czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział XV

Rozdział XV

Wszystko działo się jak w przyśpieszonym tempie. Ani Kushina Uzumaki, ani jej towarzyszka młoda Kami Namikaze, nie zauważyły kiedy zleciały im trzy dni potrzebne na regeneracje sił przed dalszą drogą.
- Za dziesięć minut będziemy na miejscu. - mruknęła czerwonowłosa przeskakując wśród drzew. Od rana delikatny uśmiech nie schodził jej z ust. Dziś miała znowu zobaczyć znajome twarze, miejsce, w którym zdzierała sobie kolana, śmiała się i wychowywała. Mimo całej radości związanej z powrotem do Wioski Wiru, czuła też niepokój...że powinna być teraz w Konoha... Przy Minato... Kushina ogarnij się, jesteście tylko przyjaciółmi!... No może nie z tego powodu się denerwowała, ale nic nie mogła poradzić na to, że jej myśli ciągle wędrowały do pewnego blondyna. Odczuwała ster, bo ciągle prześladowały ją złe przeczucia.
- Czujesz to? - odezwała się Namikaze po pokonaniu kolejnych dwóch kilometrów. Uzumaki wzięła głęboki wdech, a do jej płuc dotarł zapach spalenizny. Kiwnęła lekko głową i przyśpieszyła. Nawet nie zauważyła kiedy blondynka ją wyprzedziła i całkowicie zniknęła z pola widzenia zielonookiej. Mknęła przed siebie jak szalona. Las powoli się przerzedzał, ale zamiast światła w miejsce drzew wdzierał się dym. Nareszcie opuściła bór. Gwałtownie się zatrzymała. To co zobaczyła przerosło jej oczekiwania. Domy paliły się, matki i dzieci krzyczały. Shinobi walczyli na śmierć i życie. Jacyś cywile leżeli przygnieceni deskami. Chciała im pomóc, ale nie mogła się ruszyć. Na jej oczach ginęło wszystko co kochała. Nagle dziecko, sądząc po długich włosach dziewczynka, padła martwa u stóp czerwonowłosej z nożem kunai wbitym w plecy. Nie miała nawet ochraniacza ninja. Jak można być tak okrutnym, aby zabijać niewinnych ludzi! Spojrzała w dół. Oczy dziewczynki traciły swój blask, a zielonooka nie mogła oderwać od nich wzroku. Czuła, że przeciwnik stoi przed nią i celuje w jej kierunku shurikenem. Naprawdę próbowała wykonać unik, ale stała jak zahipnotyzowana.
- Kushina uważaj! - dodarło do niej wołanie. To chyba Minato, ale przecież go tu nie może być. Pewnie się przesłyszała. Żółty błysk mignął jej przed oczami. A może jednak to on? Coś, a właściwie ktoś przewrócił ją na ziemię zasłaniając własnym ciałem. W końcu się ocknęła. Zerknęła na swojego wybawce. Niebieskie tęczówki, blond kosmyki. Kami? Za ciężki. Zresztą ma męskie rysy twarzy.
- Co ty tu robisz, Minato? - odezwała się cicho Uzumaki. Mimo, że obok toczyła się wojna niszcząca całą jej rodzinną wioskę to miło było tak bezkarne tonąć w oczach Namikaze. Nagle znowu ją szarpnęło w bok, a tuż przy jej uchu coś przecięło powietrze.
- Ratuje ci skórę, nie widać? - uśmiechnął się lekko. Jego głos działał na nią uspokajająco.
- Dawałam sobie radę. - zaprzeczyła jak to leżało w jej naturze.
- Właśnie widzę. - po raz kolejny Minato przetoczył oboje po ziemi unikając broni lecącej prosto na nich. To przywróciło ich do rzeczywistości. Czerwonowłosa w ostateczności prychnęła na komentarz blondyna po czym zaproponowała, aby z niej zszedł. Niebieskooki zarumienił się nieznacznie po czym pomógł wstać zielonookiej.
- Gdzie jest Kami? - mruknął Namikaze powoli popadając w wir walki. Jenak starał się nie tracić Uzumaki z zasięgu wzroku.
- Nie wiem - odkrzyknęła. Chwila załamania zniknęła ustępując miejsce czystej furii. Z zaciętością okaleczała przeciwników. - Nie widziałam jej od dobrej godziny! - kolejny wróg pada na ziemię po konfrontacji z Kushiną.
- Kakashi! - nagle szarowłosy chłopak wyrósł jak spod ziemi przed blondynem. - Poślij Pakkuna, aby znalazł Kami. Już. - wydał polecenie. Hatake tylko przytaknął i zniknął wśród tłumanów kurzu spowodowanych Rasenganem Minato.

