przychodzi mi z łatwością, a potem... A potem wszystko przyśpiesza i nie wiem co robię?! - tym razem wrzasnęła i rozpłakała się jeszcze mocniej. Między nimi zapadła cisza.
- Bo... Jesteś człowiekiem... Masz uczucia... I na dodatek... Jesteś jeszcze za młoda... Możemy być silni, trenować, ale... Pole walki to nie miejsce dla dzieci, nawet jeśli będziemy się bardzo starać to musimy jeszcze wiele przejść. - zakończył Kakashi świdrując Kami wzrokiem. Pierwszy raz się nie kłócili i to było całkiem...miłe i zdawało się takie... naturalne?
- To ja jeszcze przeszłam za mało? - kolejne pytanie padło ciszej niż pierwsze. Powoli się uspokajała.
- Taka najwidoczniej musi być twoja droga ninja, twoja droga życia.

______________________________________________________
Wiem, wiem, że króciutko i dawno nic nie wstawiałam, ale chcę trochę przyśpieszyć niektóre wydarzenia. W tym roku szkolnym będzie mi jeszcze ciężej coś napisać, bo zaczynamy grać ligę na poważnie i ponoć ma mi dojść jeszcze kadetka (pewnie nikt nie wie o co chodzi, ale muszę się gdzie wyżalić na nawał zajęć). Czekam na wasze komentarze, bo mi motywacji brakuje T.T

Branoc wszystkim!

czwartek, 15 sierpnia 2013

Informacje

Witajcie moi kochani czytelnicy, którzy mam nadzieje nie chcecie mnie zabić za dalszy brak notki!

Dziś tylko informacje. Minanowicie jadę na obóz klubowy w dniach 16.08 - 25.08, dlatego nowej notki raczej nie będzie do końca sierpnia. Pozwolę sobie nawet na małe usprawiedliwienie moich jakże karygodnie długich nieobecności. Mam problemy z laptopem (znowu) i z moim charakterem nie potrafię usiedzieć w domu. Jeżeli ktoś sobie kiedyś porównywał odstępy czasowe w jakich dodawałam pierwsze rozdziały, a te dalsze to zauważy dużą różnice, która jest spowodowana zmianami w moim życiu. Muszę się pochwalić, ale nareszcie wszystko się układa, dla mnie to dobrze, ale przez to blog cierpi, bo ciągle ktoś wyciąga mnie na dwór i nie mam czasu, aby zasiąść do komputera. Niestety moja dusza sportowca i artystki nie może się dogadać. Z nowego rozdziału napisałam tylko "Rozdział XV".  Co do planów drugiej serii. Jej pojawienie opóźni się gdyż...coś dla fanów MinaKushi...mam zamiar do pierwszej serii dodać wątek miłosny o tej parze ;) Ale nie myślcie, że siadziałam bezczynnie. Znalazłam obrazek przedstawiający Kami w trzeciej serii. Tak wiem, myślami jestem już naprawdę daleko... Ja mam już cały plan wydarzeń ułożony ^.^

Do zobaczenia!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział XIV

Z dedykacją dla Hanare Hatake, Katie, Ani jaros, Jagody Lee, Sanderius - san, Ayako Shido, którzy pozostawili komentarze. Dziękuje! To naprawdę pomaga mi pisać! Zawsze, gdy mi się nie chce to czytam wasze komentarze i już odzyskuje powera!
_______________________________________________

Rozdział XIV

Głośne pukanie wyciągnęło Minato Namikaze z łóżka. Powolnym krokiem, co chwila się rozciągając i ziewając, zszedł po schodach. Pukanie nie ustawało. Niespodziewany gość najwidoczniej nie miał zamiaru sobie pójść. Blondyn stanął przed lustrem, przejechał dłonią sterczące w każdą stronę włosy, zapiął koszulę i po raz ostatni przetarł oczy. Westchnął i ruszył w stronę drzwi frontowych. Miał ochotę zabić natręta. Pierwszy raz od wyjazdu Kami i Kushiny udało mu się zasnąć bez koszmarów, w których ginęłaby chociaż jedna z wyżej wymienionych pań. Złe przeczucia go nie opuszczały. Koniec końców niebieskooki otworzył drzwi, za którymi zastał Obito. Brunet uśmiechał się do niego. Orzechowe oczy wpatrywały się w niego z nadzieją. Cała złość nagle z niego wyparowała. Potomek Uchihów był członkiem jego drużyny, mimo, że nie akceptowano go w klanie ciągle się śmiał, a na dodatek jego młodsza siostrzyczka nazywała Obito swoim najlepszym przyjacielem. Minato nie potrafił się gniewać na chłopca.
- Ohayo, Minato - sensei! - wykrzyknął głośno brązowowłosy. Jak dla Namikaze stanowczo za głośno. - Czy Kami - chan i Kushina - sama już wróciły? - Głos Obito był przepełniony niecierpliwością. Zresztą blondyn nawet temu się nie dziwił. Uchiha w ostatnim czasie coraz częściej kłócił się z Kakashim i coraz rzadziej się żartował. Wydawał się strasznie osamotniony.
- Przykro mi Obito, ale dalej ich nie ma. - blondyn uśmiechnął się pokrzepiająco, ale brunet i tak westchnął z zawodem. Niebieskooki kątem oka spojrzał na zegarek. Dochodziła czwarta rano. O dziewiątej musiał stawić się na radzie jouninów. - W sumie, to co ty tu robisz? Przecież trening jest dopiero po południu? - Na to pytanie Uchiha trochę się speszył. Przez chwilę chyba rozważał co powiedzieć, aż w końcu zdecydował się na prawdę. Bynajmniej tak sądził Minato na podstawie mimiki twarzy i gestów chłopca.
- Ostatnio miewam koszmary. Mam złe przeczucia, sensei! - Policzki Obito przybrały odcień dojrzałego pomidora, ręce mu się spociły, a kciukami zaczął kręcić młynek.
- Nie ty jedyny. - mruknął bardziej do siebie niebieskooki. - Wejdź do środka. Ja i tak już nie zasnę. Porozmawiamy, wypijemy herbatę. Może nawet pomożesz mi w paru rzeczach. - Minato przepuścił uśmiechniętego brunet w drzwiach. Obito uwielbiał spędzać czas w domu Namikaze, ale jeszcze bardziej od tego kochał towarzyszyć swojemu sensei. On zawsze robił coś ciekawego!

- Tato, za godzinę masz rade jouninów. - Kakashi wszedł do pokoju swojego ojca. Żaluzje były podciągnięte pozwalając, aby słońce oświetliło białe ściany i zaścielone łoże. Sypialnia mimo sporych rozmiarów była zachowana w nieskazitelnej czystości. Jednak szarowłosy nie wszedł do pomieszczenia, żeby podziwiać porządek tylko w poszukiwaniu swojego ojca. Westchnął, kiedy zdał sobie sprawę, że starszego Hatake tu nie ma. Przeszukał cały dom, ale Sakumo nigdzie nie było. Szybkim krokiem skierował się do przedpokoju, założył buty i wyszedł z budynku. Jedynym miejscem, w które mógł pójść jego tata nie informując go o tym był cmentarz. Kakashi nigdy tam nie chodził, nie chciał tam chodzić. Po raz ostatni znajdował się tam na pogrzebie swojej matki - pięć lat temu.

Minato wraz ze swoim uczniem zakończyli patrol na murach wioski. Powolnym krokiem kierowali się w stronę siedziby Hokage. Nieznani Obito ludzie co jakiś czas witali się z blondynem. Radosne dzieci co chwilę przebiegały koło ich. Kiedy mijali cmentarz Namikaze zatrzymał się w pół kroku. Przy wejściu kręcił się Kakashi. Raz poruszał się jakby chciał wejść, raz jakby się rozmyślił.
- Obito, mam coś do zrobienia, ale to muszę zrobić sam. - powiedział blondyn. Uchiha spojrzał na niego ze smutkiem. Miał nadzieje, że uda mu się spędzić jeszcze trochę czasu ze swoim sensei. Minato widząc jego minę westchnął. - Jednak dla ciebie mam inne zadanie. - oczy bruneta aż błysnęły ze szczęścia. - Złożysz raport u Hokage. Liczę na ciebie.
- Hai, Minato - sensei. - Obito zaskakująco szybko zniknął niebieskookiemu z pola widzenia.