Kami gdy tylko wybiegła z lasu wdała się w walkę. Stworzyła chyba trzydzieści klonów, które zajęły się cywilami. Spojrzała na opaskę ze znakiem wioski swojego przeciwnika. Skała. A więc to tak. Są za słabi by zaatakować Wioskę Liścia więc uderzają w jej sojuszników.
- Zejdź mi z drogi dziecko. Uwierz, nie chcesz, abym cię skrzywdził. - krzyknął do niej jakiś osiłek, kiedy osłaniała mieszkańców uciekających do schronów.
- Nawet mnie nie dotkniesz. - odparła z zadziornym uśmiechem. Sama budowa ciała przeciwnika wskazywała, że był silny, ale nie szybki. Dla niej to pestka.
- Jesteś strasznie pyskata dziewczynko. Nie wiem czy wiesz, ale to wojna, a nie plac zabaw. - odparł i zaczął się śmiać.
- Wiem o tym doskonale. - doszedł go słodki głosik zza pleców po czym padł na ziemię wyszeptawszy jeszcze prawie bezgłośnie "Jak?".
- Czyżby za szybko? - mruknęła sarkastycznie po czym zaczęła walczyć z kolejnym ninja Skały. Jak na razie nie miała nawet draśnięcia. Nikt za nią nie nadążał. Może ataki blondynki nie były silne, jednak każdy ruch był przemyślany i doskonały technicznie. Na chwilę przystanęła. W zasięgu jej wzroku nie było nikogo poza jakąś czerwonowłosą kobietą leżącą bezwładnie pod tlącą się deską. Zaraz? Czerwonowłosą?
- Kushina! - krzyknęła i pomknęła w stronę nieruchomego ciała. Jak mogła jej wcześniej nie zauważyć! Z trudem odepchnęła wielki kawał drewna i przyklękła przy kobiecie. Odwróciła poszkodowaną na plecy chcąc sprawdzić czy to na pewno Uzumaki. Ale kto jeszcze mógłby mieć tak krwiste włosy? Jakiej ulgi doznała kiedy zobaczyła twarz... nieznajomej. Była złudne podobna do jej przyjaciółki, ale to nie była ona.
- Młoda! - doszło do niej niewyraźne wołanie z oddali. Chwile później słyszała szczekanie, a kiedy podbiegło do niej kilka osób, nawet nie wiedziała kto, bo czas znowu leciał za szybko. Zwolnił dopiero, gdy przerażający krzyk rozpaczy rozdarł powietrze. Blondynka obejrzała się dookoła. Kushina płakała nad ciałem tej kobiety obejmowana przez Minato. Dziewczyna co chwile powtarzała "Nie, mamo, nie mogłaś umrzeć. Nie ty." Rin i Obito pomagali ANBU przy poszukiwaniach tych, którzy przeżyli. Psy przywołane przez Hatake węszyły po okolicy. Po wrogach ani śladu. A ona sama? Stała wtulona w Kakashiego dobre sto metrów od zmarłej Uzumaki. Nawet nie wie, w którym momencie odciągnęli ją z tamtego miejsca. Ledwo też zdała sobie sprawę, że słone łzy spływają po jej policzkach.
- Kakashi? - mruknęła cicho i spojrzała w górę prosto w zamaskowaną twarz szarowłosego. - Wojna naprawdę się zaczyna? - szeptała. Liczyła, że jeśli nie powie tego na głos okaże się to kłamstwem.
- Tak. - odparł z ciężkim westchnieniem, jednak dalej nie spuszczał z niej wzroku.
- Dlaczego płaczę? Czemu w czasie walki wszystko przychodzi mi z łatwością, a potem... A potem wszystko przyśpiesza i nie wiem co robię?! - tym razem wrzasnęła i rozpłakała się jeszcze mocniej. Między nimi zapadła cisza.
- Bo... Jesteś człowiekiem... Masz uczucia... I na dodatek... Jesteś jeszcze za młoda... Możemy być silni, trenować, ale... Pole walki to nie miejsce dla dzieci, nawet jeśli będziemy się bardzo starać to musimy jeszcze wiele przejść. - zakończył Kakashi świdrując Kami wzrokiem. Pierwszy raz się nie kłócili i to było całkiem...miłe i zdawało się takie... naturalne?
- To ja jeszcze przeszłam za mało? - kolejne pytanie padło ciszej niż pierwsze. Powoli się uspokajała.
- Taka najwidoczniej musi być twoja droga ninja, twoja droga życia.

______________________________________________________
Wiem, wiem, że króciutko i dawno nic nie wstawiałam, ale chcę trochę przyśpieszyć niektóre wydarzenia. W tym roku szkolnym będzie mi jeszcze ciężej coś napisać, bo zaczynamy grać ligę na poważnie i ponoć ma mi dojść jeszcze kadetka (pewnie nikt nie wie o co chodzi, ale muszę się gdzie wyżalić na nawał zajęć). Czekam na wasze komentarze, bo mi motywacji brakuje T.T

Branoc wszystkim!

czwartek, 15 sierpnia 2013

Informacje

Witajcie moi kochani czytelnicy, którzy mam nadzieje nie chcecie mnie zabić za dalszy brak notki!

Dziś tylko informacje. Minanowicie jadę na obóz klubowy w dniach 16.08 - 25.08, dlatego nowej notki raczej nie będzie do końca sierpnia. Pozwolę sobie nawet na małe usprawiedliwienie moich jakże karygodnie długich nieobecności. Mam problemy z laptopem (znowu) i z moim charakterem nie potrafię usiedzieć w domu. Jeżeli ktoś sobie kiedyś porównywał odstępy czasowe w jakich dodawałam pierwsze rozdziały, a te dalsze to zauważy dużą różnice, która jest spowodowana zmianami w moim życiu. Muszę się pochwalić, ale nareszcie wszystko się układa, dla mnie to dobrze, ale przez to blog cierpi, bo ciągle ktoś wyciąga mnie na dwór i nie mam czasu, aby zasiąść do komputera. Niestety moja dusza sportowca i artystki nie może się dogadać. Z nowego rozdziału napisałam tylko "Rozdział XV".  Co do planów drugiej serii. Jej pojawienie opóźni się gdyż...coś dla fanów MinaKushi...mam zamiar do pierwszej serii dodać wątek miłosny o tej parze ;) Ale nie myślcie, że siadziałam bezczynnie. Znalazłam obrazek przedstawiający Kami w trzeciej serii. Tak wiem, myślami jestem już naprawdę daleko... Ja mam już cały plan wydarzeń ułożony ^.^

Do zobaczenia!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział XIV

Z dedykacją dla Hanare Hatake, Katie, Ani jaros, Jagody Lee, Sanderius - san, Ayako Shido, którzy pozostawili komentarze. Dziękuje! To naprawdę pomaga mi pisać! Zawsze, gdy mi się nie chce to czytam wasze komentarze i już odzyskuje powera!
_______________________________________________