Hatake po raz kolejny zrobił krok do przodu tylko po to, aby zaraz się cofnąć. Westchnął ciężko. Znał swojego tatę i wiedział, że jeśli sam w tym momencie nie wejdzie na cmentarz i go nie szturchnie, to tak utonie we wspomnieniach o zmarłej żonie, że zapomni o radzie. Podniósł głowę. Grób jego matki leżał bardzo blisko wejścia, dlatego mógł dostrzec białą czuprynę Sakumo. Znowu poruszył się niespokojnie.
- Może czy w czymś pomóc, Kakashi? - chłopiec odwrócił się gwałtownie napotykając uśmiechającą twarz swojego sensei.
- N...Nie. - czarnooki zająknął się, co zdarzało mu się bardzo rzadko. - Dam sobie radę. - dodał już swoim codziennym, znudzonym głosem. Powolnym krokiem wszedł na teren cmentarza. Do mogiły matki miał zaledwie 25 metrów. Nagle zdał sobie sprawę, że nie może się ruszyć. Łzy napłynęły mu do oczu. Czuł, że jeśli teraz tam podejdzie, śmierć jego mamy w końcu się urzeczywistni. Straci nadzieję, że kiedyś stanie w drzwiach domu, powie, że wróciła i mocno go przytuli. Szarowłosy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Nawet się nie obejrzał. Wiedział, że to jego sensei.
- Zawołam go. - głos Minato docierał do niego jak przez mgłę. - Lepiej idź już do domu. - słyszał już wyraźnie. Przestał płakać. Przecież prawdziwemu shinobi nie wypada się mazać.
- Hai, sensei. - mruknął Hatake i ruszył w stronę wyjścia.
Namikaze obserwował przez chwilę odchodzącego Kakashiego.
- Gdybyście z Kami przestali się kłócić, moglibyście być dla siebie niesamowitym wsparciem. Ona też nie lubi tego miejsca. Tak jak i ty wierzy, że nasza mama kiedyś wróci. - pomyślał Namikaze i podszedł do Sakumo.

- Dobrze, że już jesteście. - Hokage od tych słów zaczął swój wywód. Wydawał się zdenerwowany. Chyba stało się coś ważnego. - Cieszę się, że tym razem się nie spóźniłeś Sakumo. - Cała sala wybuchła śmiechem. Minato wiedział już, że na bank coś się wydarzyło. Hiruzen Sarutobi - Trzeci Hokage Wioski Ukrytej w Liściach - każdy problem próbował łagodzić. Najpierw mówił o pogodzie, później o sprawach błahych, potem jakiś żart, a potem BUM... Wiadomość trafia w ciebie jak mięso armatnie! Mimo wieku Hokage nadal był pełen energii i chęci do... różnych i nie zawsze właściwych rzeczy. Czasami ta cecha drażniła Namikaze... Zwłaszcza kiedy sytuacja wymagała powagi.
- Zostałem poinformowany od zaufanej osoby, że Wioska Wiru została zaatakowana. - Blondyn niespokojnie poruszył się na krześle. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich obecnych, a fakt, że był najmłodszy wcale tego nie polepszał. Każdy chciał wiedzieć co zrobi. - Wysłaliśmy już tam ANBU. Jednak ktoś musi pomóc cywilom... Ktoś kto się tam szybko dostanie... Myślałem Shikaku o twojej drużynie, ale jako, że jest niekompletna to zadanie otrzymuje team siódmy. Minato, macie ruszać w trybie natychmiastowym.
_____________________________________________
Powróciłam i rozdział wstawiłam. Może krótki, może długi. Sama nie wiem, ale zdaje mi się dość... hmm, ciekawy?! Następny rozdział powinien być jakoś za tydzień. Liczę, że skomentujecie, bo to naprawdę, bardzo, bardzo, BARDZO motywuje.

Dobranoc kochani!