Rozdział XIV

Głośne pukanie wyciągnęło Minato Namikaze z łóżka. Powolnym krokiem, co chwila się rozciągając i ziewając, zszedł po schodach. Pukanie nie ustawało. Niespodziewany gość najwidoczniej nie miał zamiaru sobie pójść. Blondyn stanął przed lustrem, przejechał dłonią sterczące w każdą stronę włosy, zapiął koszulę i po raz ostatni przetarł oczy. Westchnął i ruszył w stronę drzwi frontowych. Miał ochotę zabić natręta. Pierwszy raz od wyjazdu Kami i Kushiny udało mu się zasnąć bez koszmarów, w których ginęłaby chociaż jedna z wyżej wymienionych pań. Złe przeczucia go nie opuszczały. Koniec końców niebieskooki otworzył drzwi, za którymi zastał Obito. Brunet uśmiechał się do niego. Orzechowe oczy wpatrywały się w niego z nadzieją. Cała złość nagle z niego wyparowała. Potomek Uchihów był członkiem jego drużyny, mimo, że nie akceptowano go w klanie ciągle się śmiał, a na dodatek jego młodsza siostrzyczka nazywała Obito swoim najlepszym przyjacielem. Minato nie potrafił się gniewać na chłopca.
- Ohayo, Minato - sensei! - wykrzyknął głośno brązowowłosy. Jak dla Namikaze stanowczo za głośno. - Czy Kami - chan i Kushina - sama już wróciły? - Głos Obito był przepełniony niecierpliwością. Zresztą blondyn nawet temu się nie dziwił. Uchiha w ostatnim czasie coraz częściej kłócił się z Kakashim i coraz rzadziej się żartował. Wydawał się strasznie osamotniony.
- Przykro mi Obito, ale dalej ich nie ma. - blondyn uśmiechnął się pokrzepiająco, ale brunet i tak westchnął z zawodem. Niebieskooki kątem oka spojrzał na zegarek. Dochodziła czwarta rano. O dziewiątej musiał stawić się na radzie jouninów. - W sumie, to co ty tu robisz? Przecież trening jest dopiero po południu? - Na to pytanie Uchiha trochę się speszył. Przez chwilę chyba rozważał co powiedzieć, aż w końcu zdecydował się na prawdę. Bynajmniej tak sądził Minato na podstawie mimiki twarzy i gestów chłopca.
- Ostatnio miewam koszmary. Mam złe przeczucia, sensei! - Policzki Obito przybrały odcień dojrzałego pomidora, ręce mu się spociły, a kciukami zaczął kręcić młynek.
- Nie ty jedyny. - mruknął bardziej do siebie niebieskooki. - Wejdź do środka. Ja i tak już nie zasnę. Porozmawiamy, wypijemy herbatę. Może nawet pomożesz mi w paru rzeczach. - Minato przepuścił uśmiechniętego brunet w drzwiach. Obito uwielbiał spędzać czas w domu Namikaze, ale jeszcze bardziej od tego kochał towarzyszyć swojemu sensei. On zawsze robił coś ciekawego!

- Tato, za godzinę masz rade jouninów. - Kakashi wszedł do pokoju swojego ojca. Żaluzje były podciągnięte pozwalając, aby słońce oświetliło białe ściany i zaścielone łoże. Sypialnia mimo sporych rozmiarów była zachowana w nieskazitelnej czystości. Jednak szarowłosy nie wszedł do pomieszczenia, żeby podziwiać porządek tylko w poszukiwaniu swojego ojca. Westchnął, kiedy zdał sobie sprawę, że starszego Hatake tu nie ma. Przeszukał cały dom, ale Sakumo nigdzie nie było. Szybkim krokiem skierował się do przedpokoju, założył buty i wyszedł z budynku. Jedynym miejscem, w które mógł pójść jego tata nie informując go o tym był cmentarz. Kakashi nigdy tam nie chodził, nie chciał tam chodzić. Po raz ostatni znajdował się tam na pogrzebie swojej matki - pięć lat temu.

Minato wraz ze swoim uczniem zakończyli patrol na murach wioski. Powolnym krokiem kierowali się w stronę siedziby Hokage. Nieznani Obito ludzie co jakiś czas witali się z blondynem. Radosne dzieci co chwilę przebiegały koło ich. Kiedy mijali cmentarz Namikaze zatrzymał się w pół kroku. Przy wejściu kręcił się Kakashi. Raz poruszał się jakby chciał wejść, raz jakby się rozmyślił.
- Obito, mam coś do zrobienia, ale to muszę zrobić sam. - powiedział blondyn. Uchiha spojrzał na niego ze smutkiem. Miał nadzieje, że uda mu się spędzić jeszcze trochę czasu ze swoim sensei. Minato widząc jego minę westchnął. - Jednak dla ciebie mam inne zadanie. - oczy bruneta aż błysnęły ze szczęścia. - Złożysz raport u Hokage. Liczę na ciebie.
- Hai, Minato - sensei. - Obito zaskakująco szybko zniknął niebieskookiemu z pola widzenia.

Hatake po raz kolejny zrobił krok do przodu tylko po to, aby zaraz się cofnąć. Westchnął ciężko. Znał swojego tatę i wiedział, że jeśli sam w tym momencie nie wejdzie na cmentarz i go nie szturchnie, to tak utonie we wspomnieniach o zmarłej żonie, że zapomni o radzie. Podniósł głowę. Grób jego matki leżał bardzo blisko wejścia, dlatego mógł dostrzec białą czuprynę Sakumo. Znowu poruszył się niespokojnie.
- Może czy w czymś pomóc, Kakashi? - chłopiec odwrócił się gwałtownie napotykając uśmiechającą twarz swojego sensei.
- N...Nie. - czarnooki zająknął się, co zdarzało mu się bardzo rzadko. - Dam sobie radę. - dodał już swoim codziennym, znudzonym głosem. Powolnym krokiem wszedł na teren cmentarza. Do mogiły matki miał zaledwie 25 metrów. Nagle zdał sobie sprawę, że nie może się ruszyć. Łzy napłynęły mu do oczu. Czuł, że jeśli teraz tam podejdzie, śmierć jego mamy w końcu się urzeczywistni. Straci nadzieję, że kiedyś stanie w drzwiach domu, powie, że wróciła i mocno go przytuli. Szarowłosy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Nawet się nie obejrzał. Wiedział, że to jego sensei.
- Zawołam go. - głos Minato docierał do niego jak przez mgłę. - Lepiej idź już do domu. - słyszał już wyraźnie. Przestał płakać. Przecież prawdziwemu shinobi nie wypada się mazać.
- Hai, sensei. - mruknął Hatake i ruszył w stronę wyjścia.
Namikaze obserwował przez chwilę odchodzącego Kakashiego.
- Gdybyście z Kami przestali się kłócić, moglibyście być dla siebie niesamowitym wsparciem. Ona też nie lubi tego miejsca. Tak jak i ty wierzy, że nasza mama kiedyś wróci. - pomyślał Namikaze i podszedł do Sakumo.

- Dobrze, że już jesteście. - Hokage od tych słów zaczął swój wywód. Wydawał się zdenerwowany. Chyba stało się coś ważnego. - Cieszę się, że tym razem się nie spóźniłeś Sakumo. - Cała sala wybuchła śmiechem. Minato wiedział już, że na bank coś się wydarzyło. Hiruzen Sarutobi - Trzeci Hokage Wioski Ukrytej w Liściach - każdy problem próbował łagodzić. Najpierw mówił o pogodzie, później o sprawach błahych, potem jakiś żart, a potem BUM... Wiadomość trafia w ciebie jak mięso armatnie! Mimo wieku Hokage nadal był pełen energii i chęci do... różnych i nie zawsze właściwych rzeczy. Czasami ta cecha drażniła Namikaze... Zwłaszcza kiedy sytuacja wymagała powagi.
- Zostałem poinformowany od zaufanej osoby, że Wioska Wiru została zaatakowana. - Blondyn niespokojnie poruszył się na krześle. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich obecnych, a fakt, że był najmłodszy wcale tego nie polepszał. Każdy chciał wiedzieć co zrobi. - Wysłaliśmy już tam ANBU. Jednak ktoś musi pomóc cywilom... Ktoś kto się tam szybko dostanie... Myślałem Shikaku o twojej drużynie, ale jako, że jest niekompletna to zadanie otrzymuje team siódmy. Minato, macie ruszać w trybie natychmiastowym.
_____________________________________________
Powróciłam i rozdział wstawiłam. Może krótki, może długi. Sama nie wiem, ale zdaje mi się dość... hmm, ciekawy?! Następny rozdział powinien być jakoś za tydzień. Liczę, że skomentujecie, bo to naprawdę, bardzo, bardzo, BARDZO motywuje.

Dobranoc kochani!